Zapowiedziane przez premier Beatę Szydło zmiany strukturalne w ministerstwach odłożyły rekonstrukcję rządu i ożywiły dyskusję, czy Ministerstwo Zdrowia powinno działać w oderwaniu od resortu pracy.



Jak nieoficjalnie wiemy, w kierownictwie partii była dyskutowana kwestia Ministerstwa Zdrowia. Chodzi zarówno o zwiększenie efektywności publicznych wydatków, w sytuacji gdy nakłady na zdrowie są zbyt niskie, jak i współpracę z cenioną za skuteczność we wdrażaniu programu 500 plus minister pracy Elżbietę Rafalską. Na razie decyzja polityczna nie zapadła, ale eksperci zwracają uwagę na konieczność integracji.
Pieniądze na opiekę zdrowotną rozproszone są poza NFZ i resortem zdrowia m.in. w podległych resortowi pracy ZUS (m.in. w zakresie rent, zasiłków chorobowych), Państwowym Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, w resortach edukacji, sportu. Państwo wydaje miliardy złotych na zwolnienia lekarskie dla osób, które nie są zdolne do pracy, ponieważ czekają na operację czy wizytę u specjalisty. Dlatego o połączeniu lub szukaniu synergii między funduszem chorobowym a NFZ kilkukrotnie mówił już głośno Andrzej Jacyna, szefujący obecnie funduszowi zdrowia. Wczoraj w czasie konferencji na SGH o zależności między leczeniem a zasiłkami chorobowymi i rentami z tytułu niezdolności do pracy czy rentami z tytułu niezdolności do pracy w rolnictwie mówił dr Marek Woch, Pełnomocnik Prezesa NFZ ds. Kontaktu z Organizacjami Pozarządowymi i Organami Władzy Publicznej.
Nie o liczbę chodzi
Co do tego, czy resorty trzeba połączyć, zdania są podzielone, ale wszyscy zgodnie twierdzą, że ścisła współpraca jest niezbędna. – Polityka społeczna i zdrowotna to właściwie jedna polityka i nie ma wątpliwości, że w sensie zarządczym powinna być skupiona w jednym ośrodku – twierdzi Stefan Bogusławski, prezes PEX PharmaSequence. – To, czy ministerstwa zostaną połączone, to kwestia wtórna. Chodzi o to, by pieniądze na programy społeczne skierowane do osób z problemami zdrowotnymi oraz programy nakierowane na diagnostykę i leczenie wydawać w sposób skoordynowany i by dawały wspólny efekt – podkreśla ekspert.
Z kolei Marek Woch przypomina, że w Polsce w latach 1960–1999 był resort zdrowia i opieki społecznej. Wiele państw ma je połączone. – Warianty są dwa: instytucjonalne połączenie, na które na razie nie ma zgody politycznej, lub procesowe, czyli połączenie baz danych, wspólne programy profilaktyki, kompleksowej opieki nad chorymi oraz inne przedsięwzięcia mające na celu jak najszybsze ograniczenie niezdolności do pracy – podpowiada Małgorzata Gałązka-Sobotka z Uczelni Łazarskiego.
Opieka nad seniorami
Zwolennikiem koordynacji zadań zdrowotnych jest też Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich.
– Dotyczyć to może np. relacji między domem pomocy społecznej a podległymi pod MZ hospicjum, zakładem opiekuńczo-leczniczym czy oddziałem psychiatrycznym. 13 proc. pacjentów w DPS jest leżących. Czy to jest jeszcze pomoc społeczna, czy już opieka zdrowotna? – pyta Wójcik. – W DPS wykonuje się niezbędne czynności medyczne, ale ośrodki te podlegają pod ministra pracy. Pielęgniarki w nich zatrudnione nie dostały np. podwyżek przyznanych przez rząd, ponieważ nie pracują w zakładzie leczniczym, choć wykonują podobne prace co zatrudnione w zakładach opiekuńczo-leczniczych – mówi Wójcik.
Podobnie jest z rehabilitacją. Jedni korzystają z niej w ramach NFZ w poradniach, inni w sanatoriach, kolejni mają ją z ZUS, KRUS czy PFRON, a nawet od lokalnego samorządu. Jak zwrócił uwagę NIK w raporcie dotyczącym dostępności i finansowania rehabilitacji leczniczej, brak koordynacji rehabilitacji leczniczej, społecznej i zawodowej może prowadzić do nieefektywnego wydawania środków oraz dublowania świadczeń przez różnych płatników.
Nawarstwienie kompetencji jest też w przypadku leków i wyrobów medycznych, które np. poza refundacją przez NFZ są dofinansowywane przez PFRON czy ośrodki pomocy społecznej. I nie wiadomo, kto z jakiej dodatkowej pomocy korzysta. – Przykładem są pieluchomajtki: liczba refundowanych przez NFZ, zdaniem chorych i lekarzy, dla wielu osób jest niewystarczająca. Ale część osób dodatkowo ma je finansowane z PFRON – mówi dr Marek Woch. Jego zdaniem powinny pochodzić z jednego miejsca, a ich liczba powinna być uzależniona od potrzeb pacjenta.
W przypadku leków odciążeni zostali seniorzy (rządowym programem 75 plus), ale problem mają np. rodzice dzieci chorych przewlekle. Zwłaszcza że część medykamentów zarejestrowana jest do stosowania dla dorosłych i tylko dla nich refundowana.
– Długoterminowo powinniśmy zastanowić się nad systemem refundacyjnym skierowanym przede wszystkim na osoby, które wymagają drogich terapii lub których nie stać na leczenie, np. rencistów. Do nich przede wszystkim powinny trafiać publiczne pieniądze – mówi Bogusławski.