Rozmowa z prof. dr hab. Witoldem Tłustochowiczem, ordynatorem w Klinice Chorób Wewnętrznych i Reumatologii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, prezes Polskiego Towarzystwa Reumatologicznego - Przy każdym reumatoidalnym zapaleniu stawów najistotniejsze jest, by jak najszybciej rozpocząć terapię. Od tego zależy jej skuteczność, czyli ewentualna remisja, złagodzenie dolegliwości
Jakimi osiągnięciami pod koniec Dekady Kości i Stawów 2000 – 2010 może się pochwalić polska reumatologia?
Mobilizację środowisk medycznych i nie tylko, której skutkiem było ogłoszenie Dekady Kości i Stawów, spowodowały coraz częstsze przypadki schorzeń reumatycznych. W jakimś momencie zaczęło się nawet mówić o swoistej epidemii. Na pewno okazały się one chorobami społecznymi, obciążały coraz bardziej samych chorych, ich bliskich, placówki ochrony zdrowia. W dodatku bez widocznej wyraźnej poprawy. Coraz więcej pacjentów przechodziło na renty inwalidzkie. A to jest obciążenie psychiczne dla samego zainteresowanego, poczucie niższej wartości, a także wzrastające obciążenie dla budżetu państwa. Do niedawna w Polsce aż 16 proc. rent inwalidzkich przyznawano z powodu schorzeń reumatycznych. Podobno ten wskaźnik stopniowo spada. Mam nadzieję, że dzięki naszym działaniom. Choć nie mogę, niestety, zapewnić o tym ze stuprocentową pewnością, wiem bowiem o skutecznym nasileniu kontroli w ZUS, a także zdaję sobie sprawę, że podczas mijającej dekady nie uzyskaliśmy w Polsce szczególnego postępu. Od niedawna się to zmienia. Wcześniej o swoich osiągnięciach i możliwościach leczenia informowali szeroko (co też jest ważne) ortopedzi. Obecnie można mówić o coraz większej i wszechstronnej aktywności reumatologów. Atmosfera dekady została bardzo dobrze wykorzystana przez nich i firmy farmaceutyczne na poprawienie sposobów leczenia starymi lekami i wprowadzenie tzw. leków biologicznych, co pozwala obecnie na uzyskanie remisji u zdecydowanej większości chorych.
Czy coś jeszcze zmieniło się na korzyść?
Za bardzo istotne uważam, że udało się nam z problematyką chorób reumatycznych i możliwościami ich leczenia, które powinny uwzględniać faktyczne potrzeby pacjentów, najnowsze środki i sposoby terapii, dotrzeć do Ministerstwa Zdrowia i uzyskać tam zrozumienie. Znajduje to swoje pozytywne odbicie na wielu płaszczyznach. W sprawach finansowania przez NFZ nie jest jeszcze tak, jak być powinno, ale ma być lepiej. I chcę w to wierzyć. Za sukces związany z dekadą należy natomiast uznać przeprowadzone już i planowane nadal szkolenia lekarzy rodzinnych w lepszym rozpoznawaniu chorób reumatycznych. I wreszcie wprowadzenie specjalnych mechanizmów, które pozwolą szybko zdiagnozować pacjenta i rozpoznać jego potrzeby, zarówno w zakresie diagnostyki, jak i późniejszego leczenia. Oznacza to uruchomienie możliwości niemal natychmiastowego kontaktu lekarza prowadzącego ze specjalistą, wojewódzkim konsultantem itp. przez internet. Ten system ruszy na początku przyszłego roku.
Jak ma to wyglądać w praktyce?
