Przedsiębiorca zastanawiający się nad założeniem firmy transportowej powinien rozpatrzyć wszystkie za i przeciw wejścia w ten biznes.
Plusem jest ostatnio taniejąca w dużym tempie ropa, której cena zbliża się do poziomu sprzed dwóch, trzech lat. Jeszcze latem za litr oleju napędowego trzeba było zapłacić blisko 4,8 zł. Teraz cena spadła nawet do 3,6 zł za litr. To ważna wskazówka do rozpoczęcia działalności, ponieważ aż 60 proc. wszystkich kosztów firmy transportowej to właśnie rachunki za paliwo.
- Ostatnie spadki oznaczają zmniejszenie kosztów działalności aż o 25 proc. - przyznaje Paweł Tokarski, właściciel niewielkiej firmy transportowej na Mazowszu.
Minusem może być spowolnienie gospodarcze, które powoli obejmuje też Polskę. A to może oznaczać mniejszą liczbę zleceń. Ale wcale nie musi.
- Mimo wszystko w Polsce nadal będzie się dużo inwestować, a więc i wozić - mówi Tokarski.
- Budowa i remonty dróg, nowe centra handlowe, osiedla mieszkaniowe i obiekty sportowe - te wszystkie budowy nie staną z dnia na dzień. W tej sytuacji zawsze jest szansa, żeby zostać podwykonawcą jakiejś większej firmy, która wygrywa przetargi na samorządowe inwestycje. Nie potrzeba do tego wcale niejasnych powiązań. Trzeba uważnie obserwować ogłoszenia przetargowe i wyrobić sobie na rynku markę firmy, na której można polegać - zaznacza Tokarski.
Zanim jednak zaczniemy zarabiać, musimy pamiętać, że w Polsce każda forma odpłatnego wykonywania transportu rzeczy lub osób wymaga posiadania licencji. Nie wolno o niej zapomnieć, bo za jej brak grozi kara w wysokości 8 tys. zł.
Po licencję na transport krajowy należy zgłaszać się do starostwa, właściwego dla miejsca działalności firmy. Licencje międzynarodowe wydaje Biuro Obsługi Transportu Międzynarodowego. Zanim jednak złoży się wizytę w urzędzie, trzeba zgromadzić pokaźną liczbę dokumentów i jeszcze większą ilość gotówki. Ale po kolei.

Lista dokumentów

Składając wniosek o licencję trzeba być pewnym, że spełnia się zakładany w ustawie wymóg dobrej reputacji. Odpowiednie zaświadczenie można uzyskać z Krajowego Rejestru Karnego. W praktyce oznacza to, że licencji na transport krajowy nie będą mogły otrzymać firmy, których członkowie zarządów zostały skazane prawomocnymi wyrokami za przestępstwa umyślne (karne skarbowe, przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, mieniu, warunkom płacy i pracy, wiarygodności dokumentów, ochronie środowiska) i wydano w stosunku do tych osób prawomocne orzeczenie zakazujące wykonywania działalności gospodarczej w zakresie transportu drogowego.
Ponadto co najmniej jedna osoba zarządzająca firmą musi pochwalić się posiadaniem certyfikatu kompetencji zawodowej. Certyfikat uzyskuje się po zdaniu dwuetapowego egzaminu w oddziałach Instytutu Transportu Samochodowego, gdzie zaznacza się odpowiedzi w teście wielokrotnego wyboru, a także rozwiązuje zadania pisemne z zakresu transportu krajowego i międzynarodowego. Dla osób posiadających co najmniej pięcioletnią praktykę, przeprowadza się test potwierdzający ich wiedzę. W każdym wypadku zdający musi uzyskać wynik na poziomie co najmniej 60 proc. prawidłowych odpowiedzi. Praktyka wskazuje, że wieloletnie doświadczenie w branży transportowej nie gwarantuje uzyskania pozytywnego wyniku na egzaminie.
- Trzeba się do niego solidnie przygotować - mówią transportowcy.
Nie trzeba tego robić samemu i można skorzystać z kursów przygotowawczych do egzaminu. Szkolenia prowadzone są przez instytucje związane z transportem albo np. przez ośrodki ruchu drogowego. Koszt dla przewoźników z pięcioletnią praktyką to około 300-500 zł, o dla osób o mniejszym stażu około 400-500 zł.
Kierowca nie może także posiadać przeciwwskazań zdrowotnych ani psychologicznych do pracy w swoim zawodzie, co powinny potwierdzać odpowiednie zaświadczenia lekarskie.
Posiadając już świadectwo niekaralności, a także certyfikat kompetencji zawodowej, można śmiało iść dalej. Pod warunkiem że ma się środki na rozkręcenie firmy - a te tylko wymagane prawem są niemałe.

