Jeżeli sąd nie ustali, czy wydana przez organ rentowy decyzja dotycząca przyznania świadczenia była poprawna, i umorzy sprawę wskutek zaistnienia nowych okoliczności – koszty poniesie zakład.
Interpretacja art. 47714 par. 4 kodeksu postępowania cywilnego od wielu lat jest przedmiotem sporów. Sam przepis wydaje się dość klarowny. Stanowi bowiem, że w sprawie o świadczenie z ubezpieczeń społecznych, do którego prawo jest uzależnione od stwierdzenia niezdolności do pracy (o ile podstawę do wydania decyzji stanowi orzeczenie lekarza orzecznika ZUS lub komisji), w przypadku wystąpienia nowych okoliczności dotyczących schorzenia – sąd nie orzeka co do istoty sprawy. Ogranicza swoje działanie do uchylenia decyzji organu rentowego, przekazania mu ponownie sprawy i umorzenia całego postępowania. Chodzi np. o sytuację, gdy ZUS wyda decyzję odmowną osobie, która ubiega się o rentę, ta się od niej odwoła, a w międzyczasie jej stan się pogarsza. W takiej sytuacji sąd nie zajmie się tym, czy decyzja ZUS była właściwa, czy nie, bo i tak zakład musiałby lada moment rozpatrzeć kolejny wniosek w związku ze zmianą stanu zdrowia ubiegającego się o rentę.
Jestem zwycięzcą
Chodzi o to, kto przegrywa sprawę umorzoną na podstawie art. 47714 par. 4 k.p.c. Czy wnioskodawca, który przecież nie ponosi winy za to, że rozchorował się bardziej niż w momencie rozpatrzenia wniosku przez ZUS, czy może organ rentowy, który być może wydał właściwą decyzję? Sądy były w tej kwestii podzielone, ale w ostatnich latach dominowało to pierwsze stanowisko i płacili obywatele. Teraz jednak karta się odwróciła. To za sprawą postanowienia Sądu Apelacyjnego w Katowicach, który zajął jednoznaczne stanowisko. Jest ono prawomocne.
„Oceny, kto w tej sytuacji jest stroną wygrywającą spór, należy dokonać z uwzględnieniem tego, dla której z nich korzystny jest skutek w postaci uchylenia zaskarżonej decyzji. W tym kontekście oczywistym jest, że stroną wygrywającą postępowanie sądowe jest ubezpieczony” – wskazał w uzasadnieniu. I dodał, że orzeczenie kasatoryjne wydane w odniesieniu do decyzji wydanej przez organ rentowy zawsze należy traktować jako jednoznacznie niekorzystne dla niego. On zatem jest stroną przegrywającą.
ZUS kwestionował takie podejście. Wykazywał, że nie powinien ponosić konsekwencji za wydanie decyzji, która mogła być poprawna.
– Nie ma to żadnego znaczenia dla sprawy – skwitował jednak sąd apelacyjny. I przypomniał, że przepisy procedury cywilnej przewidują uchylenie decyzji niezależnie od zaistnienia zawinienia przy jej wydaniu. A ktoś przecież musi zostać uznany za stronę przegrywającą.
Solidaryzm społeczny
– Orzeczenie bez wątpienia jest przełomowe – twierdzi Dorota Wolicka, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, ekspertka w dziedzinie ubezpieczeń społecznych. Przypomina, że spór tak naprawdę nie toczył się przecież o to, czy koszty ma ponieść obywatel, czy ZUS. Właściwsze jest postawienie sprawy: czy zapłacić ma jeden obywatel, czy ogół obywateli składających się na funkcjonowanie organu rentowego.
– Na tak postawione pytanie mimo wszystko odpowiadam: zapłacić powinniśmy wszyscy – twierdzi Wolicka. Jej zdaniem należy w niniejszej sytuacji mówić o solidaryzmie społecznym, który przejawia się tym, iż nie można obciążyć wydatkami jednostki, której w postępowaniu sądowym nie udowodniono braku racji. Z dwojga złego lepiej więc –aby płacił „niewinny” ZUS, niż „niewinny” obywatel.
– Inna rzecz, że problem w znaczącej mierze wynika z opieszałości działania wymiaru sprawiedliwości – spostrzega Wolicka. A to dlatego, że warunkiem konieczności umorzenia sprawy na podstawie art. 47714 par. 4 k.p.c. jest pojawienie się nowych okoliczności związanych ze stanem zdrowia ubezpieczonego. Gdyby zaś sądy rozpatrywały odwołania od decyzji ZUS w ciągu miesiąca, a nie kilku bądź kilkunastu, ryzyko wystąpienia zmian u wnioskodawców byłoby znacznie mniejsze.
ORZECZNICTWO
Postanowienie Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 28 listopada 2016 r., sygn. akt III AUz 345/16 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia