W 2016 r. na walkę z bezrobociem wydano o prawie 900 mln zł mniej, niż planowano. W tym też w kasie zostaną pieniądze, mimo że do aktywizacji zostają najtrudniejsze przypadki osób bez pracy.
Rynek pracy jest najjaśniejszym punktem gospodarki od wielu kwartałów. Zgodnie ze statystykami, jakimi posługuje się Eurostat, za bezrobotne uznający osoby niemające pracy, ale gotowe ją podjąć w ciągu dwóch tygodni i aktywnie jej poszukujące w ostatnich czterech tygodniach, bezrobocie wynosi u nas zaledwie 4,8 proc. To daje nam szóstą pozycję w Unii Europejskiej z odsetkiem ludzi bez pracy niemal dwukrotnie niższym od średniej dla strefy euro.
Bezrobocie rejestrowane również z miesiąca na miesiąc bije rekordy spadków. W czerwcu – według resortu pracy – obniżyło się do 7,2 proc., z 7,4 proc. w maju. Chociaż to poprawa mniejsza od oczekiwań ekspertów i najsłabsza zniżka w szóstym miesiącu roku od 2009 r., to i tak jest to poziom nienotowany od ponad ćwierć wieku.
Pieniądze na walkę z bezrobociem / Dziennik Gazeta Prawna
Dobrą sytuację na rynku pracy widać także po kondycji państwowej kasy. Dotacja dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w pierwszym półroczu tego roku wyniosła 19 mld zł, co stanowiło nieco ponad 40 proc. planu na cały rok. W tym samym czasie ubiegłego roku wydatki związane z FUS były już wykonane w więcej niż połowie kwoty założonej w ustawie.
Przy tak niskiej stopie bezrobocia trudno oczekiwać, że sytuacja na rynku pracy będzie się nadal poprawiała równie dynamicznie. Oprócz oszczędności na dokładaniu do deficytowego FUS rząd ma dużą szansę zmniejszyć wydatki na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu. To potężna pozycja w budżecie państwa. W 2016 r. przewidziano na ten cel prawie 5,8 mld zł. Jednak dzięki temu, że rynek pracy wciąż pokazuje swoją moc, wydatki były o 626 mln zł mniejsze niż założono w ustawie budżetowej. To oznacza, że plan został zrealizowany na poziomie o prawie 10 proc. niższym, co było największym niewykonaniem od 2005 r., czyli wejścia w życie ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy.
Dzięki pieniądzom z państwowej kasy udało się zmniejszyć sezonowe zwyżki bezrobocia. Odsetek osób bez pracy, który rósł jesienią i zimą, w ubiegłym roku udało się powstrzymać. Publiczne pieniądze pomagają też aktywizować osoby bez pracy. Prawie 877 mln zł wypłacono jako jednorazowe środki na podjęcie działalności gospodarczej, dzięki czemu powstało 44,6 tys. nowych biznesów. W ramach prac interwencyjnych i robót publicznych pracę dostało ok. 80 tys. osób. Do tego państwo refundowało pracodawcom przygotowanie młodych do pracy, ich szkolenie, a nawet wynagrodzenia.
Razem z oszczędnościami na aktywnych formach przeciwdziałania bezrobociu mniej wydawane jest także na zasiłki. Na takie wsparcie może liczyć nie więcej niż 14 proc. zarejestrowanych w pośredniakach. W 2016 r. wypłaty z tego tytułu razem ze składkami na ubezpieczenie społeczne kosztowały budżet 2,3 mld zł i były o ponad 270 mln zł niższe od planu. Liczba zarejestrowanych w pośredniakach bezrobotnych na koniec ubiegłego roku wynosiła 1,34 mln osób i w ciągu roku obniżyła się o niemal 230 tys. osób, co przyniosło wymierne oszczędności budżetowe. Na to samo rząd może liczyć w tym roku, bo na koniec sierpnia bez pracy było 1,15 mln Polaków i w kolejnych miesiącach ta liczba jeszcze spadnie. Rząd zakłada, że bezrobocie rejestrowane na koniec roku wyniesie 7,2 proc., a przyszłego zaledwie 6,4 proc.
– Wydaje mi się, że sytuacja może być nawet lepsza, a w grudniu zobaczymy stopę bezrobocia w okolicy 6,6–6,7 proc. Połowa roku już za nami, a liczba bezrobotnych nieznacznie przekracza 7 proc. W miesiącach letnich pewnie jeszcze spadnie, a w okresie jesienno-zimowym wcale nie musi wzrosnąć – mówi Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego. Jej zdaniem, jeśli popatrzymy na rynek pracy przez pryzmat badania aktywności ekonomicznej ludności, gdzie bezrobocie jest mniejsze niż 5 proc., widać, że jest również przestrzeń dla spadku wskaźników rejestrowanych, które są zazwyczaj o ok. 2 pkt proc. wyższe.
– Nie zdziwię się więc, jeśli w przyszłym roku zobaczymy spadek stopy bezrobocia według tej metodologii poniżej 6 proc. Warto jednak zwrócić uwagę, że są coraz większe napięcia związane z problemami, jakie mają pracodawcy ze znalezieniem siły roboczej. Dodatkowo do aktywizacji zostały nam osoby najtrudniejsze, czyli takie, które nie chcą podjąć zatrudnienia albo są długotrwale bezrobotne – podkreśla Monika Kurtek.
Dlatego w tym roku rząd na walkę z bezrobociem – mimo optymizmu, jaki płynie z rynku pracy – postanowił przeznaczyć ponad 7 mld zł. Znów może pokazać duże oszczędności, chociaż gros pieniędzy ma pójść na pomoc dla osób, które nie mają pracy dłużej niż rok. To dzisiaj 674 tys. osób, czyli 56 proc. ogółu zarejestrowanych. Wśród nich bezrobotni w wieku 50+ stanowią 347,8 tys. osób, a młodzi do 30. roku życia 315 tys.