Rozmawiamy ze ZBIGNIEWEM GAJEWSKIM z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan - Ministerstwo Edukacji Narodowej chce od przyszłego roku wprowadzić do szkół ponadgimnazjalnych fakultatywne zajęcia z tzw. ekonomii w praktyce. Tymczasem, zdaniem ekspertów, przedmiot ten musi być obowiązkowy. Polski nie stać na produkowanie kolejnego pokolenia ekonomicznych analfabetów.
17 listopada na całym świecie, także w Polsce, zaczyna się Światowy Tydzień Przedsiębiorczości. Czy to nie dziwne, że kampanii, w której udział weźmie aż 75 państw, towarzyszy ogólnoświatowy kryzys finansowy i spowolnienie gospodarcze?
- To rzeczywiście ciekawy zbieg okoliczności, chociaż absolutnie przypadkowy. Przygotowania do Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości rozpoczęły się równo rok temu, kiedy to jedynie nieliczni eksperci przepowiadali pęknięcie bańki kredytowej w Stanach Zjednoczonych. Nikt nie spodziewał się jednak takiego rozwoju sytuacji.
Czy w takiej sytuacji przekonywanie młodych ludzi do większej przedsiębiorczości, co jest jednym z celów kampanii nie jest nakłanianiem ich do hazardu?
- Według mnie nie. Świat bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje dziś ludzi przedsiębiorczych, także takich, którzy znajdą sposób na wyjście z kryzysu. Nasza kampania adresowana jest do młodych ludzi, którzy nie ukończyli jeszcze 30. roku życia. Chcemy ich nakłonić, aby brali sprawy w swoje ręce, nie bali się odpowiedzialności, rozwijali w sobie postawy przedsiębiorcze, bo przecież dziś narody konkurują ze sobą właśnie przedsiębiorczością.
Polacy za mało angażują się w gospodarkę? Cały świat twierdzi, że należymy do najbardziej przedsiębiorczych narodów...
- Należeliśmy na początku transformacji. Wtedy rzeczywiście widać było w Polsce ducha przedsiębiorczości. Dziś więcej o tym mówimy niż robimy. Rok temu w badaniach Eurobarometru co drugi Polak w wieku 15-24 lata deklarował, że chce założyć własną firmę. Gdyby to była prawda, nie byłoby powodu do zmartwienia. W rzeczywistości te plany gdzieś się szybko rozwiewają. Na 3,6 mln zarejestrowanych w kraju firm faktycznie funkcjonuje 1,5 mln, z czego połowa to tzw. samozatrudnieni. Liczba firm realnie działających raczej spada, niż rośnie. Forum Młodych PKPP Lewiatan przeprowadziło rok temu wśród warszawskich studentów czterech uczelni ekonomicznych badanie bardziej wnikliwe niż sondaż Eurobarometru. Wynika z niego, że jedynie co dziesiąty student kierunków biznesowych planuje założenie własnej firmy.
Jaka jest przyczyna takiej sytuacji?
- Oczywiście jest wiele barier formalnoprawnych przy zakładaniu i prowadzeniu własnego przedsiębiorstwa, ale to nie one są główną przeszkodą. Chyba weszliśmy w etap stabilizacji i rosnącego dobrobytu. Polacy coraz mniej chętnie godzą się na ciężką pracę, wyrzeczenia, odpowiedzialność i ryzyko związane z otwieraniem własnego biznesu. Praca w dużych korporacjach jest bardziej bezpieczna. Jeszcze 10 lat temu młodzi ludzie szli do koncernów, by zdobyć doświadczenie i później wykorzystać je we własnej firmie. Już w czasie studiów myśleli o rozkręceniu czegoś swojego. Tak było m.in. w przypadku twórców portalu Wirtualna Polska czy JTT. Obie firmy zakładali przecież studenci. Dziś zdarza się to coraz rzadziej. Dlatego konieczne jest, aby wychowanie przedsiębiorcze i nauka przedsiębiorczości były wpisane w system edukacyjny, tak jak to jest w USA. Tam przedsiębiorczości uczą nie tylko w szkołach biznesowych, także przyszły inżynier czy lekarz jest przygotowany do roli przedsiębiorcy. Chcemy ten amerykański model upowszechnić w Polsce, aby każdy młody człowiek, który wpadnie na jakiś genialny pomysł, umiał go zamienić na biznes. Dlatego także u nas przedsiębiorczość powinna być przedmiotem wykładowym nie tylko na uczelniach ekonomicznych. Obowiązkowo powinni uczyć się tego przedmiotu także młodzi inżynierowie, biotechnolodzy czy lekarze. Każdy z nich powinien wiedzieć, jak prowadzić firmę.
Skąd uczelnie niebiznesowe wezmą wykładowców od przedsiębiorczości?
- Wykładowcy akademiccy są już pod tym kątem szkoleni. Na razie to tylko kilkadziesiąt osób, ale będzie ich więcej.
Zwróciliście się do MEN z apelem, aby włączyć podstawy przedsiębiorczości do przedmiotów maturalnych, gdy tymczasem tego przedmiotu w szkołach zazwyczaj uczą ludzie przypadkowi nauczyciele wf, geografii. Jak wyobrażacie sobie te maturę w takiej sytuacji?
- Chcemy, aby przedsiębiorczość w szkołach traktowana była z należytą powagą. Dzięki tej decyzji resort edukacji będzie musiał podnieść poziom tych zajęć, a co za tym idzie, przeszkolić nauczycieli przedsiębiorczości. Niektóre uczelnie ekonomiczne już zadeklarowały, że uruchomią kształcenie nauczycieli na potrzeby szkół. Dzięki włączeniu podstaw przedsiębiorczości do przedmiotów maturalnych, uczelnie ekonomiczne będą musiały respektować wyniki tego egzaminu przy naborze na studia.
Kiedy odbędzie się pierwsza matura z przedsiębiorczości?
- Ministerstwo Edukacji twierdzi, że nie wcześniej niż za siedem lat, ale my będziemy naciskać, żeby nie czekać z tym tak długo. Młodzi ludzie muszą znać i rozumieć mechanizmy gospodarcze, żeby w sposób świadomy uczestniczyć w życiu publicznym. Powinni też wiedzieć, jak rozliczyć się z urzędem skarbowym, na co zwrócić uwagę podczas podpisywania umowy kredytowej w banku. To są podstawowe sprawy, które musi znać człowiek z maturą. MEN zaplanowało, co prawda, na przyszły rok szkolny nowy przedmiot - ekonomia w praktyce, ale ma on być fakultatywny. To błąd. Uważamy, że ten przedmiot powinien być obowiązkowy dla wszystkich. Polski nie stać na wypuszczanie ze szkół kolejnych pokoleń ekonomicznych analfabetów.
ZBIGNIEW GAJEWSKI
koordynator Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości w Polsce