Według najnowszej wersji zmian emerytalnych roczna dopłata dla osób oszczędzających w PPK ma wynieść 240 zł – dowiedział się DGP
Jak zmieniała się wartość aktywów pracowniczych programów emerytalnych / Dziennik Gazeta Prawna
Autorzy rozwiązań emerytalnych modyfikują swoje pomysły. Według najnowszych każdy oszczędzający w pracowniczych planach kapitałowych – nowej formie pracowniczych ubezpieczeń emerytalnych – będzie mógł liczyć na 250 zł dopłaty powitalnej (poprzednio 240 zł). Wzrosła też dopłata roczna – do 240 zł. W poprzedniej wersji miała stanowić 6 proc. minimalnego wynagrodzenia, co dziś wynosi nieco ponad 120 zł.
Zwłaszcza w przypadku oszczędności od najniższych wynagrodzeń może to być sporą zachętą. By otrzymać dopłatę roczną, pracownik musi odprowadzić w ciągu roku składkę od co najmniej połowy przeciętnego wynagrodzenia. Dziś to 432 zł, więc dopłata roczna to niemal 60 proc. tej sumy. A roczna składka od minimalnego wynagrodzenia na PPK to 865 zł, czyli dopłata roczna to ponad 1/4 tej sumy, a dla wynagrodzenia zbliżonego do przeciętnej w wysokości 4,5 tys. zł, od którego składka na PPK to niemal 1,9 tys. zł rocznie, dopłata to 13 proc.
Opłata powitalna ma dopingować do szybkiego wejścia do systemu emerytur pracowniczych, dlatego ma być okresowa. Dostaną ją ci, którzy zaczną oszczędzać w PPK przed końcem 2020 r. Potencjalny krąg ubezpieczonych w PPK to 12 mln osób. Gdyby oszczędzanie wybrała 1/4 z nich, to koszt opłaty powitalnej wyniósłby 750 mln zł, jeśli połowa – to 1,5 mld zł. Byłby to wydatek jednorazowy. Porównywalne są koszty drugiej dopłaty, tyle że trzeba je będzie finansować co rok.
Razem z tymi modyfikacjami autorzy projektu proponują zmienić źródło finansowania. W pierwotnej wersji miała to być dotacja budżetowa przekazywana za pośrednictwem ZUS. Teraz – Fundusz Pracy. Składkę na fundusz płacą pracodawcy od wynagrodzeń pracowników, funduszem zarządza minister pracy (fundusz jest przeznaczony m.in. na zwalczanie bezrobocia). Eksperci sądzą, że finansowo pomysł jest do zrealizowania – zepnie się. Fundusz w ub.r. miał około 1 mld zł nadwyżki.
– Pomysł, by finansować zachęty do uczestnictwa w PPK z pieniędzy Funduszu Pracy, jest budżetowo realistyczny. Ale czy merytorycznie uzasadniony? – pyta Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. Jego zdaniem dobra sytuacja finansowa funduszu, która wynika z dobrej koniunktury na rynku pracy, zachęca decydentów do sięgania po jego środki i przeznaczania ich na rzeczy luźno związane z celami funkcjonowania FP.
Z funduszu miało być już finansowane np. całe szkolnictwo zawodowe. A resort zdrowia chciał na stałe wpisać do programów finansowanie staży podyplomowych lekarzy i pielęgniarek (w praktyce i tak pieniądze z FP idą na ten cel od 2009 r.).
Finansowanie zachęt do uczestnictwa w pracowniczych planach kapitałowych zwiększyłoby wydatki FP o kilkaset milionów złotych. Zdaniem Kozłowskiego dziś, gdy bezrobocie jest rekordowo niskie, a ci, którzy są bez pracy, często nie mają już prawa do zasiłku, fundusz może sobie poradzić z dodatkowym obciążeniem. Ale gdyby koniunktura się pogorszyła i wydatki na walkę z bezrobociem wzrosną, może być problem.
– Zwłaszcza że wartość aktywów funduszu stopniowo się kurczy, więc dłuższe utrzymywanie jego deficytu musiałoby się skończyć jakimś cięciem wydatków. W tej sprawie jesteśmy zgodni ze związkami zawodowymi i z niepokojem obserwujemy, w jaki sposób Fundusz Pracy zaczyna być traktowany: jak skarbonka – mówi ekspert Pracodawców RP.