Na podstawie ustawy o równym traktowaniu można dochodzić odszkodowania, ale nie zadośćuczynienia.
Rozmowa z Mikołajem Pietrzakiem, przewodniczącym komisji praw człowieka Naczelnej Rady Adwokackiej
Od roku obowiązują przepisy ustawy równościowej. Miała ona gwarantować równość w edukacji, dostępie do ochrony zdrowia. Powinna chronić również zleceniobiorców przed nierównym traktowaniem. Okazuje się, że to martwe prawo. Dlaczego?
Ustawa sprawia wrażenie, że stanowi jedynie minimum konieczne do tego, żeby państwo polskie nie zostało ukarane przez Komisję Europejską za niewprowadzenie przepisów unijnych w sprawie równego traktowania i zwalczania dyskryminacji. Ustawa ta nie była przygotowywana po to, żeby faktycznie zapewnić osobom dyskryminowanym realne, praktyczne i skuteczne instrumenty prawne.
Ustawa traktuje ofiary dyskryminacji selektywnie?
Tak. Nie zabezpiecza równego traktowania w zakresie edukacji, niepełnosprawności i orientacji seksualnej. Nie jest to zapewnione również w zakresie dostępu do służby zdrowia, ze względu na niepełnosprawność i wiek. Oznacza to, że nierówne traktowanie osób w różnym wieku w korzystaniu ze świadczeń zdrowotnych, nie jest nierównym traktowaniem w rozumieniu ustawy, a ofiara tego rodzaju praktyki nie korzysta z ochrony przewidzianej w przepisach.
Poza tym ogranicza się do dyskryminacji w relacjach człowiek – władza publiczna. Tymczasem ustawa powinna także chronić na płaszczyźnie poziomej, by m.in. zapewniać równy dostęp do usług świadczonych np. przez prywatnego przedsiębiorcę. Ustawa w obecnym kształcie nie chroni np. przed sytuacją, w której odmawia się świadczenia usług lub sprzedaży towaru kobiecie, osobie niepełnosprawnej albo należącej do mniejszości etnicznej lub religijnej.
Ustawa wskazuje, że osobie dyskryminowanej przysługuje odszkodowanie. Jak wycenić straty moralne np. pracownika czy pacjenta? Czy to w efekcie nie pozbawia części osób możliwości dochodzenia swoich roszczeń?
Ustawa używa pojęcia odszkodowanie w sposób świadczący o dokonaniu bezmyślnego tłumaczenia z języka angielskiego. Z tego powodu ograniczono odpowiedzialność na podstawie ustawy do odszkodowania, wyłączając możliwość dochodzenia na jej podstawie zadośćuczynienia za krzywdę moralną związaną z dyskryminacją. To z kolei powoduje, że osoba dyskryminowana – choć musi jedynie uprawdopodobnić fakt naruszenia zasady równego traktowania – musi wykazać szkodę, jej wysokość oraz związek przyczynowo-skutkowy, co w tego rodzaju sprawach jest niezwykle trudne. Blokuje to w praktyce możliwość skutecznego dochodzenia ochrony przed naruszeniem zasad równego traktowania.
Czy zdarzają się sprawy o odszkodowania na podstawie ustawy równościowej?
Ofiary dyskryminacji dochodzą ochrony raczej na podstawie przepisów kodeksu pracy i kodeksu cywilnego.
Czy ustawę należy nowelizować, czy napisać od nowa?
Ustawa powinna zostać napisana od nowa, po autentycznych konsultacjach z organizacjami społecznymi zajmującymi się problematyką antydyskryminacyjną oraz z praktykami – sędziami, adwokatami i radcami prawnymi. Co najważniejsze, powinna być napisana nie tylko w celu realizacji obowiązku implementacji przepisów unijnych, ale w celu zwiększenia rzeczywistej ochrony ofiar dyskryminacji.