W czerwcu ubiegłego roku dyrektorzy szkół i rodzice nerwowo wybierali wzory jednolitych strojów, zamawiali je u nowo powstających firm, które zwietrzyły dobry interes na ich szyciu, i mieli nadzieję, że dzieci założą je we wrześniu. W wielu szkołach mundurków nie ma do tej pory. Ich uczniowie mogą odetchnąć, bo od nowego roku zniknie obowiązek ich noszenia.
W czerwcu ubiegłego roku dyrektorzy szkół i rodzice nerwowo wybierali wzory jednolitych strojów, zamawiali je u nowo powstających firm, które zwietrzyły dobry interes na ich szyciu, i mieli nadzieję, że dzieci założą je we wrześniu. W wielu szkołach mundurków nie ma do tej pory. Ich uczniowie mogą odetchnąć, bo od nowego roku zniknie obowiązek ich noszenia. W znacznej części placówek operacja jednak udała się i dzieci chodzą w granatowych, brzydkich kamizelkach, za które rodzice musieli zapłacić. Na tym przykładzie ewidentnie widać, że zmiany w systemie oświaty muszą być szeroko konsultowane i wprowadzane rozważnie. Po mundurkach bowiem już za rok ślad pozostanie jedynie na kontach właścicieli zakładów krawieckich.