Firmy mogą ostrzegać związkowców, którzy podają nieprawdziwe informacje na jej temat. Ale pozwy powinny dotyczyć całej organizacji, a nie konkretnego działacza.



Jeronimo Martins, właściciel sieci Biedronka, wezwał działaczy związkowych zatrudnionych w firmie do zaniechania naruszania dóbr osobistych spółki. Ostrzega, że jeśli nie powstrzymają się od nieprawdziwych – zdaniem pracodawcy – wypowiedzi publicznych na temat firmy, wystąpi na drogę sądową w celu obrony jej dobrego imienia. W piśmie skierowanym do związkowców wskazuje przykłady wypowiedzi, które zdaniem zatrudniającego naruszają jego dobra osobiste.
Firma ma oczywiście prawo bronić swojego dobrego imienia, jeśli uważa, że jest ono naruszane. Ale pojawia się pytanie, czy w takich przypadkach działanie pracodawcy nie utrudnia prowadzenia aktywności związkowej i w praktyce – czy nie jest formą zastraszenia reprezentantów załogi? Wątpliwe jest także kierowanie takich zarzutów w stosunku do konkretnych działaczy, a nie całego związku, który reprezentują.
Związki zawodowe w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Co wolno?
Obowiązujące przepisy gwarantują wiele swobód w zakresie prowadzenia działalności i ochronę działaczy. Nie są one jednak nieograniczone. Dla przykładu zgodnie z art. 1 Konwencji nr 135 Międzynarodowej Organizacji Pracy (ratyfikowanej przez Polskę) przedstawiciele pracowników w przedsiębiorstwie korzystają ze skutecznej ochrony przeciwko wszelkim aktom krzywdzącym, podjętym ze względu na ich charakter lub działalność jako przedstawicieli pracowników, ich przynależność związkową lub uczestnictwo w działalności związkowej, ale pod warunkiem, że działają zgodnie z obowiązującym prawem. To podstawowy wymóg, który muszą przestrzegać związki.
– Jeśli pracodawca jest w stanie wskazać podstawę faktyczną swoich roszczeń, czyli potwierdzić, że informacje przedstawiane przez działaczy są nieprawdziwe lub przekraczają granice dozwolonej krytyki, ma prawo chronić swoje dobre imię. Dla przykładu, jeśli związkowcy twierdzą, że firma zwolniła pracownika ze względu na jego działalność związkową, a jest to nieprawda, bo podstawą rozwiązania umowy były inne, obiektywne przyczyny rozwiązania umowy, może dochodzić swoich praw przed sądem. Nie stoi temu na przeszkodzie wolność i niezależność związkowa – wskazuje Robert Stępień, radca prawny z kancelarii Raczkowski Paruch.
Podkreśla, że firma może ostrzegać działaczy i wskazywać na konsekwencje ich działań, jeśli jest w stanie wykazać naruszenie swoich dóbr osobistych.
– Reakcja pracodawcy musi być jednak adekwatna w stosunku do działań związkowców. Powinna mieć podstawy w okolicznościach faktycznych (np. pojawiły się już wcześniej wypowiedzi godzące w dobre imię pracodawcy). Prewencyjne ostrzeganie o ewentualnych skutkach publicznych wypowiedzi reprezentantów załogi, niepoparte żadnymi szczególnymi powodami, mogłoby być uznane za ograniczanie wolności wypowiedzi czy utrudnianie działalności związkowej. Choć i takie ostrzeżenie należałoby dopuścić, jeżeli istnieją uzasadnione podejrzenia co do możliwości naruszenia dobrego imienia pracodawcy (bo np. pracownik grozi przekazaniem do mediów nieprawdziwych informacji) – dodaje.
Mówić ostrożnie
Z tej perspektywy sami związkowcy powinni pamiętać o ostrożniejszym doborze słów wypowiadanych publicznie.
– Jeśli wskazują, że firma łamie prawo i nie przedstawiają żadnych konkretnych zarzutów, muszą liczyć się z reakcją zatrudniającego. Podobnie nie można robić zasady z wyjątków. Jeśli pracodawca zatrudniający kilkaset osób przesunie urlop jednemu pracownikowi, nie powinno się twierdzić, że to ogólna praktyka – wyjaśnia Izabela Zawacka, radca prawny i wspólnik w kancelarii Wojewódka i Wspólnicy.
W tym sensie można posiłkować się interpretacjami i orzecznictwem dotyczącymi dopuszczalnej krytyki pracodawcy (przez pracowników, niekoniecznie związkowców). Zatrudniony ma do niej prawo, ale jeśli jego opinie będą przesadzone lub obraźliwe, musi liczyć się z konsekwencjami (ze zwolnieniem włącznie).
Pracodawca może zatem bronić się przed nieuzasadnionymi opiniami związkowców, ale wątpliwe jest to, czy może przedstawić zarzuty konkretnym działaczom, którzy przedstawiają informacje publicznie.
– Moim zdaniem jeżeli np. przewodniczący związku zawodowego nie wyrażał indywidualnej opinii, lecz wypowiadał się w imieniu związku, to pracodawca powinien pozwać związek zawodowy – uważa Izabela Zawacka.
Podkreśla, że jeżeli osoba fizyczna (przewodniczący związku) występował publicznie jako organ tej organizacji, to jej zachowanie jest elementem działania związku zawodowego jako osoby prawnej. Wynika to z art. 38 i 43 k.c. Ten pierwszy stanowi, że osoba prawna działa przez swoje organy w sposób przewidziany w ustawie i w opartym na niej statucie, a drugi – że przepisy o ochronie dóbr osobistych osób fizycznych stosuje się odpowiednio do osób prawnych.
– Oczywiście nie można następnie wykluczyć roszczenia regresowego związku wobec przewodniczącego (art. 441 par. 3 k.c.)., ale dopiero w przypadku wykazania jego winy – dodaje Izabela Zawacka.
Poprosiliśmy spółkę Jeronimo Martins o komentarz w sprawie pisma do związkowców. Firma odmówiła, powołując się na tajemnicę przedsiębiorstwa.