To odpowiedź na niewielką część potrzeb, i to bardzo ograniczonej grupy niepełnosprawnych – tak o przepisach przygotowanych przez PiS mówią eksperci. Przyznają, że zawarte w niej rozwiązania są dobre, ale daleko niewystarczające.
Czas oczekiwania do poradni rehabilitacyjnej* / Dziennik Gazeta Prawna
Wczoraj Sejm uchwalił ustawę o wsparciu osób o znacznym stopniu niepełnosprawności. Prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu zajmie się nią Senat. Nowe przepisy przewidują m.in. likwidację limitów finansowania przez NFZ świadczeń z zakresu rehabilitacji, zniesienie okresów użytkowania wyrobów medycznych, a także prawo do korzystania z usług medycznych poza kolejnością i bez skierowania.
To jednak nie zadowala protestujących rodziców dorosłych osób z dysfunkcjami, którzy wciąż domagają się świadczenia pieniężnego. I przekonują, że zmiany zaproponowane przez PiS nie zaspokoją ich potrzeb. Tego samego zdania są eksperci. Zwracają uwagę, że ustawa nie bierze pod uwagę tego, jak zróżnicowane jest środowisko niepełnosprawnych i jak różnych rozwiązań oni potrzebują.
Dobre, ale niedobrane
Choć nowe przepisy nie odnoszą się tylko do grupy, o której interesy walczą protestujący w Sejmie, to ograniczają się do osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. – Obejmują ok. 900 tys. osób. Według statystyk dysfunkcje u ok. 60 proc. z nich wynikają z procesu starzenia się. Jednak nie dotyczą np. dorosłych dzieci, które mają umiarkowany stopień niepełnosprawności – zwraca uwagę dr Agnieszka Dudzińska, ekspertka z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
Z kolei Maria Libura z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego jest zdania, że choć ustawa zawiera dobre rozwiązania, to nie są one alternatywą dla postulatów protestujących. – To tylko próba zaspokojenia niektórych potrzeb związanych z opieką medyczną. Brakuje rozwiązań z zakresu zabezpieczenia społecznego, które niekoniecznie muszą być świadczeniami pieniężnymi – ocenia.
Według Dudzińskiej sejmowy protest jest katalizatorem zmian – niekoniecznie tych, o które walczą jego uczestnicy, ale ważnych dla środowiska. – Jest presja, żeby tę grupę dostrzec i pewne rozwiązania wdrożyć. Choć nie są one tym, czego środowisko chce i czego de facto potrzebuje – komentuje.
Bezgotówkowo nie znaczy bezkosztowo
Choć rząd nie chce dać protestującym pieniędzy do ręki, to będzie musiał wygospodarować fundusze na przygotowane dla nich rozwiązania. W projekcie ustawy napisano, że zaproponowane w niej ułatwienia sfinansowane zostaną z budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia. Jego prezes Andrzej Jacyna zadeklarował, że w drugim półroczu w kasie NFZ znajdzie się dodatkowe 450 mln zł na rehabilitację i 270 mln zł na wyroby medyczne. Eksperci mają jednak wątpliwości, czy to wystarczy. Po pierwsze, politycy wyliczyli, że pomocą objętych zostanie 150 tys. osób, choć pozarządowe szacunki mówią o znacznie większej grupie. Po drugie, pojawiają się informacje, że w budżecie funduszu w tym roku zamiast nadwyżki będzie dziura. Mówi się nawet o 3 mld zł.
Bez skierowania? Super. Tylko do kogo?
– Przyjęte przez Sejm rozwiązania na pewno będą pomocne dla części osób. Zniesienie obowiązku pobierania skierowań skróci ścieżkę do specjalistów. Ale niestety nie rozwiąże problemu ich braku. Czas oczekiwania może być więc krótszy, ale kolejki nie znikną. Co gorsza, dla innych grup się wydłużą. Tak będzie np. w przypadku osób ze stopniem umiarkowanym – ocenia Agnieszka Dudzińska.
Maria Libura zwraca zaś uwagę na to, że w przypadku dorosłych osób niepełnosprawnych kwestia skierowań często nie jest kluczowym problemem. – Nie wystarczy mieć skierowanie. Trzeba mieć z nim do kogo pójść. Olbrzymim wyzwaniem bywa znalezienie lekarza zajmującego się danym schorzeniem, szczególnie w przypadku rzadkich i złożonych niepełnosprawności. Poza tym w opiece internistycznej szwankuje koordynacja leczenia, a wielu chorych wymaga prowadzenia przez zespół specjalistów – wylicza ekspertka. I dodaje raz jeszcze, że choć ustawa jest krokiem w dobrym kierunku, to wprowadza płytkie rozwiązania, które nie biorą pod uwagę specyfiki różnych schorzeń. – Problemem często jest brak opieki adekwatnej do potrzeb – kwituje.
Brakować może również fizjoterapeutów. – Dziś mamy ich zarejestrowanych 53 tys., ale za chwilę będzie to za mało względem potrzeb – twierdzi Maciej Krawczyk, prezes Krajowej Izby Fizjoterapeutów. Przypomina przy tym, że ponad 60 proc. specjalistów pracuje w sektorze prywatnym. Z kolei w publicznym są grupą, która zarabia najmniej spośród zawodów medycznych. – A do fizjoterapii ambulatoryjnej czeka ponad milion osób. To chyba najdłuższa kolejka w Polsce – podkreśla szef KIF.
Również zmiany dotyczące wyrobów medycznych mogą okazać się niewystarczające. Choć dodatkowe 270 mln zł to ponad 20 proc. więcej, niż dotychczas przeznaczano na ich refundację, to bez zmiany limitów dopłat dla poszczególnych wyrobów niewiele się zmieni. – Te środki po prostu nie będą mogły być efektywnie wykorzystane – ocenia Witold Włodarczyk, dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych POLMED.