Opóźnienie wprowadzenia obowiązku edukacji szkolnej dla sześciolatków to "wycofanie się z twarzą" z nienajlepszej decyzji - uważa członek prezydium Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa.

"Od początku nasz związek, podobnie jak inne środowiska, apelujemy o to, żeby nie wprowadzać w tym trybie sześciolatków do szkoły, bo samorządy i system oświaty nie są gotowe do tej reformy. Jeżeli pan premier podjął decyzję o odroczeniu tych zmian, to może być okazją do wycofania się ze złego pomysłu z twarzą" - powiedział PAP Proksa.

Jego zdaniem, dodatkowy rok, który odroczenie reformy da na jej przygotowanie, pomoże dopracować wszystkie potrzebne elementy.

"Jeżeli będziemy wszyscy nad tym pracować, to uda się opracować odpowiednie podstawy programowe. Samorządy zyskają czas na przygotowania organizacyjne - przede wszystkim na przygotowanie pomieszczeń, w których dzieci sześcioletnie mogłyby się bezpiecznie i prawidłowo uczyć" - tłumaczył.

Premier Donald Tusk po spotkaniach z ministrami w sobotę powiedział, że "środek ciężkości projektu wysłania sześciolatków do szkół przypadnie na rok 2010, a nie jak wcześniej planowano na 2009".

"Mieliśmy go rozpocząć w roku 2009, a rozpoczniemy pilotażem i takim przygotowaniem, które zagwarantuje, że rzeczywiście nie zabraknie pieniędzy, wtedy rzeczywiście sześciolatki do szkół pójdą" - powiedział premier.