- Z perspektywy prawa do emerytury nasz projekt jest lepszy od propozycji Ministerstwa Rozwoju - zapewnia Marcin Zieleniecki, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.
W ubiegłym tygodniu przedstawili państwo projekt nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Zaproponowaliście w nim wydłużenie do 3 lat okresu preferencyjnego opłacania składek ZUS. Dlaczego akurat takie rozwiązanie?
Decyzja w sprawie przygotowania projektu podyktowana była danymi uzyskanymi z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Ministerstwa Finansów. Wynika z nich, że znaczna liczba podmiotów, które rozpoczęły prowadzenie działalności gospodarczej, po upływie dwuletniego okresu płacenia preferencyjnych składek zamyka ją. Rozważając różne możliwe warianty, które ograniczyłyby tę tendencję, uznaliśmy, że opcja zaproponowana w naszym projekcie jest najbardziej optymalna.
Wielu ekspertów było jednak zaskoczonych nową propozycją. Od wielu miesięcy procedowany jest przecież sztandarowy pomysł resortu rozwoju „ulga na start”.
Różne środowiska formułują swoje pomysły na rozwiązanie powyższego problemu. My, jako resort, który odpowiada za system ubezpieczeń społecznych, po analizie różnych koncepcji uznaliśmy wariant, który przyjęliśmy, za najlepszy – zarówno z punktu widzenia interesu samych ubezpieczonych, jak i całego systemu. Nasza inicjatywa nie powinna nikogo dziwić, ten obszar leży przecież w naszych kompetencjach.
Pojawiły się jednak głosy, że nowy projekt wprowadził chaos i dużą niepewność odnośnie co do kształtu przyszłych regulacji. Mówiło się nawet o konflikcie między resortami.
Określenie „konflikt” czy „spór” jest w tym przypadku zdecydowanie nie na miejscu. Dyskusja na temat różnych możliwych rozwiązań zmierzających do poprawy sytuacji osób ubezpieczonych rozpoczynających prowadzenie pozarolniczej działalności jest czymś naturalnym. Zgadzamy się co do diagnozy sytuacji, że zjawisko zamykania firm po upływie dwóch lat jest czymś niekorzystnym. W ministerstwie doszliśmy więc do wniosku, że musimy szukać rozwiązania, które byłoby dobre dla przedsiębiorców i systemu ubezpieczeń. Biorąc pod uwagę te dwa czynniki, nasza propozycja wydaje się najkorzystniejsza. Nie oznacza to jednak, że inne resorty nie mają możliwości przedstawienia swoich koncepcji rozwiązania tego problemu. Ostateczną decyzję w tym względzie i tak podejmie Rada Ministrów. Co też jeszcze nie oznacza, że w trakcie prac parlamentarnych zaproponowane przez nas rozwiązania nie zostaną zmodyfikowane.
A które z rozwiązań będzie miało priorytet?
Nie my o tym decydujemy. Do resortu należy jedynie inicjatywa.
Jaką przewagę nad projektem resortu rozwoju ma państwa pomysł?
Osoby rozpoczynające działalność często startują od zera, więc sześć miesięcy zwolnienia z obowiązku opłacania składek na pewno stanowiłoby dla nich spore odciążenie w tym newralgicznym okresie. Jeżeli jednak spojrzymy na tę propozycję z perspektywy przyszłego świadczenia, to ocena zmieni się diametralnie. Półroczny okres niepłacenia składek to czas, w którym nasza praca nie będzie miała wpływu na wysokość przyszłej emerytury. A dodatkowy rok korzystania z preferencji, jak by nie patrzeć, spowoduje przyrost świadczenia, które musimy traktować jako pewien cel, do którego każdy, kto rozpoczyna aktywność zawodową, powinien powoli zmierzać. Z perspektywy prawa do emerytury nasz wariant jest zatem lepszy.
Jedna z głównych obaw związanych z projektem dotyczy kręgu podmiotów, które ma objąć. Nowe regulacje mają dotyczyć bowiem osób, które rozpoczęły działalność po wejściu w życie zmienionej ustawy. A to może na kilka miesięcy wyhamować zakładanie nowych firm.
