Przepisy, które obowiązują od roku, nie zrujnowały polskich firm wysyłających swoich pracowników do innych krajów UE. Jednak KE kończy prace nad regulacjami, spod których może nie udać im się wyjść obronną ręką.
Minął rok od wejścia w życie ustawy z 10 czerwca 2016 r. o delegowaniu pracowników w ramach świadczenia usług (Dz.U. poz. 868). Obowiązuje ona od 18 czerwca 2016 r. Umożliwiła zagranicznym organom skuteczniejsze ściganie polskich firm, które łamią przepisy o delegowaniu w innych krajach UE. Zagraniczna inspekcja może np. skierować do Państwowej Inspekcji Pracy wniosek o udzielenie informacji o firmie wysyłającej za granicę pracowników. Może także zwrócić się do PIP o powiadomienie pracodawcy o nałożonej na niego sankcji za łamanie zasad delegowania obowiązujących w danym kraju, a nawet o egzekucję kar przez polski urząd skarbowy.
Czarne chmury
Wprowadzenia tych przepisów wymagała unijna dyrektywa wdrożeniowa. Firmy martwiły się, że będzie to gwóźdź do ich trumny. – Obawialiśmy się, że zagraniczne inspekcje będą nadużywały nowej możliwości i za niewielkie przewinienia nakładały sankcje, a dzięki stworzeniu ścieżki egzekucji tych kar przez polskie organy z łatwością wyeliminowałyby nasze firmy delegujące z rynku – przyznaje Radosław Gałka, ekspert Polskiej Izby Handlu. Sankcje w innych krajach UE za nieprzestrzeganie zasad delegowania mogą sięgać nawet 500 tys. euro, a ich skuteczna egzekucja szybko zrujnowałaby nasze firmy.
Jednak nowe regulacje nie pogrążyły przedsiębiorców. Jak sprawdziliśmy, jedynie w dwóch przypadkach zwrócono się do inspekcji pracy w sprawie pracowników delegowanych. Pierwszy wniosek z Austrii dotyczył powiadomienia pracodawcy delegującego pracownika z terytorium RP o nałożeniu kary administracyjnej.
– Wniosek dotyczy jednej firmy. Na każdego ze wspólników spółki z tytułu czterech decyzji nałożono karę po 16,5 tys. euro. Ogólna suma kar pieniężnych nałożonych na nich to 33 tys. euro (czyli łącznie ok. 138 600 zł – red.). Decyzje zostały przekazane do okręgowego inspektoratu pracy właściwego ze względu na siedzibę pracodawcy delegującego pracowników. Powiadomienie było skuteczne – informuje Danuta Rutkowska z GIP.
Drugi wniosek – ze Szwecji – to powiadomienie pracodawcy delegującego o egzekucji kary.
– Również dotyczy jednej firmy. Kwota kary to 15 271 koron (czyli ok. 6,6 tys. zł –red.). Wniosek został przekazany do okręgowego inspektoratu pracy właściwego ze względu na siedzibę pracodawcy delegującego pracowników. Sprawa jest w toku – wyjaśnia Danuta Rutkowska.
Kolejne zmiany
– Na razie nie spełniły się czarne scenariusze – mówi Marek Truskolaski, prezes Work Express. Jego zdaniem z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że w ustawie implementującej unijne przepisy wpisano, że egzekucja sankcji, których spłaty domagałyby się zagraniczne organy, nie będzie przebiegać automatycznie. Wniosek najpierw będzie weryfikowany przez PIP. Ponadto z ustawy wynika, że pieniądze ściągnięte przez polskie organy zasilałyby budżet RP. To również zniechęca zagraniczne instytucje do korzystania z tej możliwości. Drugi powód to zdaniem Truskolaskiego prace nad innym projektem Komisji Europejskiej zmian w dyrektywie o delegowaniu, ale w tzw. podstawowej.
– Państwa, które zabiegały o dyrektywę wdrożeniową, uznały, że nie będzie ona skutecznym narzędziem do pozbycia się pracowników delegowanych m.in. przez sposób implementowania jej przepisów przez państwa członkowskie. Szukają więc innych sposobów – dodaje Marek Truskolaski. Projekt KE w sprawie zmian w dyrektywie podstawowej, jeżeli zostanie przyjęty w proponowanym przez nią kształcie, automatycznie wykluczyłby polskie firmy z rynku. Proponuje on m.in. wprowadzenie zasady „równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu”. Firma wysyłająca pracownika na kilka miesięcy np. do Francji musiałaby mu płacić dokładnie takie samo wynagrodzenie, jakie obowiązuje w tym kraju, łącznie ze wszystkimi dodatkami, np. na święta, dojazdy itd. Obecnie ma zagwarantować tylko, że nie będzie zarabiać poniżej płacy minimalnej. To oznaczałoby znaczne podniesienie kosztów delegowania pracowników za granicę.
– Dyrektywa wdrożeniowa została osierocona. Jej pomysłodawcom nie zależy już tak bardzo na jej skutecznym egzekwowaniu. Nie ma presji na jej implementację. KE skupiła się na projekcie zmian w dyrektywie podstawowej, a zależy na nim głównie krajom starej UE, przede wszystkim Francji, i Beneluksu – dodaje Truskolaski.
Część państw UE do tej pory nie implementowała przepisów dyrektywy wdrożeniowej. – Na razie KE nie wyciągnęła żadnych konsekwencji wobec krajów, które nie implementowały tych przepisów albo które wprowadziły je po terminie. Widać, że całą swoją energię poświęca projektowi nowelizacji dyrektywy podstawowej – potwierdza dr Marek Benio, wiceprezes Inicjatywy Mobilności Pracy.
Wśród państw, które zwlekają z jej przyjęciem, są m.in. Chorwacja, Portugalia czy Cypr. Wiele krajów zrobiło to dopiero po terminie, np. Hiszpania pod koniec maja. Hiszpańska ustawa zakłada, że w przypadku pobytu pracownika wynoszącego co najmniej osiem dni pracodawca musi spełnić wiele obowiązków. Po pierwsze – dokonać notyfikacji delegowania pracownika za pomocą środków komunikacji elektronicznej. Zgłoszenie to powinno zawierać wszystkie informacje niezbędne do zidentyfikowania usługi, która ma zostać wykonana (m.in. dane firmy, pracownika, początek delegowania i jego przewidywany czas). Po drugie – wyznaczyć reprezentanta w Hiszpanii, który będzie odpowiedzialny przed instytucjami tego kraju za naruszenie przepisów przez zagranicznego pracodawcę.
PIP ma coraz więcej obowiązków / Dziennik Gazeta Prawna