Pracownicy cywilni za taką samą pracę np. w Ministerstwie Obrony Narodowej otrzymują o wiele niższe płace niż żołnierze. Do 40 proc. wzrośnie liczba stanowisk cywilnych w policji, a zajmujący je wcześniej funkcjonariusze zajmą się prewencją. Rada Służby Cywilnej będzie kontrolować proces ucywilniania tzw. resortów siłowych.
W resorcie obrony narodowej i służbach mundurowych jest wiele stanowisk urzędniczych, które powinny być obsadzone przez cywilów. Pracują tam jednak oddelegowani żołnierze lub funkcjonariusze. A na takich samych stanowiskach, np. radcy prawnego, mundurowy zarabia nawet o 3 tys. zł więcej.
Zdaniem ekspertów proces ucywilniania stanowisk, które nie muszą być zajmowane przez mundurowych, trwa zbył długo i jest nieprzejrzysty. Uważają, że należy wprowadzić ustawowy zakaz zajmowania stanowisk urzędniczych przez funkcjonariuszy i żołnierzy. Wskazują też, że mundurowi urzędnicy nie mają bezpośredniego kontaktu z wojskiem czy policją, a dysproporcje w płacach powodują niezadowolenie wśród pracowników cywilnych, którzy mniej zarabiają, mimo że wykonują taką samą pracę. Eksperci wojskowi podkreślają, że obsługą w resortach siłowych w krajach europejskich i strukturach NATO zajmują się pracownicy cywilni.

Długi proces

- Proces ucywilniania w Ministerstwie Obrony Narodowej (MON) choć trwa zbyt wolno, powinien być kontynuowany. Wojsku brakuje pracowników cywilnych - mówi gen. Stanisław Koziej, były wiceminister obrony narodowej.
Podkreśla, że także w Sztabie Generalnym WP jest wiele stanowisk analitycznych, których nie powinni zajmować żołnierze.
- Sztab powinien zatrudniać więcej żołnierzy niż ministerstwo, bo zajmuje się planowaniem strategicznym - zastrzega gen. Stanisław Koziej.
Tłumaczy, że w armii jest wiele stanowisk, które mogą być zajmowane przez pracowników cywilnych. Ich koszt zatrudnienia jest zdecydowanie niższy. Wskazuje, że we wszystkich armiach europejskich i w strukturach NATO obowiązuje zasada, że żołnierz służy na tych stanowiskach, gdzie istnieje taka konieczność i wymaga jego dyspozycyjności. Pozostałe są zastępowane pracownikami cywilnymi. Podobnego zdania jest Witold Gintowt-Dziewałtowski, członek Rady Służby Publicznej. Według niego normą obowiązującą w Europie i Stanach Zjednoczonych jest cywilny nadzór nad wojskiem i dlatego w resortach siłowych nie powinno być w ogóle stanowisk mundurowych.
Z kolei Jacek Olbrycht, dyrektor generalny Ministerstwa Obrony Narodowej, uważa, że proces ucywilniania przebiega systematycznie i obecnie 52 proc. zatrudnionych w ministerstwie osób to cywile. Tłumaczy, że w przypadku gdy dyrektorem jest żołnierz, to jego zastępcą musi być pracownik cywilny. Dodaje, że większość stanowisk zwalnianych przez mundurowych obejmują cywile.
Adam Leszkiewicz, zastępca szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, tłumaczy ,że zarówno żołnierze, jak i funkcjonariusze na podstawie ustawy o służbie cywilnej mogą być delegowani do pracy w korpusie służby cywilnej, a to oznacza, że mogą być urzędnikami. Dodaje, że w przypadku służb mundurowych podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) są wdrażane programy wieloletnie, które zakładają ucywilnianie niektórych stanowisk. Wskazuje, że w związku z ucywilnieniem tych stanowisk w tym roku korpus służby cywilnej wzrósł o prawie 3 tysiące.



