Marzena Sobkiewicz - Firma może zaoszczędzić trzy czwarte kosztów, delegując pracowników na unijne szkolenia.
Dlaczego wysyłacie swoich pracowników na szkolenia otwarte?
Bo są merytoryczne i prowadzone nie gorzej od komercyjnych. Pozwala nam to na osiągnięcie zamierzonych celów mniejszym kosztem finansowym.
Ile firma może dzięki temu zaoszczędzić?
Dzień szkolenia komercyjnego kosztuje od 1,2 tys. do 2,5 tys. zł. My korzystamy z kursów dotowanych, które kosztują od stu kilkudziesięciu złotych za dzień do 400 złotych za dwa dni szkoleniowe od osoby. Koszt ponosi pracodawca.
Jak weryfikujecie ich jakość?
Sprawdzamy przede wszystkim zakres szkolenia, wcześniej możemy też porozmawiać z trenerami, którzy będą je prowadzić. Korzystamy z ofert sprawdzonych firm szkoleniowych.
Jaki jest sposób dobierania szkolenia dla poszczególnych pracowników?
Pod koniec roku kalendarzowego, w trakcie pracy nad budżetem, wysyłam pytania do menedżerów i opracowujemy potrzeby szkoleniowe na kolejny rok. Widzimy, w jakim dziale, kto i w jakim kierunku powinien się rozwijać. Jeśli w kolejnym roku chcemy np. awansować daną osobę z funkcji kierowniczej na dyrektorską, wiemy, że będzie jej potrzebny coaching. Zaczynam więc szukać odpowiedniego szkolenia.
Czy korzystacie ze szkoleń kontraktowanych przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) czy przez instytucje regionalne?
Wysyłaliśmy pracowników przede wszystkim na szkolenia ogólnopolskie kontraktowane przez PARP. Jest sporo projektów regionalnych, ale my nie możemy z nich korzystać, mimo że zatrudniamy pracowników nie tylko w Warszawie. W Krajowym Rejestrze Sądowym nie mamy jednak wpisanych oddziałów, a jedynie biura regionalne. Jako miejsce działalności mamy podany adres warszawski, to zamyka nam drogę do szkoleń oferowanych przez regiony.
Jakie korzyści ma firma, a jakie pracownicy z udziału w takim projekcie szkoleniowym?
W zeszłym roku z dotowanych szkoleń skorzystało około 70 ze 180 naszych pracowników. Nie sądzę, żeby w firmie była osoba, która w ciągu ostatnich trzech lat nie szkoliła się za pieniądze UE. Dla pracowników atutem tych szkoleń jest to, że w przypadku większości z nich nie ponoszą żadnych dodatkowych kosztów, np. dojazdu, wyżywienia czy noclegu w hotelu. Pokrywa je firma organizująca szkolenie.
Czy przedsiębiorców nie zniechęca drobiazgowa biurokracja, która wiąże się z korzystaniem z takich szkoleń?
Trzeba mieć rzeczywiście dużo determinacji, bo pracy administracyjnej jest dużo. Zarówno przy wypełnianiu dokumentów na etapie zgłaszania pracowników do projektu, jak i przy rozliczaniu tych szkoleń. Niektóre z nich są rozliczane w postaci wynagrodzeń pracowników. To się wiąże ze sprawdzaniem list płac i dokonywaniem dosyć skomplikowanych wyliczeń. Nawet jeśli szkolenie nie jest rozliczane wynagrodzeniami, to potrzeba wielu dokumentów, żeby spełnić wymogi unijne. Na przykład musimy wysyłać organizatorowi szkolenia bilanse z trzech ostatnich lat, czyli wydrukować ryzę papieru i potwierdzać każdą stronę za zgodność z oryginałem. Wysiłek się jednak opłaca, ponieważ musielibyśmy ponieść trzy razy większe koszty, gdybyśmy te wszystkie szkolenia chcieli kupić na rynku komercyjnym.