Bardzo prosto. Gdy zgłosi się pacjent z dolegliwościami, które pozwalają podejrzewać zapalną chorobę reumatyczną, a wyniki badań laboratoryjnych, np. poziom OB., CRP, czynnika reumatoidalnego itp., to potwierdzą, lekarz wypełnia odpowiedni kwestionariusz i przesyła do wojewódzkiego konsultanta ds. reumatologii. Tam ocenia się, czy chory wymaga jeszcze dodatkowych badań laboratoryjnych albo np. RTG, USG, i jeśli tak jest, zaprasza się go na badania do ośrodka wojewódzkiego na 1 dzień. Ich wyniki są istotne dla dalszego postępowania, sposobu terapii, doboru leków, ewentualnej rehabilitacji. Ważne, że każdy pacjent, u którego stwierdzono chorobę reumatyczną, jest zapisany w specjalnym rejestrze, wraz ze sposobem leczenia, a następnie z oceną skuteczności terapii. Cały ten proces może przebiegać szybko. Jest to niezwykle istotne, bo wprawdzie choroby zapalne stawów są nieuleczalne, ale przy wczesnym wykryciu i dobrze dobranej terapii może dojść do remisji, znacznego złagodzenia objawów, a pacjent może niemal normalnie funkcjonować. Sądzę, że dzięki temu systemowi wzrośnie liczba właściwych rozpoznań, a tym samym skuteczniejsze okaże się leczenie. A zarazem nastąpi obniżenie jego kosztów, co przecież przy ciągłej walce o finanse dla ochrony zdrowia też się liczy. Zresztą nie tylko u nas, ale we wszystkich, nawet najbogatszych krajach świata. Szeroko uczestniczymy w międzynarodowych organizacjach i szkoleniach, co powoduje, że standardy postępowania z chorym u nas nie powinny odbiegać od europejskich.
Czy i jak zmieniła się opieka nad chorymi na reumatoidalne zapalenie stawów, najczęstszą jednostką chorobową w reumatologii?
Zapalenia stawów – reumatoidalne, zesztywniające kręgosłupa, łuszczycowe, młodzieńcze – to generalnie najliczniejsza grupa chorób narządu ruchu. Wśród nich rzeczywiście najczęstsze jest reumatoidalne zapalenie stawów, czyli RZS. W praktyce medycznej początkowo mówimy jednak generalnie o zapaleniu stawów obwodowych, bez ich dalszego różnicowania lub zapaleniu stawów kręgosłupa. Wbrew pozorom ma to znaczenie dla wczesnego rozpoznania i leczenia, gdyż nie zawsze nawet doświadczonemu specjaliście udaje się od razu rozpoznać charakter zapalenia i nie powinno to powodować opóźnienia w rozpoczęciu leczenia. Czasem takie wątpliwości mogą się utrzymywać nawet rok. Natomiast w każdym przypadku zapalenia stawów chory jest obecnie zarejestrowany i leczony. A więc także chory na RZS, nawet jeśli nie ma jeszcze absolutnie pewnego rozpoznania. Najistotniejsze jest bowiem przy każdym zapaleniu, by jak najszybciej rozpocząć terapię. Takie szybkie działanie jest bardzo wskazane i zarazem proste, gdyż początkowo wszystkim pacjentom z zapaleniem stawów podaje się takie same leki. Oczywiście śledzi się ich skuteczność, stopień rozwoju choroby, stan ogólny pacjenta. Jest to wyjątkowo ważny proces, gdyż obecnie reumatolodzy mają kolejne środki do walki z RZS, mianowicie, leki biologiczne. Mimo iż są to leki bardzo dobre, to wbrew potocznym opiniom nie są cudowne. Nie każdemu pacjentowi pomagają, a jak wszystkie farmaceutyki mają skutki uboczne, i bywa, że u konkretnego chorego skutki uboczne przewyższają korzyści z podania leku biologicznego.
Czy w ostatnich 2–3 latach nastąpiło zwiększenie dostępności leczenia biologicznego dla chorych na RZS?