Potrzebne zabezpieczenia

Prawo wymaga, by przedsiębiorca miał zabezpieczone środki finansowe w wysokości 9 tys. euro na pierwszy pojazd i 5 tys. euro na każdy kolejny. Dodatkowo wymagane jest 50 tys. euro zabezpieczenia przy wykonywaniu transportu drogowego w zakresie pośrednictwa rzeczy, tzw. spedycji. Sytuację materialną firmy potwierdza się rocznym sprawozdaniem finansowym oraz dokumentami potwierdzającymi posiadanie wystarczających środków pieniężnych, w gotówce lub na rachunkach bankowych. Możliwe jest też zabezpieczenie w postaci akcji, zbywalnych udziałów, poręczeń bankowych lub tytułów do nieruchomości. Jak wiadomo, zakup samochodu za 9 tys. euro, czyli obecnie za ok. 35 tys. zł jest mało realny, jeśli myślimy o transporcie ciężarowym. Przygotować się trzeba na wydatek minimum 10 tys. euro w przypadku lekkiego pojazdu w dobrym stanie o dopuszczalnej masie całkowitej ok. 12 ton. Używany ciągnik siodłowy to już około 20-30 tys. euro. Nowe pojazdy mogą kosztować nawet 100 tys. euro, a nawet więcej. Generalnie z pozyskaniem nowego sprzętu do firmy nie ma dziś problemów.
Zakup sprzętu używanego jest o tyle trudny, że rynek wtórny jest mocno przesiany i trudno znaleźć niedrogi pojazd, w dobrym stanie, z tachografem analogowym (cyfrowe są ciągle niechętnie przyjmowane przez przewoźników). Nie powinno być za to problemów z finansowaniem sprzętu - firmy leasingowe nadal czynią to chętnie. Decydując się na leasing pojazdów, trzeba dokładnie jednak przekalkulować możliwości przychodowe nowej firmy. Każdy przestój generuje bowiem stratę, tymczasem firma leasingowa niezależnie od tego będzie domagała się regularnych spłat.
Andrzej Kołodziejczyk na założenie jednoosobowej firmy transportowej potrzebował 150 tys. zł.
- Zdecydowałem, że ciągnik kupię za gotówkę, a to był największy wydatek, bo aż 90 tys. zł - mówi przedsiębiorca.
- Gdybym zdecydował się na leasing ciągnika i naczepy, koszty wejścia spadły by do ok. 60 tys. zł - szacuje Kołodziejczyk.
Jeśli udało się już zgromadzić i dokumenty i pieniądze, w zasadzie o wydanie licencji można być już spokojnym. Udzielenie, odmowa udzielenia, zmiana lub cofnięcie licencji następuje w drodze decyzji administracyjnej. Od momentu złożenia wszystkich wymaganych dokumentów licencja powinna być wydana w ciągu 30 dni. Licencji udziela się na czas oznaczony, nie krótszy niż dwa lata i nie dłuższy niż 50 lat, zgodnie z danymi podanymi we wniosku.
Na koszty funkcjonowania naszej firmy szalenie wpływają naprawy. Dlatego przy przewozach międzynarodowych trzeba być pewnym sprawności technicznej swojego pojazdu. Wizyta w warsztacie za granicą jest bardzo kosztowna i może uczynić najbardziej nawet lukratywny kontrakt nieopłacalnym.



