Działy kadrowe firm z sektora finansowo-ubezpieczeniowego od dwóch lat nie mają chwili wytchnienia. A wszystko przez zamieszanie związane z wdrażaniem unijnych regulacji w zakresie wynagradzania pracowników, będących pokłosiem globalnego kryzysu finansowego sprzed 10 lat.
I tak z początkiem tego roku musiały się zmienić zasady wynagradzania osób odpowiedzialnych za wdrażanie w bankach ryzykownych działań, a więc przede wszystkim – wyższej kadry menedżerskiej.
Te zmiany, choć trudne do przeprowadzenia, dotyczyły jednak stosunkowo niewielkiej grupy osób. Obecnie zaś banki stoją przed koniecznością wdrożenia kolejnych zmian w obszarze wynagrodzeń – i tym razem zakrojonych na dużo większą skalę, bo obejmujących znaczną liczbę pracowników. Mianowicie: od połowy stycznia nowego roku powinny już mieć ukształtowane na nowo zasady wynagradzania osób zajmujących się sprzedażą produktów i usług bankowych. W tym zakresie muszą przede wszystkim przestawić się z wynagradzania za ilość na wynagradzanie za jakość i uwzględniać przy tym interesy konsumentów (i nie przekładać pod nie własnych czy pracodawcy).
A to w branży – w której niebagatelną rolę w strukturze płac zajmują premie i prowizje, będące jednym z głównych czynników motywacyjnych i zarazem środkiem do windowania wyników finansowych banków – może stanowić w praktyce nie lada wyzwanie.
W związku z ostatnimi zmianami wśród pracowników banków powstał jednak niemały popłoch. Docierały do nas nawet sygnały o tym, że przepisy unijne są tak bardzo ograniczające, że niektóre banki całkowicie rezygnują z premiowania pracowników. Te doniesienia – póki co – nie potwierdziły się, a prawnicy uspokajają: reorganizacja zasad wynagrodzeniowych w bankach wcale nie musi prowadzić do rezygnacji z premii, prowizji czy nagród. Aby móc je przyznać, trzeba jednak będzie spełnić trudniejsze warunki.