Od początku roku o emerytury pomostowe w całym kraju wystąpiło zaledwie kilkanaście osób - powiedział rzecznik prasowy ZUS Przemysław Przybylski.

Przybylski poinformował, że oficjalne dane dotyczące liczby wniosków o emeryturę pomostową będą znane pod koniec lutego, ale "już wiadomo, że na "pomostówki" nie ma wielu chętnych".

Przedstawiciele związków zawodowych podkreślają, że ludzie nie decydują się na "pomostówki", bo wiedzą, że to świadczenie jest niższe niż zwykła emerytura i dużo niższe niż ich dotychczasowa pensja.

"Obawy rządu o masowe odchodzenie na "pomostówki" są bezzasadne"

Rzecznik OPZZ Grzegorz Ilka podkreślił, że "pracownicy zdają sobie sprawę, iż polski system emerytalny premiuje dłuższą pracę, więc od początku było wiadomo, że obawy rządu o masowe odchodzenie na "pomostówki" są całkowicie bezzasadne".

"Emerytura pomostowa jest przeciętnie o ok. 30 proc. niższa od tej, na którą odchodzi się w ustawowym wieku 60 lub 65 lat. Nawet ludzie pracujący w bardzo ciężkich warunkach nie odejdą pochopnie z pracy" - powiedział Ilka.

"Pomostówki" przysługują osobom, które zaczęły pracę przed 1 stycznia 1999 r.

"Pomostówki" przysługują osobom, które zaczęły pracę przed 1 stycznia 1999 r. Aby ją otrzymać, kobiety muszą mieć skończone 55 lat, a mężczyźni 60 lat. Wszyscy muszą co najmniej 15 lat przepracować w tzw. szczególnie trudnych warunkach. Są to np. zatrudnieni przy przeróbce węgla, w kanałach ściekowych, przy przetwórstwie azbestu, maszyniści, piloci, elektromonterzy usuwający awarie, nauczyciele ośrodków wychowawczych, zespoły operacyjne pracujące na ostrych dyżurach.

Według szacunków ministerstwa pracy w tej chwili jest to ok. 250 tys. osób. Ok. 800 tys. osób, po 1 stycznia 2009 r., utraciło prawo do przejścia na emeryturę w wieku 55 lat (kobiety) lub 60 lat (mężczyźni). Są to m.in.: nauczyciele pracujący przy tablicy, muzycy, dziennikarze, konduktorzy, kierowcy ciężarówek.

"Nawet gdyby na emerytury pomostowe odeszło milion osób, które miały do nich prawo w myśl przepisów sprzed 1 stycznia 2009 r., ZUS poradziłby sobie z wypłaceniem wszystkich świadczeń. Tak samo byłoby, gdyby jednocześnie wystąpiła o "pomostówki" cała grupa 250 tys. uprawnionych do nich w myśl przepisów obowiązujących od 1 stycznia 2009 r." - zapewnił rzecznik ZUS. Dodał, że ZUS nie analizował przyczyn, dla których tak niewiele osób składa wnioski o "pomostówki".



"Zatrudnieni w najtrudniejszych warunkach powinni sami oceniać, czy mogą jeszcze pracować"

Przyczyny te wskazała natomiast rzeczniczka NSZZ "Solidarność" Marta Pióro, podkreślając, że związkowcom, którzy walczyli, by prawo do emerytur pomostowych miała szersza grupa niż proponował rząd, "nie chodziło o to, żeby ludzie faktycznie odchodzili na emeryturę wcześniej, ale o to, by mieli taką możliwość".

"Zatrudnieni w najtrudniejszych warunkach powinni sami oceniać, czy mogą jeszcze pracować, czy zdrowie im już na to nie pozwala" - powiedziała Pióro.

Według rzecznika OPZZ, prawo do wcześniejszego odejścia na emeryturę miałoby dla wielu osób duże znaczenie w sytuacji kryzysu gospodarczego, gdyż "pozwoliłoby im z honorem odejść na wypracowaną przez lata emeryturę, zamiast zasilać rzesze bezrobotnych i zgłaszać się po zasiłek".

NSZZ "Solidarność" i Forum Związków Zawodowych złożyły do Trybunału Konstytucyjnego wnioski o stwierdzenie niezgodności z konstytucją ustawy o emeryturach pomostowych. Podkreślają w nich m.in., że wprowadzenie w ustawie granicznej zapisu, że zatrudnieni po 1 stycznia 1999 r. nie mogą już występować o "pomostówki", niezależnie od charakteru wykonywanej pracy, łamie zasadę równości obywateli wobec prawa. TK nie wyznaczył jeszcze terminu rozprawy.