Za każdego pracownika wysłanego nad Loarę trzeba będzie zapłacić kilkadziesiąt euro. Polskie firmy uważają, że to kolejna regulacja niezgodna z prawem unijnym.
Francja uchwaliła przepis, zgodnie z którym firmy z siedzibą poza tym krajem, delegujące pracowników, będą zobowiązane do uiszczenia jednorazowej opłaty 40 euro za każdego zatrudnionego. Dekret w tej sprawie opublikowano 5 maja 2017 r. we francuskim Dzienniku Ustaw. Ma wejść w życie najpóźniej 1 stycznia 2018 r. Opłata ma, według twórców uregulowania, kompensować koszty stworzenia elektronicznego systemu deklaracji i kontroli związanego z przyjmowaniem pracowników.
– W rzeczywistości jednak zagraniczni pracodawcy będą finansować dodatkowy system ograniczający im realizację legalnych usług delegowania na terenie Francji – uważa dr Marcin Kiełbasa z Inicjatywy Mobilności Pracy. Przedsiębiorcy wysyłający pracowników do Francji będą wnosić opłaty w systemie elektronicznym – przy pomocy specjalnej strony internetowej, która dopiero powstanie.
– Opłata ta jest niewątpliwie niezgodna z prawem Unii Europejskiej. Narusza wymóg tzw. lojalnej współpracy państw członkowskich. Obowiązująca obecnie dyrektywa wdrożeniowa daje wystarczające narzędzia kontroli firm delegujących pracowników. Każdy następny system należy traktować jako próbę nałożenia nadmiernych restrykcji i ograniczania swobody przepływu usług na unijnym rynku – mówi dr Marcin Kiełbasa.
Wyjaśnia, że zgodnie z unijnym prawem Komisja Europejska powinna co do zasady wszcząć postępowanie przeciw Francji z art. 258 TFUE (Traktatu o funkcjonowaniu UE). Gdyby tak się stało, kraj ten miałby dwa miesiące na ustosunkowanie się do tzw. uzasadnionej opinii Komisji. W przypadku niezastosowania się do niej Komisja mogłaby wnieść sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu, a ten mógłby nałożyć karę finansową.
– Istnieje jednak obawa, że Komisja Europejska nie podejmie takich kroków. Teoretycznie wnieść sprawę mógłby również jeden z krajów unijnych, w rzeczywistości jednak takie skargi zdarzają się bardzo rzadko – co wynika zarówno z przyczyn politycznych, jak i praktycznych. Dotychczas TSUE wydał wyroki jedynie w trzech takich sprawach – ostatnią była skarga Hiszpanii przeciwko Wielkiej Brytanii z 2004 r. dotycząca wyborów do Parlamentu Europejskiego w Gibraltarze – komentuje dr Marcin Kiełbasa.
Spór o pracowników delegowanych coraz bardziej dzieli Europę, tymczasem nad zmianą zasad delegowania pracuje Komisja Europejska. Zaproponowała projekt dyrektywy, który zakłada wprowadzenie „równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu.” To oznacza, że polskie firmy delegujące np. do Francji musiałyby płacić Polakom dokładnie takie samo wynagrodzenie (wraz z dodatkami), jakie otrzymają lokali pracownicy.
Szacuje się, że tylko 0,4 proc. etatów w UE to osoby delegowane. Polska jest w tym zakresie zdecydowanym liderem, wysyłając co piątego pracownika delegowanego w Unii. W 2016 r. było to blisko pół miliona osób. Jak wskazuje Inicjatywa Mobilności Pracy, na skutek wprowadzanych w Europie zmian kłopoty mogą dosięgnąć tysięcy polskich firm usługowych. Pracę może stracić od 400 do 900 tys. zatrudnionych z Polski.