Rzeczywiście w projekcie zaproponowaliśmy, aby nowe przepisy objęły tych, którzy obecnie nie rozpoczęli jeszcze prowadzenia pozarolniczej działalności. Kształt zgłoszonej przez nas propozycji był uwarunkowany dwiema kwestiami. Po pierwsze zależało nam na tym, aby ta ustawa możliwie jak najszybciej mogła wejść w życie. Oczywiście dużo będzie zależało od tempa konsultacji międzyresortowych, decyzji Rady Ministrów oraz przebiegu prac w parlamencie. Niemniej zaproponowaliśmy możliwie najszybszą datę wejścia w życie ustawy. Druga kwestia dotyczy możliwości przygotowania się ZUS do wdrożenia projektu. Z uwagi na konieczność dostosowania systemu informatycznego do nowych przepisów zakład zastrzegał sobie co najmniej 9-miesięczny okres przygotowawczy. Z tego względu zaproponowaliśmy, aby nowe regulacje objęły tylko podmioty zarejestrowane po 31 grudnia 2017 r. Dawałoby to ZUS oddech i potrzebny czas na organizacyjne dostosowane się do nowej sytuacji. Dziś wiemy jednak, że organ nie będzie potrzebował tak długiego czasu. Otrzymujemy też sygnały, że podczas konsultacji międzyresortowych będą zgłaszane uwagi w tym zakresie. Dlatego niewykluczone, że to założenie projektu ulegnie zmianie. Poza kwestiami organizacyjnymi nie ma bowiem innych barier, które uniemożliwiałyby objęcie nowymi przepisami osób, które teraz korzystają z preferencji.
Propozycje ulg dla przedsiębiorców kłócą mi się jednak z doniesieniami medialnymi w sprawie planów dotyczących pełnego oskładkowania wszystkich umów cywilnoprawnych, w tym o dzieło. Czy w planach resortu są zmiany w tym obszarze?
W ubiegły piątek odbyła się konferencja, na której przedstawiono dane z baz ZUS i PIT. Wynika z nich, że blisko 4,6 mln osób zarabia lub dorabia na nieoskładkowanych umowach. To jednak nie oznacza, że pracujemy nad rozwiązaniami, które przymuszałyby je do opłacania składek. Takich planów nie ma. Żadne prace w tym obszarze się nie toczą.
Może zatem mają państwo w zanadrzu inne propozycje, które ułatwiłyby życie podmiotom już funkcjonującym na rynku? Eksperci zgodnie twierdzą, że projekt, który państwo przedstawili, to za mało, żeby uzdrowić głęboko dysfunkcjonalny system, a jedyne, co się zmieni, to to, że teraz przedsiębiorcy będą kończyć działalność nie po dwóch, ale po trzech latach.
Poczekajmy na wyniki konsultacji projektu, który zgłosiliśmy. Poza tym na ewentualne nowe rozwiązania musimy też spojrzeć z perspektywy różnych ulg występujących już dziś w systemie ubezpieczeń społecznych. A jest ich sporo. Przypomnę tylko, że już teraz składka na ubezpieczenia społeczne opłacana przez osoby rozpoczynające prowadzenie firmy jest relatywnie niska. Przez dwa lata jest ona bowiem obliczana od podstawy wymiaru nie niższej od 30 proc. minimalnego wynagrodzenia. Bez składki na ubezpieczenie zdrowotne comiesięczna składka na ubezpieczenia społeczne wynosi obecnie ok. 190 zł. To w porównaniu ze składkami na ubezpieczenia społeczne opłacanymi przez przedsiębiorców, którzy nie korzystają z ulgi (ok. 812 zł bez składki na ubezpieczenie zdrowotne), znacząca różnica. Osoby prowadzące pozarolniczą działalność korzystają również ze zwolnienia z obowiązku składkowego z tego tytułu, jeżeli równolegle pozostają w stosunku pracy. Funkcjonuje także ulga, która zwalnia pracujących na umowach cywilnoprawnych uczniów i studentów z obowiązku opłacania składek do osiągnięcia przez nich 26. roku życia. Takie preferencje nie mogą jednak trwać w nieskończoność, dlatego że niekorzystnie odbijają się one później na wysokości przyszłych emerytur, a to z kolei podważa sens objęcia tych osób obowiązkiem ubezpieczenia społecznego. System emerytalny jest bowiem zbudowany na zasadzie ekwiwalentności, tzn. kwota, która została wpłacona po zastosowaniu odpowiedniego algorytmu, determinuje wprost wysokość przyszłego świadczenia emerytalnego. Pamiętajmy też, że koszty ubezpieczenia społecznego różnej kategorii osób, które nie tworzą jednolitej struktury, muszą być zbliżone, inaczej będziemy mieli do czynienia z różnego rodzaju ekonomicznymi zachętami do nadużywania form zatrudnienia. Dlatego wydaje się, że granica stosowania różnego rodzaju preferencji w systemie ubezpieczenia społecznego musi zostać wyznaczona. W naszym projekcie określiliśmy ją po upływie trzech lat od momentu rozpoczęcia prowadzenia działalności.
Czyli na razie skupiają się państwo na projekcie i nowych zmian nie należy się spodziewać?
Poczekajmy na wyniki konsultacji międzyresortowych.