Narodowy Fundusz Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia chcą zlikwidować kolejki do usunięcia katarakty.
Dziennik Gazeta Prawna



W marcu – na zlecenie resortu zdrowia – na zabiegi usuwania zaćmy przeznaczono dodatkwo 57 mln zł. Z nieoficjalnych informacji wynika, że NFZ rozważa też dodanie kolejnych 60 mln zł w drugiej połowie roku.
Operacje zaćmy to pięta achillesowa naszego systemu zdrowia: ponad 500 tys. pacjentów w Polsce czeka na zabieg średnio blisko dwa lata. A recepta na rozwiązanie tego problemu jest bardzo prosta: okuliści są, zabieg jest nieskomplikowany, potrzeba tylko więcej pieniędzy.
Marzeniem NFZ jest to, żeby Polska znalazła się w grupie państw, które oferują najlepsze warunki usuwania zaćmy. Punktem odniesienia jest ranking „Euro Health Consumer Index” porównujący dostęp do leczenia w różnych krajach europejskich. Indeks bierze pod uwagę 48 wskaźników mierzących jakość służby zdrowia, m.in. liczbę zabiegów usuwania zaćmy, przeszczepów i skuteczność opieki onkologicznej. Do zeszłego roku w kategorii analizującej zaćmę zawsze trafialiśmy do najgorszej grupy z najdłuższym czasem oczekiwania.
Żeby znaleźć się w gronie najlepiej ocenianych państw, należałoby osiągnąć wskaźnik: od 5 do 7 tys. osób operowanych na 100 tys. 65-latków. W zeszłorocznym rankingu po raz pierwszy przeskoczyliśmy do środkowej grupy, ale zamykaliśmy stawkę z 3 tys. operacji na 100 tys. seniorów.
Żeby znaleźć się wśród najlepszych, należałoby zwiększyć dostępność operacji o ponad 60 proc. Oznacza to, że jeżeli w zeszłym roku wydano 500 mln zł na wszystkie zabiegi – to potrzeba dodatkowych ok. 330 mln zł.
W marcu do regionalnych oddziałów Narodowego Funduszu Zdrowia trafiły dodatkowe pieniądze, które pozwolą przyjąć ponad 24 tys. pacjentów więcej niż w poprzednim roku, w którym wykonano ok. 250 tys. zabiegów.
– To oczywiście nadal za mało. Dlatego rozważamy, żeby w tym roku dać przynajmniej kolejne tyle – mówi jeden z urzędników NFZ. Podkreśla, że na razie nie zapadły żadne wiążące decyzje.
Jedynym momentem na wprowadzenie takiego rozwiązania mogłaby być połowa roku. NFZ planuje wtedy rozwiązanie rezerwy i dodanie pieniędzy szpitalom w związku z podwyżką wyceny punktów, w których szpitale rozliczają się z funduszem. W tym czasie planowane jest także wprowadzenie sieci szpitali (nowych zasad finansowania leczenia). Być może przy okazji znalazłyby się pieniądze na zaćmę.
Kolejną motywacją do zmian może być to, że Polacy masowo omijają kolejki dzięki możliwości leczenia za granicą za pieniądze NFZ. Jeżdżą najczęściej do Czech. Tutaj zazwyczaj z dnia na dzień mogą wykonać operację w prywatnej placówce. Często kliniki organizują dojazd, a także zatrudniają polskojęzycznych konsultantów, żeby przyciągnąć jak najwięcej pacjentów znad Wisły. Zgodnie z dyrektywą transgraniczną NFZ musi zapłacić za każdy taki zabieg – oddaje pacjentowi tyle, ile zapłaciłby za niego w kraju. W Czechach cena jest na zbliżonym poziomie, ok. 2 tys. zł. W efekcie w 2016 r. na operację wyjechało niemal 9 tys. osób.
Tymczasem te pieniądze mogłyby trafić do polskich klinik. Środki zarezerwowane na leczenie transgraniczne to ok. 400 mln zł, wykorzystywanych jest ok. 5 proc. Z czego i tak większość (90 proc.) idzie do naszych południowych sąsiadów na leczenie zaćmy.
Na rozwiązaniu problemu z zaćmą Ministerstwu Zdrowia i NFZ zależy nie tylko z powodów ambicjonalnych, żeby znaleźć się na lepszym miejscu w międzynarodowych rankingach, ale także z powodów ekonomicznych. Utrata prawidłowego widzenia powoduje, że osoby aktywne zawodowo przechodzą na rentę, a osoby na emeryturze stają się niesamodzielne – i albo musi opiekować się nimi ktoś z rodziny (często osoba pracująca), albo korzystają z pomocy opieki społecznej, czyli generują kolejne wydatki państwa. – Każde dodatkowe pieniądze to dobra wiadomość, bo czas oczekiwania na leczenie zaćmy świadczy o jakości nie tylko systemu, ale także życia pacjentów – ocenia prof. Marek Rękas, konsultant krajowy ds. okulistyki. Jego zdaniem wraz z lepszym finansowaniem powinna wzrosnąć liczba placówek przyjmujących na zabiegi w trybie jednodniowym – w taki sposób jest ich wykonywanych obecnie 14 proc. (w większości zachodnich państw UE wskaźnik ten wynosi ok. 70 proc.), reszta pacjentów jest przyjmowana do szpitala.
Okuliści są, zabieg jest prosty, potrzeba tylko więcej pieniędzy
Wydłużyły się kolejki do geriatry, skróciły do chirurga plastycznego
Trzy miesiące – tyle średnio czekamy na leczenie w Polsce. Od lat nic się nie poprawiło. Kolejka w porównaniu do 2012 r. zwiększyła się o 12 dni. To wyniki najnowszego barometru Fundacji Watch Health Care.
Najbardziej wzrósł czas oczekiwania do geriatry – o dwa miesiące, do ponad siedmiu miesięcy.
W porównaniu z końcem zeszłego roku wzrósł też czas oczekiwania w dziesięciu dziedzinach medycyny, a tylko w czterech się skrócił (w tym w chirurgii plastycznej).
Najbardziej poprawiło się w ortopedii i traumatologii narządu ruchu, gdzie średni czas oczekiwana spadł do... 11,2 mies.
Dorośli najdłużej czekają – tak jak w poprzednich latach – na protezoplastykę stawu kolanowego (42,9 mies.) i operację usunięcia zaćmy (22,4 mies.).
Dzieci stoją w najdłuższych kolejkach do ortodonty – 9,5 mies., reumatologa – 5,3 mies., kardiologa – 4 mies., a na okulistę i urologa czekają 3,8 mies.
Z danych WHC wynika, że nawet na neonatologa, czyli lekarza zajmującego się dzieckiem w okresie noworodkowym, czyli w pierwszych czterech tygodniach życia, czeka się ok. 10 dni.