JAKUB SZULC - Osoby, które kupią dodatkową polisę zdrowotną, nie tylko skrócą swój czas oczekiwania na zabieg, ale odliczą ten wydatek od dochodu
Resort zapowiada wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych, tylko projektu ustawy w tej sprawie brak?
Projekt jest. Zanim jednak przedstawimy go publicznie, chcemy poprzedzić to szerszymi konsultacjami. Chcemy także poznać opinie ubezpieczycieli na temat możliwości rozwoju systemu dodatkowych ubezpieczeń w Polsce.
Kiedy takie konsultacje rozpoczną się?
Razem z pakietem zdrowotnym.
Czyli?
Na dniach. W październiku do Sejmu ma trafić 13 pierwszych ustaw, które tworzą tzw. pakiet zdrowotny.
Projekt ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach również się w nim znajdzie?
Raczej nie zdążymy, bo jest za mało czasu, żeby przeprowadzić faktyczną debatę, ale jesteśmy zdeterminowani, żeby ustawa zaczęła obowiązywać od przyszłego roku.
Co w zamian dostanie pacjent, który wykupi dodatkową polisę zdrowotną?
Dostanie to na jaką polisę umówi się z firmą ubezpieczeniową. Według naszej propozycji ma ona gwarantować dostęp do procedur medycznych, które są finansowane przez NFZ, ale są uznawane za deficytowe, bo są do nich długie kolejki. Chcemy również, żeby tego typu polisy gwarantowały wyższy standard świadczonych usług, czyli np. pokój jednoosobowy, możliwość wyboru lekarza czy dodatkową opiekę pielęgniarską. Efekt będzie taki, że z jednej strony pacjent z polisą nie będzie oczekiwać na świadczenia w kolejce lub zostaną mu one udzielone w lepszych warunkach, a z drugiej skorzysta na tym również pacjent, którego nie stać na jej wykupienie. Skrócą się szpitalne kolejki.
W jaki sposób?
Raport NIK potwierdził to, co wiedzą wszyscy – w kolejkach są zapisywane nie tylko osoby oczekujące, ale również takie, których nazwiska wcześniej na nich nie widniały. Wciśnięcie do kolejki pacjenta, którego tam być nie powinno, oznacza tylko tyle, że ci, którzy na listę oczekujących zostali wpisani prawidłowo, na operację czy zabieg poczekają jeszcze dłużej.
Dodatkowe ubezpieczenia to zmienią?
Jestem o tym przekonany. Po pierwsze, nikt nie będzie dopisywany do listy oczekujących. Po drugie, kolejki nie będą sztucznie wydłużane. Po trzecie, więcej pieniędzy trafi do szpitali.
Pacjenci z polisami będą dodatkowym źródeł finansowania dla nich?
Tak. Obecnie pacjent, który trafia do szpitala jako tzw. chory niekwalifikowany, czyli taki, który ani nie widnieje na liście oczekujących, ani nie jest tzw. przypadkiem nagłym, generuje dodatkowe koszty dla placówki przy niezmienionych przychodach. Obecnie takich chorych jest nawet 30 proc. W sytuacji gdy będzie miał wykupioną dodatkową polisę, szpital, udzielając mu świadczeń, będzie na tym zarabiał.
Ale pojawiają się głosy, że pacjenci z polisami będą tymi lepszej kategorii, że ucierpią na tym ci niedoubezpieczeni?
Ja się z tym nie zgadzam, chociaż spodziewam się, że taki argument ze strony przeciwników będzie się pojawiał. To właśnie teraz pacjent, którego stać na to, żeby zapłacić za świadczenie, ma je udzielane szybciej, bo kosztem tych chorych, którzy przykładnie czekają na operację czy zabieg w kolejce.
Czyli, pacjenci z NFZ będą operowani do 15.00, a z dodatkowymi polisami później?
To jest umowna granica. Szpital jest przecież placówką, która działa przez całą dobę, ale sale operacyjne czy sprzęt, z powodu takich, a nie innych limitów, które ograniczają liczbę świadczeń, jaką placówka może wykonać za pieniądze z NFZ, nie jest wykorzystywany non stop. To jest czas, kiedy mogliby z niego korzystać pacjenci z dodatkowymi polisami.