Różnica w zarobkach

- Gdy byłem dyrektorem Departamentu Kontroli w MON, miałem dwóch zastępców, z których jeden był pułkownikiem a drugi cywilem. Wykonywali te same zadania, ale ich zarobki znacznie się różniły - mówi gen. Adam Rębacz, prezes Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy WP.
Potwierdzają to dane przygotowane na naszą prośbę przez MON i MSWiA (patrz infografika). Na przykład pracownicy mundurowi w MON zarabiają średnio o 25 proc. więcej niż cywilni. Główny specjalista będący żołnierzem otrzymuje 6450 zł, a cywil 4242 zł. Takie dysproporcje w zarobkach mogą wpływać negatywnie na pracowników cywilnych, którzy prędzej czy później decydują się na odejście z administracji.
Zdaniem gen. Stanisława Kozieja MON powinien współpracować z uczelniami wyższymi celem wprowadzenia na niektórych kierunkach możliwości odbywania specjalizacji z zakresu obronności, np. na studiach prawniczych. Ministerstwo w zamian mogłoby zagwarantować takim osobom praktyki studenckie lub staże dla absolwentów. Tłumaczy, że wtedy nie byłoby takiej dysproporcji w zarobkach radców prawnych na stanowiskach mundurowych i cywilnych, bo obsługą prawną zajmowaliby się tylko pracownicy cywilni. Nie zgadza się z tym Adam Leszkiewicz, który uważa, że w ministerstwie są potrzebni cywilni radcy prawni, ale także mundurowi. Tłumaczy, że mundurowy radca prawny może np. posiadać doświadczenie, które może wykorzystać m.in. przy zamówieniach uzbrojenia.
Za całkowitym ucywilnieniem administracji rządowej jest Witold Gintowt-Dziewałtowski. W jego opinii generał czy pułkownik, który chce pracować w administracji, powinien zrezygnować ze służby w armii. Jego zdaniem nie ma żadnego wytłumaczenia, aby mundurowy był zatrudniony na lepszych warunkach niż pracownik cywilny. Tłumaczy, że jest to wbrew interesowi państwa, bo żołnierze zyskują w ten sposób wyższe emerytury. Dodaje, że wykazane dysproporcje w zarobkach naruszają konstytucyjną równość wobec praw obywatelskich i pracowniczych.
Na niskie zarobki i różnice między mundurowymi wykonującymi te same czynności narzekają też pracownicy cywilni.
- W ubiegłym roku przez marsze protestacyjne pracownicy cywilny otrzymali podwyżki w wysokości około 200 zł - mówi Jan Trzaska z Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Pracowników Wojska.
Dodaje, że pracownicy cywilni powinni zarabiać co najmniej 70 proc. wynagrodzenia na stanowisku zajmowanym przez żołnierza. Według niego różnice w zarobkach na tych samych stanowiskach powodują frustrację pracowników cywilnych i odejścia z wojska.



Fikcja dyspozycyjności

Zdaniem gen. Adama Rębacza dyspozycyjność mundurowych pracujących w administracji jest pewnym mitem, bo zarówno żołnierze, jak i pracownicy cywilni pracują od 7.30 do 15.30. Zauważa, że mundurowi w odróżnieniu od cywilów mają tylko dodatkowy obowiązek zaliczenia raz w roku sprawdzianu ze sprawności fizycznej. Wskazuje też, że armia nie wymaga od nich, jak od innych żołnierzy, aby np. w ciągu godziny stawili się w koszarach.
Podobnie jak MON także resort spraw wewnętrznych zapowiada, że będzie dokonywał procesu ucywilniania w podległych mu służbach.
- Jest jeszcze bardzo dużo takich stanowisk, które mogą być zajmowane przez pracowników cywilnych, a nie funkcjonariuszy - mówi Adam Rapacki, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Według niego przejęcie od funkcjonariuszy przez cywilów stanowisk, które mogą zajmować, przyniesie ogromne oszczędności dla budżetu, bo nie trzeba ich szkolić, wyposażać w mundur i broń.
- Nie bez znaczenia jest też to, że później niż funkcjonariusze odchodzą na emerytury - mówi Adam Rapacki.
Szacuje, że w samej policji może pracować do 40 proc. pracowników cywilnych. Obecnie jest ich 27 proc.

Recepta na administrację

Zdaniem gen. Stanisław Kozieja szacowane w ciągu dwóch lat na 40 tys. braki kadrowe w wojsku mogą być uzupełnione przez przeniesienie żołnierzy pracujących w ministerstwie do jednostek bojowych i liniowych. Na ich miejsce można tworzyć stanowiska dla pracowników cywilnych. Według niego pełne ucywilnienie stanowisk zajmowanych w ministerstwie przyczyniłoby się do obniżenia kosztów funkcjonowania administracji w wojsku. Zaznacza, że wynagrodzenia pracowników cywilnych powinny być na podobnym poziomie jak w innych ministerstwach. Podobnie uważa Jacek Olbrycht. Jego zdaniem nie ma potrzeby, aby żołnierze po wyższej szkole oficerskiej sił powietrznych, wojsk lądowych czy marynarki wojennej lub innych wojskowych szkołach pracowali jako urzędnicy.
- W ramach profesjonalnej armii chcemy, aby takie osoby były kierowane do jednostek. Dlatego w kolejnych latach będziemy zwiększać do 65 proc. liczbę pracowników cywilnych w urzędzie - mówi Jacek Olbrycht.
Po wejściu od 24 marca w życie nowej ustawy o służbie cywilnej Rada Służby Cywilnej będzie miała większe kompetencje nadzorcze nad przeprowadzaniem naborów w urzędach centralnych
- Na pewno zajmiemy się analizą procesu ucywilniania. Zażądamy też od resortów informacji o warunkach i strukturze zatrudnienia - mówi Witold Gintowt-Dziewałtowski.
Profesor Michał Kulesza z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że nie trzeba czekać kolejnych lat na zakończenie procesu ucywilnienia. Jego zdaniem należy tak zmienić przepisy, aby jasno wskazać, że wszystkie stanowiska w administracji rządowej są stanowiskami cywilnymi, np. od 1 stycznia 2010 r. Tłumaczy, że w tym celu należy wprowadzić przepis przejściowy na podjęcie decyzji przez mundurowych, czy chcą pozostać w urzędzie i zrezygnować ze służby wojskowej, czy też powrócić do jednostki wojskowej. Zaznacza jednak, że należy to poprzedzić utworzeniem centrum zarządzania zasobami administracji rządowej, które m.in. ustalałoby zasady zatrudnienia i wynagradzania na poszczególnych stanowiskach we wszystkich urzędach centralnych.