Rozmawiamy z RENATĄ JAŻDŻ-ZALESKĄ, prezesem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych - Ponad 60 szpitali działa już w formie spółek prawa handlowego. Wcześniej były samodzielnymi publicznymi zakładami opieki zdrowotnej. Większościowe udziały w nich wciąż należą do samorządów, a pacjenci są leczeni w ramach środków z NFZ.
• Czy przekształcenie szpitali w spółki jest tożsame z ich prywatyzacją?
- Oczywiście, że nie. Zmiana formy prawnej funkcjonowania szpitala to nie prywatyzacja. To właściciel szpitala, czyli samorząd, zdecyduje, do kogo będą należeć udziały w spółce.
• A czy samorządy nie będą jednak chciały pozbywać się balastu, za jakie można uznać zadłużone placówki medyczne?
- Nie będą, bo ich posiadanie i zapewnienie ich funkcjonowania jest integralną częścią strategii działania samorządu. Ponadto samorząd ma zapisane ustawowe obowiązki zapewnienia mieszkańcom dostępu do świadczeń zdrowotnych oraz profilaktyki. Nie może ich po prostu zostawić bez odpowiedniej opieki medycznej.
• W Polsce działa już ponad 60 ZOZ przekształconych w spółki. W ilu z nich większościowe udziały należą do samorządów?
- W szpitalach, które należą do Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych (OSNSS), 100 proc. udziałów lub akcji posiadają właśnie samorządy. Są też takie placówki, których kapitał został zdywersyfikowany i do samorządu należy 51 proc. udziałów. Najważniejsze są jednak warunki umowy między samorządem i grupą kapitałową.
• Czy w którejkolwiek z nich doszło do ograniczenia w dostępie świadczeń zdrowotnych dla pacjentów?
- Szpitale działające w formie spółek prawa handlowego prowadzą działalność w oparciu o kontrakty z NFZ. W tym całym zamieszaniu dookoła ustaw zdrowotnych wszyscy zapominają o fakcie, że to NFZ decyduje, jaki rodzaj świadczeń ma wykonywać konkretna placówka. Szpitale nie mają więc możliwości wybierania sobie działalności medycznych, które chcą wykonać, a których nie. Nie świadcząc jednych usług, nie mogą wykonywać również innych.
Z tego, co mi wiadomo, żaden ZOZ przekształcony w spółkę nie ograniczył swojej działalności. Wszystkie prowadzą dokładnie taką samą działalność, jaką prowadziły, będąc SP ZOZ. Na przykładzie naszej placówki mogę stwierdzić, że od chwili przekształcenia szpitala w spółkę rozszerzyliśmy działalność o świadczenia, których wcześniej nie wykonywaliśmy. Mieszkańcy naszego regionu mają więc zapewniony dodatkowo dostęp do świadczeń z zakresu kardiologii inwazyjnej, dializ, proktologii, gastroenterologii.
Wykonujemy też endoskopowe badania przewodu pokarmowego i bierzemy udział w programach profilaktycznych finansowanych przez NFZ. W niedalekiej przyszłości zamierzamy poszerzyć działalność z zakresu okulistyki oraz tomografii komputerowej.
• W kontekście szpitali-spółek bardzo często mówi się o tym, że będą w swojej działalności ograniczać się do leczenia łatwych i przynoszących zysk schorzeń?
- Przyznam, że to bardzo irytujące stwierdzenie. Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu na siłę chce się udowodnić wszystkim, że to, co dobrze funkcjonuje, czyli szpitale w formie spółek, jest przejawem jakiejś patologii. Jesteśmy wręcz ganieni za to, że inwestujemy w rozwój, infrastrukturę, kapitał ludzki, że pacjenci, którzy u nas się leczą, są zadowoleni z jakości usług. Chyba wszystkim się podoba, że zadłużone szpitale nie mają za co leczyć pacjentów, nie stać ich na inwestycje w sprzęt, a komornicy zajmują ich konta. Dlatego jeszcze raz podkreślam, każdy szpital-spółka działa w oparciu o zawarty kontrakt z NFZ. Obowiązują nas takie same zasady podpisywania umów z Funduszem, jak SP ZOZ. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek wybieraniu świadczeń bardziej opłacalnych, a odrzucaniu mniej zyskownych. Wszystkie nasze szpitale działają w systemie ostrodyżurowym z pełnym zapleczem diagnostycznym i anestezjologicznym. A to, że w jednym szpitalu jest szpitalny oddział ratunkowy czy oddział intensywnej terapii, a w innym nie - to są decyzje wojewody i konsultantów wojewódzkich.
• A czy pobieracie państwo opłaty od chorych.
- Pacjenci w szpitalach-spółkach, które mają podpisane kontrakty z NFZ, nie ponoszą żadnych kosztów. Oczywiście istnieje możliwość świadczenia usług komercyjnych pacjentom, ale tylko takich, na których wykonywanie szpital nie ma podpisanej umowy z NFZ.
• Sama zmiana formy prawnej wystarczy, aby placówki medyczne się nie zadłużały?
- Oczywiście, że nie. Nie jest to złoty środek, który rozwiąże wszystkie problemy placówek medycznych. Powodzenie całego przedsięwzięcia zależy od wielu czynników - polityki zdrowotnej prowadzonej przez konkretny samorząd terytorialny zaczynając, a na zmianach w mentalności myślenia pracowników i osób zarządzających ZOZ kończąc.
• Ale przecież zdarzały się sytuacje, że wierzyciele przekształcanych szpitali nie mogli dochodzić roszczeń, bo proces likwidacji SP ZOZ rozłożono na kilkanaście lat. W praktyce oznacza to brak szans dla wierzyciela na odzyskanie długu?
- Za realizację zadań związanych ze spłatą zobowiązań SP ZOZ odpowiada likwidator. Okres likwidacji nie może trwać wiecznie. Przecież w projekcie ustawy, wprowadzającej przepisy z zakresu ochrony zdrowia, oddłużenie SP ZOZ dotyczyć będzie tylko zobowiązań publicznoprawnych. Pozostałe zadłużenie pozostanie. Okres przejściowy będzie czasem do poprawy kondycji finansowej szpitala przed ustawowym przekształceniem. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że następuje przekształcenie szpitala i spółka startuje z ujemnym bilansem. Właściciele szpitali muszą więc już dzisiaj myśleć o zabezpieczeniu środków finansowych na spłatę zadłużenia.
• RENATA JAŻDŻ-ZALESKA
od 2003 roku prezes Powiatowego Centrum Zdrowia NZOZ Szpital Powiatowy w Kluczborku. Wcześniej pełniła również funkcję naczelnika wydziału zdrowia i opieki społecznej w samorządzie powiatowym
Szpitale samorządowe / DGP
Renata Jażdż-Zaleska, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych Fot. Archiwum / DGP