PAWEŁ PACEK - Trzeba uprościć procedury, żeby przyspieszyć wydatkowanie unijnych środków z programu Leader.
Budżet programu Leader przyznany Polsce na lata 2007 – 2013 został dotychczas wykorzystany w 12 proc. Nie obawia się pan, że części tych pieniędzy nie zdążymy wykorzystać?
Taka obawa oczywiście istnieje, ale po to wprowadzamy środki zaradcze, żeby to zagrożenie zminimalizować.
We wszystkich krajach UE program Leader działa podobnie. Jest realizowany za pośrednictwem tzw. lokalnych grup działania (LGD). Dlaczego w Polsce z Leaderem są problemy?
Problemy z Leaderem są we wszystkich krajach UE. Różnica polega na tym, że kraje starej Unii są dużo bardziej doświadczone. Na początku realizacji Leadera spodziewaliśmy się, że powstanie w Polsce 200 lokalnych grup działania, a powstało ich 337. To z jednej strony był ogromny sukces Polski, z drugiej jednak urzędy marszałkowskie zostały zalane odpowiednio większą, niż się spodziewano, liczbą wniosków złożonych za pośrednictwem LGD. W całym kraju wpłynęło około 10 tys. małych projektów i powstały zatory.
Dlaczego urzędy marszałkowskie nie mogą sobie poradzić z ich oceną? Większość wniosków dotyczy prostych przedsięwzięć o niewielkim budżecie.
Małe projekty z założenia miały być instrumentem bardzo elastycznym, dlatego przewidują bardzo szeroki zakres kosztów kwalifikowanych. Dla systemu oceny wniosków jest to jednak pewien problem. Projekt może mieć wartość do 100 tys. zł, ale dofinansowanie nie może przekroczyć 25 tys. zł. Pracownik urzędu marszałkowskiego, który weryfikuje ten wniosek, musi spędzić nad jego weryfikacją, ze względu właśnie na ten szeroki zakres projektu, pewnie więcej czasu niż nad projektem o wartości miliona złotych, gdzie ma do sprawdzenia trzy czy cztery faktury. To kolejna przyczyna zatorów, które powstały w urzędach marszałkowskich.
Niektóre wnioski złożone zostały na początku roku, a ich weryfikacja jeszcze nie została zakończona, nie mówiąc o wypłacie środków. Dlaczego?
Zarówno samorządy województw, jak i same LGD sygnalizują nam niską jakość wniosków. 80 proc. tych projektów nie powinna w ogóle trafić do urzędów marszałkowskich. Pracownicy samorządu województwa, nie chcąc odrzucać wniosków, starają się uzyskać od beneficjenta uzupełnienia dokumentacji i dodatkowe informacje, co znacznie wydłuża proces weryfikacji.
Dlaczego LGD na etapie pierwszej selekcji nie odrzuciły ewidentnie słabych wniosków?
Nie mają one prawa odrzucić takiego projektu, bo jego oceny formalnej i częściowo merytorycznej może dokonać tylko urząd marszałkowski.
Dlaczego?
LGD sprawdza tylko, czy projekt jest zgodny z lokalną strategią rozwoju i ma na to 40 dni. Nic więcej nie może zrobić, ponieważ Komisja Europejska wymaga, aby oceny formalnej wniosków dokonywały tylko akredytowane podmioty. Akredytowanie samorządów województw trwało około 8 miesięcy. Gdybyśmy teraz rozpoczęli proces akredytowania LGD, przy tak dużej ich liczbie, zakończyłoby się to najwcześniej za rok i kosztowało majątek. A i tak nie wszystkie LGD otrzymałyby akredytację, ponieważ niektóre z nich mają odpowiedniego potencjału kadrowego czy też lokalowego. Trzeba to mądrze rozwiązać na przyszłość. Chciałbym znaczącego zwiększenia roli LGD we wdrażaniu LSR w przyszłym okresie programowania.
Skoro nie da się zmienić obecnego systemu akredytacyjnego ani rozporządzeń wspólnotowych, co można zrobić, aby przyspieszyć wdrażanie Leadera. Wszyscy są zgodni, że pilne zmiany są konieczne.
Możemy zmieniać krajową legislację i cały czas to robimy. Znacząco zmieniliśmy zasady wdrażania małych projektów. Mogą być realizowane m.in. przez osoby fizyczne, samorządy, stowarzyszenia. Każdy z tych beneficjentów wypełnia różne pola we wniosku i są od niego wymagane różne załączniki. Dotychczas wzór wniosku był dla wszystkich uniwersalny, liczył kilkanaście stron, a instrukcja jego wypełnienia około 50. Mimo że formularz wymagał od wnioskodawcy wpisania w zasadzie najpotrzebniejszych danych, przebrnięcie przez te wszystkie pola wniosku zajmowało dużo czasu i było zniechęcające. Dlatego postanowiliśmy odchudzić wniosek do minimum. Usunęliśmy załączniki, które mogły budzić zastrzeżenia. Najważniejszym uproszczeniem jest jednak nie tyle zmiana treści wniosku, co jego formy. Obecnie Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa finalizuje opracowanie jego wersji elektronicznej. Już na samym początku jego wypełniania, w zależności od tego, kim jest wnioskodawca, wyświetlą mu się tylko te pola i te polecenia z instrukcji, które go dotyczą. Z 18 stron wniosek zostanie zredukowany do trzech.
Niektóre LGD sygnalizują jednak potrzeby głębszych zmian na poziomie zarządzania programem. Chciałyby, żeby za jego całość odpowiadały samorządy województw. Są też zwolennicy tego, żeby za obsługę programu odpowiadała ARiMR.
W tym okresie programowania żaden z tych scenariuszy raczej nie zostanie zrealizowany. Możliwe jest tylko większe uelastycznienie i uproszczenie procedur, tak aby weryfikacja wniosków następowała szybciej. Temu ma służyć projekt rozporządzenia, które jest obecnie konsultowane. Zgodnie z nim 20 proc. najlepszych grup działania, przekażemy w 2011 roku dodatkowe środki. Każda z nich otrzyma dodatkowo ponad 6 mln zł. Wybierzemy je, oceniając potencjał administracyjny danej LGD, jak i dotychczasowy stopień realizacji lokalnej strategii rozwoju.
Skutek będzie taki, że środki trafią tam, gdzie i tak były dobrze wykorzystywane?
Ale o to też chodzi. W sierpniu ubiegłego roku odbył się w Polsce audyt Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, jego raport bardzo wyraźnie podkreślał, że w Polsce powinna być wzmocniona konkurencyjność pomiędzy LGD. Naszą ambicją było pokryć cały kraj LGD, a to nie jest cel sam w sobie. LGD mają powstawać tam, gdzie jest szansa na dobre wykorzystanie środków, a tam, gdzie wykorzystanie jest najlepsze, powinny trafiać dodatkowe pieniądze.