Minister zdrowia chce, aby składka na ubezpieczenie zdrowotne rosła co rok o 0,5 proc. aż do poziomu 13 proc. Jej podniesienie byłoby neutralne dla ubezpieczonych, bo mogliby ją odpisać od podatku.

Zbigniew Religa chce podwyższyć składkę na ubezpieczenie zdrowotne, gdyż jego zdaniem jest to jedyny sposób na wzrost nakładów na ochronę zdrowia do poziomu 6 proc. PKB.
- Nie zapewni tego ani dodatkowe ubezpieczenie, ani współpłacenie za usługi medyczne - podkreśla Zbigniew Religa.
Minister zdrowia przyznał, że projekt podwyższenia składki przedstawił już premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i jest umówiony na kolejne spotkania w tej sprawie i z premierem, i z minister finansów Zytą Gilowską. Takiego wzrostu wydatków domagają się strajkujący lekarze i pielęgniarki.
- Wzrost płac w służbie zdrowia jest konieczny i jest na to pełna zgoda rządu, ale musi być on rozłożony w czasie. Myślę, że realizacja żądań, które obecnie są stawiane, jest możliwa w ciągu trzech, maksymalnie czterech lat - tłumaczył w Sejmie szef resortu zdrowia.
Lekarze domagają się m.in. ustalenia dla nich płacy minimalnej na poziomie od 5 do 7,5 tys. zł (w zależności od stopnia specjalizacji).
Pieniądze uzyskane dzięki podniesieniu składki resort chce przeznaczyć także na sfinansowanie tzw. koszyka świadczeń gwarantowanych, czyli katalogu procedur medycznych o udowodnionej skuteczności, które będą finansowane wszystkim obywatelom. Resort zdrowia przygotował już ustawę, która wprowadzi takie rozwiązania w życie.
- Na sfinansowanie koszyka brakuje jeszcze 9 mld zł - mówi Zbigniew Religa.
Finansowanie niektórych procedur, które znajdą się w koszyku, może być ograniczone limitami. Natomiast za świadczenia, które znajdą się poza koszykiem, zapłacą sami pacjenci. Na przykład będzie finansowana chirurgia laparoskopowa, ale już nie chirurgia laparoskopowa z użyciem materiałów jednorazowego użytku. Ściśle określone będą sytuacje, w których wskazane będzie użycie defibrylatora. W koszyku znajdzie się na pewno leczenie nowotworów i innych chorób, które grożą utratą życia. Państwo nie sfinansuje przynajmniej jednego tysiąca z 20 tys. procedur.
Minister przyznał również, że przedstawione przez niego procedury medyczne, które miałyby być zawarte w koszyku, nie mają wyceny. Jak tłumaczył, spowodowane jest to tym, że do tej pory koszty takie potrafi określić tylko niewielka grupa szpitali. Zapowiedział także, że w tej sprawie resort rozpocznie konsultacje ze szpitalami. Potrwają one pół roku.
W projekcie brakuje także oceny kosztów pracy osób zatrudnionych w ochronie zdrowia.
- Bez wyceny procedur i pracy personelu medycznego projekt ustawy wskazuje tylko kierunek zmian, w którym powinna podążać ochrona zdrowia, ale nie ma żadnego znaczenia praktycznego - uważa Andrzej Włodarczyk, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.
ŁUKASZ GUZA