Nie ma zagrożenia, że szpital przestanie wykonywać świadczenia wynikające z kontraktu z NFZ?
Uważam, że nie. To wynika z czystej matematyki – budżet NFZ to 60 mld zł. Jeżeli dzięki dodatkowym ubezpieczeniom zdrowotnym do szpitali trafi w perspektywie kilku lat 6–7 mld zł, to będzie sukces. Proporcje mówią same za siebie. Szpital nie może sobie pozwolić na rezygnację z pieniędzy z funduszu. Powód jest prosty – nie utrzyma się na rynku, a pieniądze z NFZ są pewne. Żeby jednak zapobiec nawet potencjalnemu ryzyku wypychania pacjenta publicznego, wprowadzimy mechanizmy uniemożliwiające taką praktykę.
Skąd ma pan pewność, że dodatkowe ubezpieczenia ograniczą patologię, czyli przyjmowanie pacjentów, którzy nie są wpisani na listę oczekujących?
Bo szpital nie będzie miał z tego żadnych korzyści finansowych. Dzisiaj pacjenci spoza kolejki przyjmowani są z naruszeniem prawa – szpital nic na tym nie zarabia, bo i tak nie może. Wprowadzenie dodatkowego ubezpieczenia zagwarantuje, że pacjent z polisą będzie dla niego dodatkowym źródłem dochodu: nie zamiast wykonywania świadczeń z NFZ, ale oprócz. Jeżeli zakładamy, że szpitale mają być spółkami prawa handlowego, to na ich kierownictwie spoczywa zdecydowanie większa odpowiedzialność za wynik finansowy. Będzie więc zainteresowane uzyskiwaniem dodatkowych pieniędzy.
Czy będzie ulga dla osób, które wykupią dodatkową polisę zdrowotną?
Taka jest nasza propozycja. Ulga nie będzie jednak odliczana od podatku, ale od podstawy opodatkowania.
A co na to minister finansów?
Nie sprzeciwia się. Zakładamy, że dla budżetu będzie to koszt, w pierwszym okresie funkcjonowania dodatkowych ubezpieczeń, w wysokości kilkudziesięciu milionów złotych.



A co z ceną takiej polisy?
Ta będzie ustalana przez ubezpieczycieli. Im więcej osób się jednak ubezpieczy, im dany produkt będzie bardziej masowy, tym jego cena będzie niższa. Żeby była ona niewysoka, musi ją wykupić około miliona osób.
Resort zdrowia proponuje również skrócenie z kilku lat do 7 miesięcy drogi uzyskiwania odszkodowań przez ofiary błędów medycznych. Dlaczego mają z niej korzystać tylko osoby pokrzywdzone w szpitalach?
W szpitalu, jeżeli te błędy się pojawiają, są najbardziej dotkliwe. Poza tym mamy zdecydowanie więcej danych dotyczących takich przypadków ze szpitali niż np. z przychodni. Wprowadzamy również mechanizm, który nigdy wcześniej nie był stosowany w Polsce.
Ale teraz przed sądami takie sprawy ciągną się latami. Możliwe jest skrócenie tego czasu do kilku miesięcy?
Dlatego, żeby nie było przypadków przeciągania ich w nieskończoność, komisje, które będą zajmować się sprawami ofiar błędów medycznych, będą miały z góry określony czas na ich zakończenie.
Ale sprawy w dalszym ciągu będą wymagać np. oceny biegłych. A tych brakuje. Teraz nierzadko na ich opinię czeka się rok czy dwa?
W samej komisji będą zasiadać osoby z wiedzą medyczną. Komisja nie będzie oceniać, jak poważny był błąd, tylko czy został on popełniony czy też nie. To ubezpieczyciel będzie proponować kwotę odszkodowania.
Czy pacjenci, którzy dochodzą swoich roszczeń już teraz przed sądem, będą mogli skorzystać z nowych rozwiązań?
