RAFAŁ JANISZEWSKI - Wprowadzenie sztywnych kwot odszkodowań dla ofiar błędów medycznych może spowodować, że nie będą one odzwierciedlać faktycznych kosztów poniesionych przez pokrzywdzonego. Dla tego należy rozszerzyć katalog ewentualnych odszkodowań.
Resort zdrowia proponuje skrócenie czasu dochodzenia roszczeń przez ofiary błędów medycznych. Skorzystają na tym jednak tylko pacjenci poszkodowani w szpitalach. Czy takie rozwiązanie jest słuszne?
To ograniczenie, ale trzeba sobie zadać pytanie, gdzie najczęściej dochodzi do błędów medycznych. Moim zdaniem właśnie w szpitalach. Ryzyko popełnienia błędu lekarskiego, np. w przychodni specjalistycznej, jest znacznie mniejsze. Poza tym wprowadzenie takiej regulacji również do opieki otwartej, czyli do przychodni, mogłoby spowodować lawinę trudnych do udowodnienia błędów, a tym samym wydłużenie czasu oczekiwania na rozstrzygnięcie spraw.
W projekcie jest mowa o błędach medycznych, czyli takich, które są efektem działania konkretnej osoby, np. lekarza, który postąpił wbrew aktualnej wiedzy medycznej. Czy nie powinna to być raczej szersza definicja – np. szkoda, niepożądane zdarzenie?
Błąd medyczny może popełnić tylko osoba z personelu medycznego. Procedury postępowania diagnostyczno-terapeutycznego są jasno określone, ale oparte na ludziach, którzy je wykonują. W sytuacji, gdy lekarze udzielają coraz bardziej skomplikowanych technicznie świadczeń, ryzyko popełnienia błędu się zwiększa. Definicji błędu medycznego nie ograniczam jednak tylko do tego popełnionego przez człowieka, bo np. lekarz nieprawidłowo wykonał wkucie czy pomylił torebki z płynem i podał pacjentowi zły lek. Wpisuje się w nią również wadliwe działanie sprzętu, bo przecież za jego obsługę, konserwację odpowiadają ludzie.
Pacjenci, którzy dostaną odszkodowanie na podstawie nowych przepisów, nie będą mogli skierować sprawy na drogę sądową.
Ograniczenie moim zdaniem słuszne, bowiem zadośćuczynienie powinno być jedno. Dyskusyjny może być natomiast taryfikator ich wysokości proponowany w projekcie ustawy. Określa on maksymalne kwoty odszkodowań, jakie będzie można uzyskać za błąd medyczny, w efekcie, którego doszło do śmierci lub uszczerbku na zdrowiu. Moim zdaniem jego konstrukcja jest zbyt prosta. Przecież skutki błędu lekarskiego mogą być różne. Ich następstwa wiążą się z tym, że poszkodowany ponosi dodatkowe koszty – np. rehabilitacji, zakupu leków, sprzętu medycznego czy opieki. Konieczne będzie z czasem rozszerzenie i doprecyzowanie wysokości odszkodowań.
Sprawami o odszkodowanie mają zajmować się członkowie nowo powołanych wojewódzkich komisji, którzy do konkretnej sprawy będą wybierani losowo pośród 12 wytypowanych osób. To może np. spowodować, że wśród nich nie będzie przedstawiciela rzecznika praw pacjenta?
Rzecznik praw pacjenta powinien uczestniczyć w procesie odszkodowawczym, jednak nie widzę potrzeby, żeby musiał uczestniczyć w posiedzeniu każdej komisji. Sądzę, że jego rola nie na tym polega.
A na czym?
Rolą rzecznika jest reagowanie na nieprawidłowości w systemie lecznictwa i wskazywanie tych zagrożeń, które naruszają prawa pacjenta. Do niego należy również funkcja nadzorcza nad tym, żeby placówki medyczne ich przestrzegały. Gdybyśmy rzecznika zaangażowali we wszystkie postępowania komisji w sprawach o błędy medyczne, to jego urząd stałby się jedną z większych instytucji w kraju.