Rozmowa z prof. JACKIEM RUSZKOWSKIM z Akademii im. Leona Koźmińskiego - Po podziale Narodowego Funduszu Zdrowia na kilka niezależnych organizacji oferujących ten sam zakres świadczeń, nie będą one mogły konkurować jakością, ale tylko ubezpieczeniem uzupełniającym.
• W przyszłym roku ma wejść w życie ustawa reformująca Narodowy Fundusz Zdrowia, która polegać będzie na utworzeniu siedmiu niezależnych funduszy. Jakie będą tego konsekwencje dla lekarzy, szpitali i dla pacjentów?
- Celem tej ustawy jest zwiększenie konkurencji wśród płatników, co w efekcie miałoby doprowadzić do poprawy jakości usług zdrowotnych. To jest dobry kierunek zmian, ale spowoduje zmniejszenie środków, jakie płatnicy publiczni będą mogli przeznaczyć na zakup świadczeń.
• Jaka to może być kwota?
- Dziś trudno to określić, ale sądzę, że od 10 do 15 proc.
• Z czego wynika takie wyliczenie?
- Obecnie NFZ wydaje na koszty administracyjne 1,1 proc. posiadanych środków, dlatego m.in. nie może kontrolować świadczeniodawców, lecz jedynie dokumentację. Za tak niewielkie pieniądze niczego dobrze nie da się skontrolować. W ocenie Funduszu, nawet 15 proc. jego budżetu to pieniądze w różny sposób wyłudzone przez świadczeniodawców ze względu na brak kontroli i niski poziomu informatyzacji. Jeśli zatem podzielimy płatnika publicznego na kilka niezależnych organizacji oferujących ten sam zakres świadczeń, to nie będą one konkurować jakością.
• To znaczy, że cała ustawa jest niepotrzebna?
- Nie. Nowo powstałe fundusze publiczne konkurować mogą oferowanym ubezpieczeniem uzupełniającym, jak to się zazwyczaj dzieje na świecie. Będą proponować np. uzupełniające ubezpieczenie od innych ryzyk zdrowotnych nieobjętych ubezpieczeniem podstawowym zdefiniowanym przez koszyk świadczeń gwarantowanych. Tak rozumianego ubezpieczenia uzupełniającego nie należy mylić z ubezpieczeniem dodatkowym.
• Jakie mogą to być ubezpieczenia?
- Na przykład opieka w zakresie medycyny sportowej czy następstw uprawiania sportów ekstremalnych, medycyna upiększająca, rozbudowane świadczenia rehabilitacji pourazowej czy neurologicznej, dostęp do droższych, lecz bardziej komfortowych terapii i wiele innych.
• A jaka jest różnica między ubezpieczeniem dodatkowym a ubezpieczeniem od innych ryzyk?
- Ubezpieczenie dodatkowe polega głównie na poprawie warunków udzielania świadczeń. Dotyczy np. swobodnego wyboru świadczeniodawcy (placówki medycznej lub lekarza), wyższego standardu pobytu i wyżywienia w szpitalu czy dostępności środków teleinformatycznych. Dzięki niemu ubezpieczony może sobie zagwarantować specjalne warunki transportu, np. korzystać z transportu lotniczego. Może też mieć prawo do drugiej opinii specjalisty, wybrać sobie terapię np. zabiegową lub zachowawczą, jeśli taka opcja istnieje, nawet gdy podwyższa to znacznie koszty leczenia.
• Co się stanie ze świadczeniami i pieniędzmi w przypadku podziału NFZ?
- Aby pozyskać klienta, fundusze będą musiały wydawać dużo na marketing oraz kontrolować faktyczne wykonanie i jakość usług udzielanych przez świadczeniodawców.
• Oferowane ubezpieczenia uzupełniające wpłyną zapewne korzystnie na finanse funduszy, które będą mogły czerpać z nich nie tylko znaczące zyski, ale także budować tym sposobem swą przewagę konkurencyjną.
- To prawda, jednak ubezpieczenie uzupełniające będzie miało szczególne znaczenie dla świadczeniodawców zaspokajających popyt, który nie będzie finansowany ze środków publicznych. Może się to okazać podstawowym sposobem utrzymania równowagi finansowej szpitali, szansą na przeżycie. Wobec perspektywy podziału NFZ i związanych z tym kosztów nie można liczyć na wzrost poziomu finansowania świadczeń przez płatników publicznych ze względu na brak przyzwolenia na podwyższenie obowiązującej 9-proc. składki zdrowotnej. Wzrost środków publicznych na zdrowie zależy więc obecnie tylko od wzrostu przychodów obywateli z tytułu pracy. Może on być niewystarczający, żeby pokryć wyższe koszty prowadzenia zreformowanego ubezpieczenia publicznego z tytułu marketingu i droższej administracji, kontroli świadczeniodawców czy rozbudowanej informatyzacji.
• Co zmieni się w pracy lekarza, który współpracować będzie z kilkoma funduszami?
- Lekarz będzie wystawiał rachunek każdemu funduszowi, z którym ma kontrakt. Natomiast fundusze będą zmuszone konkurować nie tylko o klienta (ubezpieczonego), ale również o specjalistów lub szpitale czy innych świadczeniodawców zdolnych zapewnić wysoki poziom usług. W niektórych krajach wyspecjalizowane firmy doradcze prowadzą rankingi szpitali i innych placówek ochrony zdrowia według jakości usług. Doradzają, gdzie i u kogo się leczyć.
• Na podstawie jakich wskaźników powstaje taki ranking?
- Do najważniejszych kryteriów należą zarówno uzyskiwane efekty lecznicze, certyfikaty jakości, jak i poziom zjawisk niepożądanych - powikłań, zakażeń, błędów lekarskich czy naruszeń etyki. Oczywiście szpitale bronią się jak mogą przed ujawnianiem tych zjawisk, jednak chęć kontraktu z poważnym płatnikiem publicznym zmusza ostatecznie do odkrywania swoich tajemnic.
• Jest też kryterium satysfakcji pacjentów.
- Firma Picker Institute badająca to zjawisko przez wiele lat wykazała, że szpitale, w których poziom satysfakcji pacjentów jest najwyższy, są często placówkami o bardzo złym poziomie medycznym. Wiadomo bowiem, że patient's satisfaction można uzyskać za stosunkowo niewielkie pieniądze, a osiąganie wysokich efektów leczniczych wymaga ogromnych nakładów, kosztownych technologii i znakomicie wyszkolonej kadry. Wysoką satysfakcję pacjentów uzyskuje się dzięki dobremu cateringowi, możliwości wyboru menu, miłej obsłudze i urodzie pielęgniarek. I jeszcze jedno. Szpital słaby medycznie boi się leczyć trudniejsze przypadki.
• JACEK RUSZKOWSKI
prof. nadzw. dr hab. med., dyrektor Centrum Zdrowia Publicznego w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie i członek Senatu tej uczelni, ponadto członek Rady Naukowej Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego i kierownik Zakładu Informatyki Medycznej i Biomatematyki w tej uczelni