Mniejsza pensja, większy dodatek. Taka jest prosta recepta na obejście zakładanej przez rząd redukcji zarobków samorządowców

W niedzielę wchodzą w życie obniżone przez rząd o 20 proc. minimalne i maksymalne stawki wynagrodzenia zasadniczego dla lokalnych włodarzy i ich zastępców. Takie rozwiązanie zostało zawarte w rozporządzeniu Rady Ministrów z 15 maja 2018 r. w sprawie wynagrodzeń pracowników samorządowych (Dz.U. poz. 936). O zmniejszeniu tych stawek dla wójtów, burmistrzów prezydentów miast, starostów i marszałków powinni zdecydować radni do końca tygodnia w uchwałach. I, tak jak pisaliśmy, bardzo często zakładane obniżki mogą okazać się fikcją.

Dodatek ratunkowy

Przykład? Od lipca o niespełna 6 zł mniej będzie zarabiał Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego. Radni Mazowsza zdecydowali o obniżeniu mu uposażenia zasadniczego o 20 proc. (1,3 tys. zł). Ale pomyśleli też o rekompensacie – zdecydowali o przyznaniu mu dodatku specjalnego za czasowe pełnienie funkcji przewodniczącego konwentu marszałków.

– Tak jak przewidywałem, włodarze będą ulegać pokusom, aby rekompensować zbyt niskie pensje. Mogą jeszcze skorzystać z art. 36 ust. 5 ustawy o pracownikach samorządowych, który stanowi, że z tytułu okresowego zwiększenia obowiązków służbowych lub powierzenia dodatkowych zadań może zostać przyznany dodatek specjalny i może go otrzymać zarówno szeregowy urzędnik, jak też wójt lub prezydent – mówi dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt z Katedry Prawa Samorządowego Uniwersytetu Jagiellońskiego. – PiS naraża się na śmieszność, bo nie uszczelnił odpowiednio przepisów w tej kwestii. Na przykład przez wyłączenie art. 36 ust. 5 ustawy o pracownikach samorządowych wobec kierowników jednostek terenowych, czyli włodarzy – dodaje.

Nie brakuje też ekspertów, którzy uważają, że zmiana samego rozporządzenia w tym zakresie była niewystarczająca. Obecnie maksymalne miesięczne uposażenie samorządowców nie może przekroczyć siedmiokrotności kwoty bazowej, określonej w ustawie budżetowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe na podstawie przepisów ustawy z 23 grudnia 1999 r. o kształtowaniu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej oraz o zmianie niektórych ustaw (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 373). W 2018 r. kwota ta wynosi 1789,42 zł brutto. W efekcie maksymalna wysokość wynagrodzenia dla włodarzy wynosi 12 525,94 zł brutto.

– Przy obniżaniu uposażeń samorządowców należało jednocześnie obniżyć limit ustawowych zarobków określony w art. 37 ust. 3 ustawy o pracownikach samorządowych np. z siedmiokrotności do pięciokrotności – wskazuje prof. Bogumił Szmulik, radca prawny ekspert ds. administracji publicznej.

Jego zdaniem radni nie mieliby wtedy możliwości przyznawania pod byle pretekstem specjalnych dodatków.

Bojkot radnych

Nie wszyscy chcą się podporządkować nowemu prawu. – Z tego co mi wiadomo, część radnych nie zamierza podejmować uchwał o obniżaniu wynagrodzeń, bo uważa, że nowe przepisy zostały wprowadzone na potrzeby spadających sondaży PiS, a nie były to przesłanki merytorycznie uzasadnione – twierdzi Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich ds. legislacyjnych.

Według niego radni powinni samodzielnie decydować, ile zarabia władza wykonawcza na ich terenie.

Mirosław Chrapusta, dyrektor wydziału prawnego i nadzoru w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim w Krakowie, przestrzega jednak przed bojkotem nowych przepisów. – Dla porządku i przejrzystości uchwały w sprawie obniżenia uposażeń włodarzy powinny być przyjęte. Jeśli radni nie zdecydują się na to, zaporą w wynagradzaniu będą maksymalne stawki z rozporządzenia i nikt nie powinien powyżej nich zarabiać. Oczywiście jeśli okaże się, że jest inaczej, będziemy wkraczać i podejmować odpowiednie czynności zastępcze – przestrzega Mirosław Chrapusta.

Doktor Jakub Szmit z Uniwersytetu Gdańskiego uważa, że radni mogą się narazić na zarzut ze strony regionalnej izby obrachunkowej, że dopuścili się naruszenia dyscypliny finansów publicznych.

Pretekst do zwolnień

To nie jedyny problem, jaki pojawił się w nowym rozporządzeniu Rady Ministrów z 15 maja 2018 r. w sprawie wynagrodzeń pracowników samorządowych. Resort pracy, który był odpowiedzialny za przygotowanie projektu, postanowił również uporządkować nazwy stanowisk, jakie są m.in. w urzędach miast i gmin.

– W efekcie w nowym rozporządzeniu wykreślono stanowiska dyrektorów wydziałów. W zamian są tylko naczelnicy wydziałów. Dotychczasowe nazwy urzędniczych posad mogą być stosowane do końca roku – mówi Marek Wójcik.

– W takiej sytuacji trzeba zastosować porozumienia zmieniające umowy o pracę lub wypowiedzenia zmieniające. Obawiam się, że po wyborach samorządowych po zmianach wójta lub prezydenta miasta może być to idealny pretekst do pozbycia się specjalistów, którzy pracowali dla poprzedniej władzy – przestrzega Wójcik.