Resort finansów zastanawia się, w jakim zakresie można spełnić postulaty opiekunów osób niepełnosprawnych. Trwają prace nad nowelizacją prawa dotyczącego rent socjalnych.
Jak ocenia rząd, spełnienie najważniejszych postulatów protestujących kosztowałoby ponad 6 mld zł. O takim wysiłku budżetu nie ma mowy.
Mateusz Morawiecki zapowiedział wprowadzenie tzw. daniny solidarnościowej, czyli pewnego rodzaju opodatkowania bogatych na specjalny fundusz, z którego finansowane będą uzgodnione postulaty opiekunów niepełnosprawnych.
– Minister finansów postara się w ciągu najbliższych 14 dni opracować propozycje, które będziemy konsultować. Po to, by nasze społeczeństwo było jak najbardziej sprawiedliwe. By młodym nie zabierać szans na coraz lepszą pracę, warunki bytowe – mówił wczoraj w Węgrowie premier. Szef rządu nie powiedział, na podstawie jakich kryteriów zostanie ta grupa wyłoniona. Wszystko wskazuje, że danina będzie pobierana dopiero od przyszłego roku.
Rząd, tworząc jej koncepcję, może wziąć pod uwagę kilka możliwości. Pierwsza to wprowadzenie trzeciej stawki podatkowej. PiS w kampanii przed wyborami parlamentarnymi zapowiadał taki ruch – stawka miała wynieść 39 proc. dla dochodów powyżej 300 tys. Partia liczyła, że przyniesie to nawet 2 mld zł ekstra w kasie państwa. Jak wyliczaliśmy wówczas w DGP na podstawie danych o dochodzie podatników, wpływy byłyby znacznie mniejsze. Jednak takiej decyzji nie odczuliby podatnicy o najwyższych dochodach, rozliczający się podatkiem liniowym. Chyba że także ta stawka poszłaby nieco w górę.
Inna możliwość to zmiana ustawy znoszącej limit płacenia składek na ubezpieczenia społeczne (tzw. 30-krotności) tak, by limit znieść, a uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczyć w części na realizację postulatów niepełnosprawnych. Sama ustawa została zaskarżona przez prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego.
Za taką korektą przemawiałyby jej poważne skutki finansowe – wpływy do finansów publicznych byłyby wyższe o 5 mld zł – oraz to, że jej koszt spłynąłby na barki dużej części osób bardzo dobrze zarabiających. Argumentem przeciwników tego rozwiązania jest wzrost kosztów pracy i kolizja z rządową ustawą o pracowniczych planach kapitałowych. Do tego osoby o najwyższych dochodach, które prowadzą działalność gospodarczą i płacą ryczałtowy ZUS, nie zostałyby objęte tym rozwiązaniem.
Kolejna możliwość to wprowadzenie nowych podatków, np. majątkowych lub od luksusu. Byłyby one zupełnym novum w Polsce. Mogłoby się również okazać, że ich pobór jest kosztowny, a skutki niewielkie.
Wreszcie wzorem innych krajów resort może pomyśleć o dodatkowej składce na ubezpieczenia społeczne. – Już w 2010 r. proponowano w Polsce wprowadzenie dodatkowego ubezpieczenia od losowego zdarzenia, jakim jest niepełnosprawność. Tak jest m.in. w Niemczech. Ale ta propozycja nie weszła w życie, bo żaden rząd, zwłaszcza przed wyborami, nie kwapi się do ogłaszania podwyżki podatków – zauważa dr Agnieszka Dudzińska z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
Protestujący domagają się realizacji dwóch podstawowych postulatów. Pierwszy to zrównanie renty socjalnej z najniższą rentą w ZUS z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Drugi to comiesięczne świadczenie 500 zł dla osób powyżej 18. roku życia jako dodatek rehabilitacyjny. Miałby być on przyznawany bez kryterium dochodowego. Rząd szacuje koszty wprowadzenia tego rozwiązania na 6 mld zł. Pierwotnie postulat protestujących przyznania dodatku osobom ze znacznym stopniem niepełnosprawności, niezdolnym do samodzielnej egzystencji dotyczył 917 tys. osób. W trakcie protestu nastąpiła zmiana żądań i redukcja tej grupy do ok. 270 tys. osób pobierających renty socjalne. Dlatego teraz sami protestujący wyliczają koszty swojej okrojonej propozycji na 1,6 mld zł, opierając się na danych ZUS z 2016 r. dotyczących liczby 272 tys. osób pobierających renty socjalne.