Ministerstwo Zdrowia nie chce, aby dyrektorzy szpitali przeznaczali co najmniej 40 proc. wzrostu kontraktu z NFZ na podwyżki płac.
Przekazany do konsultacji społecznych projekt ustawy o zmianie ustawy o ZOZ uchyla art. 59a. Chodzi o przepis, zgodnie z którym dyrektorzy szpitali musieli przeznaczać na wzrost wynagrodzeń nie mniej niż 40 proc. kwoty, o którą wzrosło zobowiązanie NFZ (tzw. ustawy wedlowskiej). W ocenie resortu zdrowia ogranicza on swobodę zarządzania szpitalami. Tę opinię podzielają także eksperci.
- To było związanie rąk dyrektorom szpitali. Oni sami powinni kształtować wynagrodzenia zgodnie z wymogami rynku, bo wymaga się od nich sprawnego zarządzania zakładem - uważa Janusz Atłachowicz, wiceprezes Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej.
Z kolei zdaniem Bernarda Waśko, dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. F. Chopina w Rzeszowie, w sytuacji kiedy jest kryzys i ludzie tracą pracę, tolerowanie mechanizmów wymuszających wzrost wynagrodzeń w szpitalach jest bez sensu.
- Zakład powinien dawać takie podwyżki, na jakie go stać. Jeżeli odgórnie przyjmuje się, że niezależnie od sytuacji finansowej szpital przeznacza pewną ilość pieniędzy na podwyżki, to odbija się to na jakości leczenia pacjentów - dodaje Bernard Waśko.
Projekt nowelizacji ustawy o ZOZ wprowadza również regulację, która ma ograniczać handel długami szpitali. Zgodnie z dodanym artykułem 53 ust. 5a zmiana wierzyciela, w przypadku zobowiązań publicznego ZOZ, będzie mogła nastąpić po wyrażeniu zgody przez podmiot, który utworzył zakład. Chodzi np. o umożliwienie zmiany zobowiązań wymagalnych wynikających z dostaw towarów i usług na zobowiązania niewymagalne. Resort zdrowia tłumaczy, że chodzi o to, by organy założycielskie miały wpływ na takie operacje.
- Spowoduje to ograniczenie wtórnego obrotu wierzytelnościami, co wiązało się z dodatkowymi kosztami dla zakładów opieki zdrowotnej - uważa Jakub Gołąb, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
Ta propozycja resortu zdrowia budzi jednak kontrowersje. Niektórzy eksperci zwracają uwagę na to, że tworzy się w ten sposób specjalne rozwiązanie dla szpitali, które ogranicza swobodę działalności gospodarczej.
- Z pozoru jest ono korzystne dla szpitali. Jest to jednak odstąpienie od normalnych reguł działalności przedsiębiorstwa. Szpitale po to chcą się przekształcać w spółki, żeby traktowano je jako normalnych przedsiębiorców, a nie jako hybrydę - uważa Janusz Atłachowicz.
Proponowana przez resort zdrowia regulacja uderzy w dostawców towarów i usług dla szpitali, ale może mieć też negatywny wpływ na bieżacą działalność ZOZ.
- Ograniczy decyzyjność dyrektora szpitala, który straci możliwość kierowania procesem restrukturyzacji zarządzanej przez siebie jednostki - twierdzi Witold Bartniak, dyrektor ds. marketingu i rozwoju w firmie Magellan, instytucji finansowej zajmujacej się finansowaniem sektora medycznego.
Podkreśla, że obecnie umowy zawierane pomiędzy dostawcami a szpitalami zawierają klauzulę wymagającą uzyskania zgody szpitala na zmianę wierzyciela.
- Rynek usług finansowych dostarczających bezpośrednie finansowanie dla sektora publicznego podlega w ostatnich latach procesowi profesjonalizacji - uważa Witold Bartniak.
Tłumaczy, że wprowadzenie takiego zapisu w ustawie o ZOZ spowoduje cofnięcie się rynku o kilka lat, a głównym skutkiem tych działań może być zwracanie się wierzycieli do firm windykacyjnych, które na podstawie pełnomocnictwa będą działały niezależnie od woli dyrekcji i organu założycielskiego.