Owszem, i to znacznie. Wcześniej z leków biologicznych korzystało ok. 700 osób, obecnie 2500 chorych. Według naszych przewidywań z czasem z tej terapii powinno korzystać od 7 do 10 tys. osób, bo szacujemy, że w Polsce mamy 300 tys. chorych. Nie wszyscy jak dotąd zgłosili się do lekarza, nie u wszystkich zdiagnozowano chorobę, ale do takich wyliczeń upoważniają porównania z innymi krajami. Ale zdaję sobie sprawę, jaka jest geneza tego pytania. Otóż część chorych uważa, że blokuje się im dostęp do leków biologicznych. A oni sądzą, że ten właśnie lek: zagraniczny i w dodatku drogi z pewnością by im pomógł. Bywa, że takie rozumowanie pacjenta podziela rodzina, nierzadko chce się starać o ten rzekomo potrzebny preparat na własną rękę. Tymczasem leki biologiczne, przepisuje się lub nie, przedłuża lub nie okres ich stosowania wyłącznie z przyczyn zdrowotnych. Zgodnie z oficjalnym programem lekowym. O tym, czy wskazany jest lek biologiczny w pierwszej kolejności decyduje lekarz prowadzący, proponując terapię lekiem biologicznym. Ale każdy przypadek rozpoczęcia kuracji czy jej przedłużenia rozpatruje się indywidualnie. Zajmuje się tym specjalna komisja ekspertów przy Instytucie Reumatologii. Tam również znajduje się ogólnopolski rejestr pacjentów leczonych lekami biologicznymi. Gdyż ważne jest, by kontrolować skuteczność i bezpieczeństwo leczenia. Obecnie z leków biologicznych korzystają pacjenci z RZS i ZZSK(zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa). Niewykluczone, że od przyszłego roku zacznie się je także stosować w łuszczycowym zapaleniu stawów. Na taką możliwość wskazują doświadczenia kolegów z zagranicy. Tak więc leki biologiczne w Polsce stają się coraz bardziej dostępne dla pacjentów. Jak na razie nie ma problemów z finansowaniem tej terapii. Jeśli wystąpią w przyszłości, to będziemy zabiegać o zwiększenie funduszy.
Jakie działania w opiece nad chorymi na zapalenie stawów będą najistotniejsze w najbliższych latach?
Sądzę, że najważniejszy dla właściwej opieki i leczenia jest wzrost wiedzy pacjentów na temat własnej choroby. Jest to w dużej mierze zadanie dla lekarzy, gdyż dobra współpraca specjalisty i chorego to podstawa skutecznej terapii. W praktyce oznacza to terminowe wykonywanie badań, konsekwentne przyjmowanie leków, zgłaszanie się na wizyty, a także rezygnację z prób samoleczenia. Istotne jest też, by pacjenci zrozumieli, że pobyt w sanatorium, o co często walczą, nie wyleczy choroby. Zwłaszcza, gdy w sanatorium przestają brać leki, poddając się modnej ostatnio teorii, że po co truć się chemią, skoro najlepiej leczy natura. Skutki są opłakane. W sanatorium można wypocząć, skorzystać z rehabilitacji, i to wszystko. Niestety, ten pogląd z trudem się przebija przez stereotypy. Jednym z nich jest także przekonanie, że choroby reumatyczne, w tym RZS, to problem osób starszych. Istotnie, z reguły występuje u ludzi 50-letnich, ale szczyt zachorowań to 35. – 55. rok życia, a zdarza się nawet u nastolatków. Wniosek, jaki stąd płynie: należy się zgłaszać do reumatologa z pierwszymi objawami, które mogą oznaczać chorobę. Są to nocne bóle stawów, także kręgosłupa, poranna sztywność stawów, która trwa dłużej niż 30 min. spuchnięcie i obrzmienie stawów. Takich symptomów nie wolno lekceważyć, bo im wcześniej uchwycona choroba, tym lepsza prognoza dla pacjenta.
Dekada Kości i Stawów 2000 – 2010
13 stycznia 2000 r. Światowa Organizacja Zdrowia proklamowała „Dekadę Kości i Stawów 2000-2010”. Inicjatywę tę wsparła Organizacja Narodów Zjednoczonych, jak również osobistości polityczne. Już na starcie uzyskała ona także aprobatę papieża Jana Pawła. Oficjalnie poparły ją rządy 44 państw, wśród nich rząd Polski. A współpracę przy realizacji założeń dekady rozpoczęło ponad 700 organizacji z różnych krajów świata. Wszystkich jednoczył cel – zmniejszenie liczby zachorowań, kalectwa i zgonów powodowanych przez choroby narządów ruchu.