Nie. Przepisy zaczną obowiązywać od przyszłego roku. A więc z szybszej ścieżki skorzystają te osoby, które będą dochodzić swoich praw po dacie wejścia w życie nowych przepisów.
Resort zdrowia zaproponował, żeby ciągu 10 lat nakłady publiczne na ochronę zdrowia wzrosły do 6 proc. PKB. Ta propozycja jest aktualna?
Tak.
Czy to oznacza również wzrost składki zdrowotnej?
Na pewno nie w najbliższym czasie. Z takim projektem nie wyjdziemy także w 2011 roku.
Dlaczego i jak w takim razie zamierzacie zrealizować tę zapowiedź?
Przede wszystkim czeka nas wzrost VAT. Więc w takiej sytuacji zapowiadanie podwyżki kolejnego podatku, a takim jest składka zdrowotna, byłoby działaniem nierozsądnym. Poza tym wzrost składki o 1 proc., to ok. 5 mld zł więcej. Tymczasem tylko poprzez wzrost wynagrodzeń i zwiększenie zatrudnienia roczny budżet NFZ jest dzisiaj o blisko 20 mld większy niż 3 lata temu
To jak zwiększać nakłady na lecznictwo?
Chociażby przez wprowadzanie dodatkowych ubezpieczeń.
Do konsultacji trafił również projekt ustawy o działalności leczniczej, który wprowadza uproszczoną ścieżkę przekształcania publicznych szpitali w spółki. Jakie będą zasady przekształceń?
Przede wszystkim samorząd nie będzie musiał spłacać długów SP ZOZ. Będzie natomiast odpowiedzialny za wynik finansowy swojej jednostki. To rozwiązanie stanowi o większej atrakcyjności propozycji ustawowej w stosunku do planu B.
Czy to oznacza, że jeżeli wejdzie on w życie, to przestanie obowiązywać tzw. plan B, z którego obecnie mogą korzystać samorządy zmieniające formę prawną swoich szpitali?
Jeszcze się nad tym nie zastanawialiśmy. Ale wydaje mi się, że w takiej sytuacji plan B w sposób naturalny przestaje mieć rację bytu.
A co z pieniędzmi, które są zarezerwowane w budżecie na jego realizację. W przyszłym roku jest to 976 mln zł?
Pieniądze nie przepadają. Skorzystają z nich te szpitale, które będą przekształcać się na podstawie przepisów ustawy o działalności leczniczej.
A co z samorządami, które już złożyły wnioski o skorzystanie z planu B i czekają na podpisanie umowy z Ministerstwem Zdrowia?
Jeżeli tylko będą chciały kontynuować przekształcanie na jego podstawie, będą mogły to robić. Na pewno nie będzie tak, że z dnia na dzień poinformujemy je, że plan B już nie jest aktualny i teraz, jak chcą, to mogą zmieniać formę prawną szpitali na podstawie ustawy.
Obecnie przekształcać mogą się jedynie te szpitale, które należą do samorządów. Czy taką możliwość zyskają również inne placówki?
Tak. Zmieniać formę prawną będą mogły również szpitale kliniczne czy te należące do poszczególnych resortów. Ale nie likwidujemy możliwości ich dalszego prowadzenia w formie samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej.
Ale nie będą mogły być tworzone nowe SP ZOZ?
Tak. Nie definiujemy działalności leczniczej w zależności od tego, w jakiej formie działa placówka. Sprawą wtórną ma być to, czy jest to spółka czy SP ZOZ. Najważniejszy jest zakres świadczeń tam wykonywanych.
Czy uważa pan, że szpitale kliniczne będą się przekształcać?
Już mamy kilku chętnych.
Nawet te zadłużone na 100 mln zł czy więcej?
To jest kwestia decyzji uniwersytetu medycznego, do którego należy klinika. Jest tu jednak pewne ograniczenie. Uniwersytety, które się zdecydują na przekształcenia, będą mogły zbywać swoje udziały w spółkach tylko jednostkom samorządu terytorialnego albo państwowym instytucjom.
Przekształcenia szpitali / DGP
Nowe prawa pacjentów / DGP
Wydatki na leczenie / DGP