OCHRONA ZDROWIA
Dzięki czujności pracownika firmy przepakowującej oryginalne leki przeznaczone do sprzedaży w innych krajach udało się namierzyć w tym miesiącu partię podrabianych medykamentów, które mogły trafić do aptek na terenie UE. Proceder wykrył pracownik, który kilka miesięcy wcześniej przeszedł szkolenie zorganizowane przez inspekcję farmaceutyczną. Zaniepokojony skontaktował się w sprawie swoich wątpliwości z osobą prowadzącą szkolenie.
Choć o podróbkach leków mówi się głównie w kontekście sprzedaży przez internet, to ze względu na wysokie ceny medykamentów przestępcy próbują je także wprowadzać do legalnego obrotu.
– W tym przypadku Duńczyk poprzez firmę z Litwy zlecił przepakowanie produktu w Polsce. Chodzi o preparat na chorobę psychiczną kosztujący kilka tysięcy złotych za opakowanie – mówi DGP Paweł Trzciński, rzecznik GIF. Podróbki miały trafić na niemiecki rynek. GIF nie zdradza więcej szczegółów, ponieważ trwa jeszcze postępowanie w tej sprawie. – Wcześniej dostawaliśmy już sygnały, że ten produkt w Europie jest fałszowany dość często. Podobne przypadki zdarzały się już w kilku innych krajach. Na szczęście oszuści popełnili bardzo łatwy do wykrycia błąd, gdyż w kodzie punktowym pomylili liczbę dziurek – zamiast ośmiu wstawili jedenaście, na co zwrócił uwagę pracownik przepakowalni – wyjaśnia Trzciński. Dodaje, że teraz wykrycie podróbek jest trudne. Może to zmienić wdrożenie unijnej dyrektywy antyfałszywkowej, w ramach której każde opakowanie będzie mieć unikalny kod.
– Jednak na etapie przepakowywania udało nam się wykryć podróbki już kilka razy. Mieliśmy też przypadek, dzięki któremu w Hiszpanii zlikwidowano duży ośrodek podrabiania leków – informuje Trzciński. Tu też pomógł przypadek. – Do polskich służb zgłosił się drukarz, którego zaskoczyło, że ktoś zlecił mu wyprodukowanie dość dużej liczby opakowań do leków w języku hiszpańskim. Wysłaliśmy informacje do służb hiszpańskich z namiarami do osoby zlecającej te opakowania. Okazało się, że to była grupa Polaków, która w willi nad morzem zrobiła laboratorium chemiczne w podziemiach – wyjaśnia rzecznik GIF. Dzięki temu zlikwidowano szajkę podrabiają leki onkologiczne.
O przypadkach zdarzających się w Polsce mówią też eksperci. Podróbki bywają właśnie uwiarygodniane jako produkty z importu równoległego. – Spotykałem się też z podróbkami w aptekach i szpitalach oraz z lekarzami świadomie zaangażowanymi w import takich produktów – przyznaje Eryk Reims, prawnik specjalizujący się we własności intelektualnej. Od 2004 r. zajmuje się podrobionymi lekami jako pełnomocnik firm farmaceutycznych innowacyjnych i generycznych.
– Niestety ludzka chciwość nie zna granic i wystarczy jedna nieuczciwa osoba w całym łańcuchu legalnej dystrybucji, aby wprowadzić niebezpieczne podróbki do szpitali, hurtowni i aptek – wyjaśnia. Jak tłumaczy, może to nastąpić na końcowym etapie, gdzie np. aptekarz podmienia opakowania, ale też w hurtowniach, gdzie mieszane są legalne produkty z nielegalnymi. Najczęściej właśnie pod pozorem importu równoległego.
Problemem mogą być też leki, które ktoś ukradł i potem wprowadził do obiegu. – Jeden z moich klientów zauważył w swojej fabryce kradzież kilku tysięcy produktów, które powinny być przechowywane w niskiej temperaturze. Oczywiście przestępcy nie dbają o takie szczegóły podczas transportu – mówi Eryk Reims.
O tym, jak już wkrótce będzie można zapobiec takim sytuacjom, będziemy dyskutować dziś podczas debaty DGP poświęconej m.in. utworzeniu Krajowej Organizacji Weryfikacji Autentyczności Leków „KOWAL”. ⒸⓅ