Udało nam się zmniejszyć polską biedę – ogłosili rządzący po tym, jak GUS podał najnowsze dane o zasięgu ubóstwa. To prawda. Ale tylko częściowo.
Z polską biedą to ciekawa historia. Najpierw długo była tematem tabu. Jeszcze kilkanaście lat temu miało to historyczne uzasadnienie. Jak pisała prof. Wielisława Warzywoda-Kruszyńska, temat był niewygodny zarówno dla polityków z obozu solidarnościowego, jak i przedstawicieli obozu postkomunistycznego. „Pierwsi, którzy uważali się za jedynych promotorów transformacji, podnosząc kwestię biedy, musieliby przyznać, że istnieje znacząca populacja, która »straciła« w rezultacie przemian przedstawianych wcześniej jako korzystne dla wszystkich; drudzy zaś naraziliby się na atak, że obecny stan rzeczy wynika z nieefektywności gospodarczej poprzedniego ustroju, za który ponoszą odpowiedzialność”.
Potem, gdy już nie dało się dłużej unikać tematu, ubóstwo traktowano jak problem, „który rozwiąże się sam, kiedy sytuacja gospodarki się poprawi”. Skutkiem ubocznym takiego nastawienia było to, że ubóstwo jako zjawisko społeczne pozostało nieobecne w debacie publicznej. Nie przyczyniło się to do głębszego zrozumienia biedy jako czegoś wielowymiarowego, na co nie ma prostych recept, a walka z czym prowadzona musi być jednocześnie na wielu frontach.
Pozostało
97%
treści
Powiązane
Reklama