Wiktor Wojciechowski: Wzrost płac przyspieszy w drugiej połowie bieżącego roku, bo pracodawcom coraz trudniej będzie zdobyć lub utrzymać wykwalifikowanych pracowników

Stopa bezrobocia od końca 2008, aż do końca 2010 roku rośnie. Teraz jest jeszcze więcej, w lutym 2011 roku wynosi 13,2 proc. O ile jej wzrost w 2009 roku ze względu na kryzys jest zrozumiały, to może dziwić, że także rosła w 2010 roku i nadal rośnie. Czym Pan to tłumaczy?

Rynek pracy zazwyczaj reaguje na poprawę sytuacji gospodarczej z pewnym opóźnieniem. W początkowej fazie ożywienia firmy zwiększają produkcję wykorzystując głównie dotychczas zatrudnionych pracowników. Popyt na pracę rośnie dopiero wtedy, gdy te rezerwy wzrostu wydajności pracy zaczynają się wyczerpywać. I taka sytuacja najprawdopodobniej ma miejsce właśnie teraz. Myślę, że już dane BAEL za pierwszy kwartał tego roku pokażą, że stopa bezrobocia w ujęciu rocznym zaczyna spadać. Świadczą o tym tegoroczne dane o wciąż rosnącym zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw. Można przypuszczać, że wzrost zatrudnienia następuje także w mikroprzedsiębiorstwach.

Ile wyniesie stopa bezrobocia na koniec 2011 roku i 2012 roku?

Jeżeli nie wystąpią żadne istotne negatywne zdarzenia w gospodarce globalnej, to stopa bezrobocia w Polsce będzie stopniowo się obniżać. Zakładam, że na koniec tego roku stopa bezrobocia rejestrowanego spadnie do ok. 11 proc. W 2012 r. bezrobocie powinno spadać dalej, choć pewnie w nieco wolniejszym tempie, bo tempo rozwoju naszej gospodarki nie będzie już wówczas przyspieszać. Liczba ofert zatrudnienia zgłaszanych przez pracodawców do urzędów pracy jest dzisiaj na tym samym poziomie jak w 2008 r., czyli przed spowolnieniem gospodarczym.

Które branże będą zwalniały najwięcej, a w których zwolnienia będą najmniejsze w tym roku?

Spodziewane ożywienie w inwestycjach przedsiębiorstw powinno zwiększyć popyt na pracę w branżach produkujących dobra inwestycyjne. Podobnie jak w ostatnich kwartałach, liczba pracujących będzie rosła także w usługach. Oczekuję, że zarówno w tym jak i w przyszłym roku silny wzrost popytu na pracę nastąpi w branży hotelarskiej. Będzie to związane z naszą prezydencją w UE oraz przyszłorocznymi mistrzostwami w piłce nożnej.

A czy jest szansa na wzrost płac w tym roku i w przyszłym?

Myślę, że wzrost płac przyspieszy w drugiej połowie br. Kontynuacja wzrostu zatrudnienia spowoduje, że pracownicy poczują się pewniej na rynku pracy i wzmocnią swoje żądania płacowe. W warunkach relatywnie wysokiej inflacji będą chcieli zrekompensować sobie spadek płac realnych. Nie mam wątpliwości, że pracodawcy ulegną tej presji, bo coraz trudniej będzie zdobyć im lub utrzymać wykwalifikowanych pracowników. Na to wszystko nałoży się otwarcie niemieckiego rynku pracy, co dodatkowo będzie wzmacniać wzrost wynagrodzeń, ale raczej dopiero od 2012 r. W najbliższych kwartałach warto pilnie obserwować co się będzie działo z dynamiką płac. Zbyt szybki wzrost wynagrodzeń podciąłby obserwowane ożywienie gospodarcze. W jej efekcie obniżyłaby się konkurencyjność przedsiębiorstw, a bank centralny chcąc uniknąć tzw. efektów drugiej rundy - musiałby zaostrzyć politykę pieniężną silniej niż to się obecnie zakłada.

Liczba pracujących na koniec 2010 roku wzrosła zarówno w stosunku do 2008 roku, jak i 2009 roku. Czym to tłumaczyć?

Utrzymanie dobrej sytuacji na rynku pracy to przede wszystkim skutek tego, że - w przeciwieństwie do reszty krajów Europy - nasza gospodarka uniknęła recesji. W okresie ostatniego spowolnienia gospodarczego spadek liczby pracujących w ujęciu rocznym wystąpił tylko w dwóch kwartałach na przełomie 2009 i 2010 r. Z kolei od II kwartału ub. r. liczba pracujących systematycznie rośnie. Ten wzrost – jak dotąd - koncentruje się w sektorze usług.

Stopa bezrobocia w 2009 roku rosła, a liczba pracujących spadła. To wydaje się normalne. Jednak w 2010 roku rosła stopa bezrobocia i rosła liczb pracujących. Jak Pan tłumaczy 2010 rok?

W 2010 roku nastąpił w Polsce wyraźny wzrost aktywności zawodowej. W efekcie odnotowywany wzrost liczby pracujących nie powodował proporcjonalnego spadku liczby bezrobotnych. Nie jest to jednak powód do zmartwień. Przeciwnie - powinniśmy się cieszyć z tego, że coraz mniej Polaków jest biernych zawodowo. Warto podkreślić, że to zasługa przede wszystkim ograniczenia możliwości przechodzenia na wcześniejsze emerytury. Wzrost aktywności zawodowej koncentruje się bowiem wśród osób w wieku powyżej 55 lat.

Czy liczba pracujących na koniec 2011 roku będzie wyższa niż na koniec 2010 roku?

Jeżeli nie wystąpią żadne niespodziewane perturbacje w gospodarce światowej, to liczba pracujących będzie w tym roku wciąż rosła. Ostatnie prognozy wskazują, że polska gospodarka utrzyma obecne tempo rozwoju w całym 2011 r. Na razie pracodawcy – w sposób typowy dla początkowej fazy cyklu – przyjmują do pracy nowe osoby głównie na umowy na czas określony. W ostatnim kwartale 2010 r. liczba pracowników z tego typu umowami wzrosła o ponad 5 proc. w ujęciu rocznym. Dla porównania, liczba pracowników z umowami stałymi w tym okresie spadła o 1 proc. Oczekuję, że w tym roku liczba osób ze stałymi umowami zacznie jednak rosnąć. Po pierwsze, dlatego, że wcześniej zawarte umowy czasowe przekształca się w stałe kontrakty. Po drugie, oferowanie stałych umów będzie ważnym elementem strategii pracodawców, którzy w ten sposób będą próbowali łagodzić presję płacową.

Wiktor Wojciechowski, dr nauk ekonomicznych, członek zarządu Fundacji FOR (Forum Obywatelskiego Rozwoju), dyrektor działu analitycznego w FOR