Rozmawiamy z JACKIEM KWIATKOWSKIM - Firmy szkoleniowe będą zarabiać na kryzysie, pomagając m.in. zwalnianym pracownikom uzyskać nowe kwalifikacje.
• Jak sytuacja na rynku pracy przełoży się na kondycję firm szkoleniowych?
- Dla firmy szkoleniowej nie ma złego czasu. Kiedy jest kryzys, to też jest co robić. Trzeba coś zrobić z ludźmi, którzy tracą lub muszą zmienić pracę. A liczby pokazują, że rynek rzeczywiście już się zmienia. O ile przez ostatnie pięć lat skala bezrobocia w Polsce spadła o połowę - z ponad 3 mln do 1,2 mln, o tyle w listopadzie 2008 r. nastąpił delikatny wzrost bezrobocia. A początek tego roku przyniósł 160 tys. nowych bezrobotnych. Wskaźnik bezrobocia wzrósł też po raz pierwszy od wielu miesięcy do dwucyfrowej wartości.
• Skąd zatem bierze się pański optymizm co do sytuacji firm szkoleniowych?
- Trudne czasy oznaczają, że trzeba być bardziej elastycznym, konieczne jest dostosowanie oferty do zmian na rynku. Nie chodzi przecież o to, że pojawiają się bezrobotni, ale jak ich z tego bezrobocia wyciągnąć. W gruncie rzeczy przecież nie ma takiego zawodu, w którym nie istnieje bezrobocie. Problem jedynie w tym, jak odzyskać pracę. W Polsce jest obecnie dobra sytuacja, jeśli chodzi o środki na szkolenia czy przekwalifikowanie. Program Operacyjny Kapitał Ludzki to około 9,8 mld euro. Korzystna sytuacja jest też w Funduszu Pracy. Przez ostatnie lata z pracą było dobrze, więc powstała tam nadwyżka. Środki FP i unijne pozwalają na podejmowanie na całkiem sporą skalę działań pomocowych.
• Czyli ci, którzy byli zapobiegliwi i odpowiednio wcześnie starali się o pieniądze unijne, teraz nie będą mieć kłopotów?
- To nie jest kwestia zapobiegliwości. Startować do konkursu można tylko wtedy, gdy jest on ogłoszony. Chodzi raczej o odpowiednie kwalifikacje i doświadczenie potrzebne do prowadzenia takich projektów.
• W jaki sposób rynek usług szkoleniowych może pomagać w rozwiązaniu problemów z pracą?
- Prowadzimy placówki edukacyjne dla młodzieży, ale ponad połowa uczestników naszych szkoleń kursowych to osoby skierowane przez firmy. W ubiegłym roku podpisaliśmy np. umowę o współpracy z Izbą Budownictwa, po to, by firmy budowlane mogły szkolić swoich pracowników do zmieniających się warunków na rynku. Kolejny przykład to współpraca z Holdingiem Węglowym, przy współpracy z nim stworzyliśmy technikum górnicze, gdzie uczniowie mogą nie tylko teoretycznie, ale i praktycznie uczyć się zawodu. Mamy wciąż ostry deficyt, jeśli chodzi o wykwalifikowane kadry. Pół roku temu w ok. 400 zawodach w Polsce było więcej ofert pracy niż bezrobotnych.
• Jak pan ocenia podejście do pracownika firm, które zmuszone są do zwolnień?
- Niestety, wciąż jeszcze jest więcej przykładów negatywnych niż pozytywnych. Niedawno otrzymałem informację ze Śląska Cieszyńskiego o tym, że firma ogłosiła upadłość i kazała swoim pracownikom szukać pracy w urzędzie pracy. Tam natomiast urzędnicy mogli tylko rozkładać ręce, bo nie mieli czego zaoferować. A przecież firma, która planuje zwolnienia, może współpracować z urzędami.
• Kiedy może nastąpić odwrócenie negatywnego trendu na rynku pracy?
- To trudno dziś ocenić. Wielu zagranicznych inwestorów zapewnia, że będą u nas inwestować. Przykładem może być firma Honda, która z jednej strony zwalnia pracowników i wycofuje się ze sponsorowania Formuły 1, a równocześnie ogłosiła niedawno, że rozpoczyna nową inwestycję pod Poznaniem.
• JACEK KWIATKOWSKI
prezes Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Katowicach