EWA ABRAMEK - Większość uniwersytetów medycznych, do których należą kliniki, będzie z przyczyn ekonomicznych zmuszona do przekształcenia ich w spółki prawa handlowego
Czy potrzebna jest zmiana formy działania szpitali klinicznych?
Nie w formie prawnej szpitali klinicznych należy szukać bolączek systemu ochrony zdrowia. Forma samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej (SP ZOZ) ma wiele wad, ale forma spółek też nie będzie od nich wolna. Z drugiej strony zmiany w tym względzie są oczekiwane.
Dlatego Ministerstwo Zdrowia chce, aby kliniki mogły przekształcać się w spółki. To dobra propozycja?
Nie jest nowa. Projekt ustawy o działalności leczniczej, nad którym pracuje obecnie sejmowa podkomisja, nie narzuca wprawdzie bezpośredniego obowiązku przekształcenia, ale wprowadzając przymus ekonomiczny, pośrednio do tego zmierza. Wybór jest ograniczony – jednostka kliniczna w formie SP ZOZ może działać, jeżeli nie przynosi strat. Jeżeli je ma, to uniwersytet medyczny ma 3 miesiące na pokrycie jej ujemnego wyniku finansowego. Jeżeli tego nie zrobi, to w ciągu 12 miesięcy obligatoryjnie rozpocznie procedurę przekształcenia w spółkę lub procedurę likwidacji.
To oznacza, że uniwersytety medyczne będą musiały pokryć ich długi. Stać je na to?
Uczelnie, nawet jeżeli dysponują pewnymi zasobami finansowymi, nie wyłożą ich na to, aby pokryć ujemny wynik finansowy. Gdyby miało to charakter jednorazowy, to być może nieliczne uniwersytety by się na to zdecydowały. Ale jest to załatwienie problemu danego roku. A to żadne rozwiązanie i nie stanowi istoty problemu. Dlatego zakładam, że zdecydowana większość uczelni będzie z przyczyn ekonomicznych zmuszona do zmierzenia się z zadaniem, jakim jest przekształcenie szpitali klinicznych w spółki.
A co to oznacza?
Na przykład my mamy cztery jednostki, z czego trzy mają status szpitala klinicznego, a jedna to centrum stomatologiczne leczące w trybie ambulatoryjnym. Te jednostki są w różnej sytuacji. Dobrze sobie radziły do momentu, kiedy ustawowo zmuszono je do podniesienia wynagrodzeń ich pracowników (tzw. ustawa wedlowska – red.). Do tego doszły problemy z wyceną świadczeń zdrowotnych. Często, jak np. w przypadku procedur pediatrycznych, wartość ich jest zaniżona. Poza tym w województwie lubelskim mamy nierozwiązany problem braku zapłaty przez NFZ za nadwykonania. Problemów generowanych przez to, iż kliniki równolegle do tego, że leczą, to jeszcze uczą przyszłych medyków, też nie da się zamieść pod dywan.
Czyli trudniej działać klinikom niż np. szpitalom powiatowym?
Działalność szpitala klinicznego jest obciążona zdecydowanie większym ryzykiem niż każdej innej jednostki funkcjonującej w systemie. Przecież to tutaj trafiają zwykle najtrudniejsze leczniczo przypadki i pacjenci z powikłaniami. W efekcie szpitale kliniczne nigdy nie będą mogły kierować się w swoich działaniach tylko i wyłącznie realiami rynkowymi. Nie mamy szans na polu ekonomicznej konkurencji w stosunku do tych jednostek, które nie są obarczone procesami dydaktyktycznymi i naukowymi.
Czy uniwersytet będzie przekształcać podległe sobie kliniki kompleksowo, czy może te, które działają bez strat, zostawi w formie SP ZOZ?
Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Jak ustawa wejdzie w życie, wszystkie uczelnie medyczne staną przed dylematem, jak przekształcać.
Ale czy jest sens, aby do jednego organu należały placówki o różnym statucie prawnym?
Wydaje się, że bardziej racjonalnym działaniem, chociażby pod względem administracyjnym, jest zarządzenie placówkami działającymi w jednej formie prawnej.
Czy przekształcenie kliniki w spółkę może wpłynąć na to, jak będzie się uczyć lekarzy zawodu?
Mam nadzieję, że priorytet nieprzynoszenia strat nie odbije się na tym zadaniu. Może się jednak okazać, że ze względów ekonomicznych będziemy zmuszeni do likwidacji np. oddziałów szpitalnych, które dzisiaj rozbudowane pełnią role leczniczych placówek regionalnych. Studenci będą zdobywać praktyczną wiedzę w szpitalach klinicznych okrojonych do potrzeb procesu dydaktycznego, ale to spowoduje zmarnowanie kapitału.