Opiekun medyczny odciąży pielęgniarki, a dokumentację za lekarza uzupełni pracownik administracyjny. Nowe zawody i zmiana kompetencji tych już istniejących to kolejny pomysł na braki kadrowe w szpitalach.
Dziennik Gazeta Prawna
Przeniesienie części zadań wykonywanych obecnie przez lekarzy i pielęgniarki na inne, nowe grupy zawodowe wprowadzone do systemu to jeden z postulatów zespołu powołanego podczas protestu głodowego rezydentów. Jego zdaniem w służbie zdrowia w większym stopniu należy wykorzystać wiedzę i umiejętności innych profesjonalistów medycznych, np. farmaceutów czy diagnostów. Zespół zaproponował także rozwijanie nowych zawodów, takich jak edukator zdrowotny czy koordynator pacjenta, w których sprawdzić mogliby się absolwenci kierunku zdrowie publiczne. Uznał też za konieczne kształcenie opiekunów medycznych i zarekomendował utworzenie nowej funkcji: asystenta ds. administracyjnych.
Asystent ds. biurokracji
Eksperci nie mają wątpliwości: wsparcia potrzebują zarówno lekarze, jak i pielęgniarki. I nie chodzi tylko o zapewnienie im pomocy ze strony personelu niemedycznego, ale również zupełnie nowy podział zadań pomiędzy pracowników medycznych. – Trzeba włączyć do systemu zawody, które dziś są niewykorzystane w systemie publicznym: dietetyków, psychologów, fizjoterapeutów czy opiekunów medycznych – przekonuje Ewa Borek, prezes Fundacji My Pacjenci. Jej zdaniem z powodzeniem mogliby oni przejąć część zadań, które dzisiaj wykonują lekarze bądź pielęgniarki. – Dziś budujemy zespoły, w których te dwa najbardziej deficytowe zawody medyczne są pozostawione same sobie, bez żadnej pomocy – zwraca uwagę ekspertka.
Lekarzy przydałoby się wesprzeć przede wszystkim w obowiązkach administracyjnych. – Rezydenci przyznają, że funkcja asystenta medycznego, którą pełni sam lekarz, to bardzo nieadekwatnie wydany pieniądz publiczny – mówi Ewa Borek. Podobnego zdania jest prof. Piotr Czauderna, koordynator sekcji ochrony zdrowia w prezydenckiej Narodowej Radzie Rozwoju. – Skoro mamy mało medyków, to trzeba bardziej efektywnie wykorzystać ich czas, czyli odciążyć z pracy biurowej, której jest bardzo dużo – podkreśla. I sugeruje wprowadzenie rozporządzenia, które regulowałoby stopień wsparcia w przeliczeniu na lekarza specjalistę na danym oddziale.
– Takiego wsparcia lekarzowi mogłaby udzielać osoba asystująca w czynnościach medycznych, która przy okazji wypełniałaby potrzebną dokumentację i notowała. Lekarz mógłby bez przeszkód działać wtedy przy pacjencie – podkreśla Zyta Kaźmierczak-Zagórska, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej. Pytanie, jak to rozwiązać technicznie.
Uleczyć system
Piotr Czauderna wskazuje, że w niektórych systemach używa się do tego dyktafonów – lekarze dyktują zlecenia, obserwacje, a potem to jest spisywane przez personel pomocniczy. – Dzisiaj lekarz wszystko opisuje po konsultacji w gabinecie zabiegowym. Gdyby przy nim siedział asystent, można by mu na bieżąco, już podczas badania pacjenta, dyktować, co ma zapisać w dokumentacji – dodaje Zyta Kaźmierczak-Zagórska. Zwraca jednak uwagę, że takie rozwiązanie rodzi także pytanie o to, jak autoryzowane byłyby takie dokumenty przez lekarza. – Jest jeszcze kwestia tajemnicy lekarskiej, którą też należałoby uregulować – konkluduje.
Inna sprawa, że wprowadzenie takich asystentów wiąże się z dodatkowymi kosztami. – Choć i tak ich praca będzie znacznie tańsza niż lekarzy, których nam brakuje – przekonuje Piotr Czauderna. Odwołuje się do przykładu Stanów Zjednoczonych, gdzie wspomagających pracę medyków stanowisk technicznych jest bardzo dużo. – Ale dzięki temu chirurg operuje, pediatra bada dzieci i generalnie wszyscy lekarze mogą więcej czasu poświęcać pacjentom, a nie papierkowej robocie – wyjaśnia ekspert prezydenckiej Narodowej Rady Rozwoju.
– To rozwiązanie jest nam bardzo potrzebne, bo nie będziemy w stanie szybko wykształcić tylu lekarzy, ilu nam potrzeba. Pamiętajmy, że nie chodzi wyłącznie o braki kadrowe, tylko o dobre wykorzystanie wiedzy i umiejętności lekarzy. Są oni przygotowani do wykonywania stricte medycznych czynności, podczas gdy biurokracji w ochronie zdrowia jest coraz więcej – dodaje Zyta Kaźmierczak-Zagórska.
Opiekun pościeli łóżko
W przypadku pielęgniarek sprawa jest nieco prostsza, ponieważ zawód opiekuna medycznego, który miałby je odciążyć w części zadań, już istnieje. Niestety, nie cieszy się zbyt dużą popularnością. Zofia Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych, uważa, że nie został wystarczająco upowszechniony i nie jest odpowiednio wykorzystywany. Jej zdaniem opiekun medyczny powinien stać się jednym z zawodów współuczestniczących w bezpośredniej opiece nad pacjentami. Dlatego przygotowana przez resort zdrowia strategia na rzecz rozwoju pielęgniarstwa i położnictwa przewiduje wiele zmian w zakresie kompetencji i umiejętności tego zawodu. Chodzi o to, aby wykonująca go osoba mogła samodzielnie wykonywać proste czynności pielęgnacyjno-opiekuńcze wokół pacjenta. To pozwoliłoby pielęgniarkom skupić się na zadaniach medycznych.
Tam, gdzie opiekunowie już są, spełniają swoją funkcję. – W moim szpitalu pojawili się na niektórych oddziałach i bardzo wspierają pielęgniarki – przyznaje Zyta Kaźmierczak-Zagórska. W tym kontekście wskazuje także na stosunkowo nowy zawód ratownika medycznego. Podkreśla, że dzięki odpowiedniemu podziałowi kompetencji ratownicy znaleźli swoje miejsce również w szpitalach, a nie tylko na SOR i w pogotowiu.
Część ekspertów jest jednak zdania, że upowszechnienie zawodów pomocniczych nie rozwiąże dramatycznych braków kadrowych w zawodzie pielęgniarki i położnej. – Ale i tak musimy te dodatkowe zawody stworzyć, znaleźć dla nich miejsce w systemie i je sfinansować – podkreśla Piotr Czauderna. W przeciwnym wypadku nigdy nie wyjdziemy z krachu kadrowego. Jego zdaniem będzie on trwał minimum 12–15 lat i to pod warunkiem, że już teraz podejmiemy odpowiednie działania.