Stałe zlecenia

Jak zapewnić firmie i sobie spokojny byt? Doświadczeni szefowie firm twierdzą, że stałe zlecenia są na wagę złota. Jak je zdobywać?
- Ważne są kontakty osobiste i determinacja - mówi Artur Kamiński z firmy Artex, która może pochwalić się flotą 30 ciężarówek.
Istnieją też internetowe giełdy transportowe, gdzie poszukuje się ładunków i przewoźników. Pamiętać trzeba o negocjowaniu stawki. Wiedzieć trzeba, że terminy płatności wynoszą często 60 dni i - jak twierdzą przewoźnicy - są nagminnie przekraczane. A to poważna przeszkoda do spokojnego prowadzenia firmy. Zdarza się, że początkujący w biznesie transportowym rozważają zakup samego ciągnika, rezygnując z naczepy. Co prawda jej brak ogranicza możliwość przewożenia towarów, ale z drugiej strony zmusza do jeszcze bardziej wnikliwej selekcji frachtów, tylko takich gdzie ładunek jest już na naczepie.
- Generalnie dochody są bardzo różne, ale można zarobić. Udało mi się z powodzeniem przetrwać pierwszy rok działalności, a to podobno jest najtrudniejsze - mówi Andrzej Kołodziejczyk.
Choć polskie przepisy dotyczące udzielania licencji transportowych są dość restrykcyjne, Komisja Europejska chce jeszcze bardziej zaostrzyć ogólnoeuroopejskie wymagania wobec firm transportowych. Stosowny komunikat wydano w maju tego roku. Według pomysłów komisarza ds. transportu KE firmy przewozowe będą musiały zatrudnić kierowników ze specjalnymi uprawnieniami, wykazać się bazą i zabezpieczeniem finansowym. Unia Europejska przekonuje, że nowe zasady są potrzebne, by wyeliminować z rynku nieuczciwą konkurencję, a także zapewnić bezpieczeństwo na drogach i poprawić wizerunek przewoźników zarówno towarowych, jak i pasażerskich. KE proponuje, by każda firma zajmująca się transportem drogowym musiała zatrudniać specjalnie przeszkolonego kierownika, który może się wylegitymować co najmniej 140-godzinnym szkoleniem i odpowiednim dyplomem uznawanym w całej UE. Ten postulat mniej więcej pokrywa się z wymaganym przez polskie instytucje certyfikatem kompetencji zawodowych. Komisja Europejska zakłada jednak, że jeśli firma dopuści się poważnego złamania obowiązujących zasad, kierownik będzie za to osobiście odpowiedzialny - może stracić uprawnienia nawet na dwa lata. Dodatkowo każda firma będzie musiała wykazać się odpowiednimi zabezpieczeniami finansowymi na pokrycie ewentualnych roszczeń.
Kabotaż (czyli wykonywanie przewozów między dwoma punktami w innym kraju niż kraj pochodzenia przewoźnika) będzie dozwolony wyłącznie w ramach tras międzynarodowych i będzie ograniczony do trzech operacji wykonanych w ciągu maksymalnie siedmiu dni. Sprawdzenie, czy te zasady są respektowane, będzie możliwe dzięki listom przewozowym. Przy okazji ujednolicone mają być dokumenty i certyfikaty wymagane od kierowców. Władze krajowe, które będą odpowiedzialne za ich wydawanie, do 2010 mają zbudować kompatybilne elektroniczne rejestry tego rodzaju licencji. Będą zobowiązane do uznawania wykroczeń popełnionych w innym kraju członkowskim i - w razie potrzeby - zabierania zezwoleń.
OPINIA
TADEUSZ WILK
dyrektor Departamentu Transportu Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych
Ostatnie obniżki cen paliwa korzystnie wpływają na rentowność firm transportowych. Ponad połowa kosztów firm wożących towary związana jest właśnie z rachunkami za olej napędowy, który ostatnio potaniał o ponad 20 proc. Mogłoby być jednak znacznie lepiej, gdyby cena paliwa dostępnego na stacjach benzynowych taniała proporcjonalnie do spadającej ceny za baryłkę ropy. Tak się jednak nie dzieje, bo rafinerie ciągle mają swoje wymówki. A to kurs złotówki, a to długoterminowe dostawy. Przypomnę, że gdy jeszcze pół roku temu baryłka ropy na międzynarodowych giełdach drożała niemal codziennie, podobnie było z ceną paliwa na stacjach. Gdy latem za baryłkę ropy trzeba było zapłacić niemal 150 dolarów, paliwo kosztowało ok. 4,8 zł za litr. Teraz ta sama ropa kosztuje trzy razy mniej, tymczasem paliwo potaniało niewiele ponad 20 proc. Dla przewoźników międzynarodowych korzystne jest także osłabienie złotówki. Jeszcze kilka miesięcy temu zarobione tysiąc euro warte było w Polsce niewiele ponad 3 tys. zł. Teraz za ten sam tysiąc euro dostanę w kantorze niemal 4 tys. zł. Tania złotówka na pewno pozwala złagodzić objawy światowego kryzysu gospodarczego, który niewątpliwie uderza rykoszetem w branżę transportową. Wydaje się, że mimo dużych inwestycji infrastrukturalnych finansowanych ze środków unijnych, negatywny wpływ na rynek transportowy będzie miała malejąca produkcja. A wiadomo, że im ona mniejsza, tym mniej towarów do przewiezienia. Mimo taniejącej ropy i słabej złotówki, to wciąż nie jest wymarzony moment na rozkręcenie transportowego biznesu. Chyba że ma się spory zapas gotówki.
Przedsiębiorca zastanawiający się nad założeniem firmy transportowej powinien rozpatrzyć wszystkie za i przeciw wejścia w ten biznes. Fot. Bloomberg / Inne