Nowe przepisy ustawy emerytalnej, które weszły w życie 18 kwietnia, ograniczają możliwość zmiany lub uchylenia ostatecznych decyzji wydanych przez organ rentowy. Ustalają bowiem konkretne przesłanki i terminy, w których może to nastąpić.
Chciałoby się rzec: wreszcie koniec z omnipotencją ZUS, ubezpieczeni nie będą już karani za jego własne błędy. Pomyłki organu rentowego były bowiem również podstawą ponownego zbadania sprawy i wydania decyzji – także mniej korzystnej dla świadczeniobiorców. Jednak zmiana przepisów wbrew pozorom nie zawsze będzie korzystna dla ubezpieczonych. A to dlatego, że zakład od kilku lat stosował własną, korzystną dla ubezpieczonych, praktykę. Skąd się wzięła taka łagodność organu? Otóż wymogły ją orzeczenia Sądu Najwyższego, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Trybunału Konstytucyjnego. Ten ostatni zakwestionował poprzednią regulację, która pozwalała na wzruszanie decyzji ZUS bezterminowo i w każdej sytuacji, gdy zakład się pomylił. Po tym wyroku organ rentowy zrewidował swoją praktykę i ustalił nowe zasady postępowania. Między innymi przestał kwestionować te decyzje, w których błędne rozstrzygnięcie nastąpiło wskutek jego pomyłki, a postępowania wszczynał zaś wtedy, gdy np. pojawiły się nowe dowody, nieznane przed wydaniem pierwotnej decyzji.
Zachowawcze podejście ZUS nie znalazło jednak uznania u ustawodawcy. Posłowie, przyjmując przepisy, które miały realizować wyrok TK, najwyraźniej stwierdzili, że ubezpieczeni nie potrzebują aż takiej ochrony, jaką ostatnio gwarantował im zakład, pora zaś zadbać o interesy organu rentowego. Nowe regulacje pozwalają znowu wzruszać decyzje wydane na skutek błędu ZUS, choć jednocześnie przewidują na to krótki termin i zabraniają rozstrzygnięć powodujących nadmierne obciążenie dla ubezpieczonych, m.in. ze względu na ich sytuację osobistą lub materialną. To, czy decyzja może wywołać takie skutki, będą jednak rozstrzygać pracownicy ZUS, a ubezpieczony niejednokrotnie po sprawiedliwość będzie musiał iść do sądu.