Specjalne placówki dziennego wsparcia dla dzieci działają tylko w co piątej gminie. Szkoda, bo tam, gdzie są, faktycznie pomagają



500 plus owszem, pomaga w zmniejszeniu ubóstwa wśród rodzin z dziećmi. Ale nie jest lekiem na wszystkie problemy. Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak funkcjonują placówki wsparcia dziennego, których zadaniem jest pomoc w wychowaniu dzieci z rodzin wieloproblemowych.
NIK skontrolowała i pochwaliła
– Z opieki takich świetlic korzystają często dzieci zaniedbane wychowawczo lub pochodzące z najuboższych rodzin. Mogą tam nie tylko nadrobić zaległości edukacyjne, lecz także mają szanse na budowanie zdrowych relacji społecznych i rozwijanie swoich zainteresowań – tłumaczy nam Maria Keller-Hamela, wiceprezeska Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, tworząca pierwsze w Polsce specjalistyczne Centrum Pomocy Dzieciom, które doświadczyły przemocy i wykorzystywania seksualnego. – Ciągle w Polsce jest za mało świetlic, programów wsparcia dzieci, zarówno tych publicznych prowadzonych przez samorządy, jak i tworzonych przez NGO-sy – dodaje.
DGP dotarł do wyników kontroli w tych ośrodkach. Izba je chwali. „Prawie wszystkie skontrolowane placówki wsparcia dziennego opracowywały diagnozy sytuacji dziecka i jego rodziny, programy pracy i dokonywały oceny postępów osiągniętych przez dziecko, zapewniając w ten sposób adekwatność wsparcia. Zapewniały swoim wychowankom wszechstronne wsparcie, począwszy od potrzeb podstawowych, jak opieka, bezpieczeństwo, a często również wyżywienie, przez pomoc w nauce, wsparcie emocjonalne w sytuacjach trudnych, aż po ciekawe zajęcia rozwojowe. Pozytywne efekty pracy z dziećmi w placówkach potwierdzili zgodnie, w anonimowych ankietach przeprowadzonych w toku kontroli, ich rodzice, nauczyciele, jak również same dzieci” – piszą kontrolerzy NIK.
Specjalistyczna pomoc bez specjalistów
Niestety, dodają: „Kompleksowość pomocy udzielanej wychowankom ogranicza fakt, że nie wszystkie świetlice prowadzone w formie specjalistycznej lub specjalistyczno-opiekuńczej zapewniały swoim podopiecznym pomoc specjalistyczną”. Czyli oferowały minimum opieki, bez terapeutów czy dodatkowych zajęć edukacyjnych.
Powód: niewystarczające finanse. Efekt: dziennie ośrodki pobytu działają jedynie w 18 proc. gmin w całym kraju, a ich liczba rośnie bardzo wolno. W kraju jest ich 1589 (w tym 647 publicznych prowadzonych przez gminy). W ciągu 3 lat ich liczba wzrosła o 232. Łącznie z ich pomocy korzysta niecałe 38 tys. dzieci, choć szacunkowy koszt tej pomocy jest niewielki – 4 tys. zł na dziecko rocznie.
Niestety, niektóre placówki są zamykane. Wśród 23 gmin zbadanych przez NIK taka sytuacja spotkała 12 świetlic i ognisk z 8 samorządów. Z kontroli NIK wynika też, że na 10,8 tys. dzieci potrzebujących pomocy i wsparcia opieką objętych było tylko 2 tys., czyli niecałe 20 proc. A to i tak jest niezły wynik, bo w całym kraju na opiekę w dziennych ośrodkach ma szanse zaledwie 9 proc. dzieci z rodzin mających problemy.
Decydenci mylą koszt z inwestycją
A chętnych nie brakuje. Na konkurs ogłoszony wiosną przez województwo małopolskie na dofinansowanie nowo tworzonych placówek wpłynęło aż 75 wniosków, przekraczając o ponad jedną czwartą dostępną pulę dofinansowania (100 mln zł).
Małopolska zdecydowała się na taką formułę, bo – jak wynika z raportu tamtejszego Obserwatorium Rozwoju Regionalnego – ewidentnie brakuje takiej opieki. – Zarówno w Małopolsce, jak i całym kraju obserwujemy nierównomierny rozkład placówek. Silniejsze wsparcie trzeba położyć na tworzenie i wspieranie placówek stosujących metodę pracy podwórkowej a także specjalistycznych, w przypadku których trzeba zatrudniać wyspecjalizowaną kadrę. Niedobór specjalistów jest tu jedną z najistotniejszych bolączek – tłumaczy nam Agnieszka Górniak, współautorka raportu. Dodaje, że deficyt placówek jest w znacznym stopniu spowodowany brakiem pieniędzy i bazy lokalowej oraz niską świadomością decydentów na temat znaczenia tych instytucji. W ich oczach wsparcie dla dzieci to koszt, a nie inwestycja.