Po ponad roku prac legislacyjnych nad ustawą o ograniczeniu handlu w niedziele niektóre media – głównie te elektroniczne – doszły do sensacyjnych wniosków: nowe przepisy to bubel, który da się obejść. I zaczął się prawdziwy przegląd mniej lub bardziej praktycznych sposobów na omijanie prawa.
Galerie handlowe będą organizować koncerty, co ma uzasadnić prawo do sprzedawania ubrań i żywności. Sklepy mają działać w niedziele w formie showroomów, czyli wystaw/przymierzalni, bo samego zakupu wypatrzonego towaru trzeba będzie dokonać przez internet. Każdy szanujący się supermarket zainstaluje w sklepie dystrybutor z paliwem, bo stacje benzynowe nie zostaną objęte obostrzeniami.
Pominę to, że wiele tego typu pomysłów nie uwzględnia podstawowych założeń ustawy – np. wbrew twierdzeniom niektórych mediów zakazany w niedzielę będzie nie tylko handel, ale też wykonywanie innych czynności handlowych, do których może należeć np. zmuszanie pracowników do otwierania sklepów i pilnowania/doradzania klientom, którzy za chwilę kupią oceniany towar za pomocą smartfona. Najistotniejsze jest to, że te wszystkie sposoby na obchodzenie zakazu oparte są na błędnych założeniach. Zakładają, że Polacy tylko czekają na to, aby przy pierwszej lepszej okazji tłumnie odwiedzać sklepy w niedziele. Doświadczenia z wprowadzonym ponad 10 lat temu zakazem handlu w święta przeczą takim twierdzeniom. Dużo bardzo prawdopodobne jest to, że przyzwyczaimy się do zamkniętych placówek, tak jak przyzwyczaili się Niemcy, Austriacy, Francuzi.