MAREK MICHALAK - To wielki błąd systemowy, że 20 lat temu zrezygnowano z medycyny szkolnej i gabinetów stomatologicznych.
Nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie wprowadziła zakaz bicia dzieci, ale ostatecznie zrezygnowano z zakazu stosowania cierpień psychicznych. Czy nie żałuje pan tej decyzji posłów?
Jednym z największych sukcesów nowelizacji jest właśnie zapisanie zakazu bicia dzieci. W przeciwieństwie do przemocy psychicznej jest to pojęcie konkretne i taki zakaz było łatwiej wprowadzić niż niedookreślony zakaz stosowania cierpień psychicznych.
A jak pan odpowie na zarzuty przeciwników ustawy, że pracownik socjalny może wejść do domu i odebrać dziecko rodzicom?
Ustawa pod tym względem wcale nie wprowadza rewolucyjnych rozwiązań. Już teraz każda służba, w tym pracownik socjalny, ma obowiązek reagować i chronić bezpieczeństwo dziecka, gdy jest zagrożone jego życie lub zdrowie. Zgodnie z nowymi zasadami decyzję o interwencji podejmują wspólnie pracownik socjalny, policjant i pracownik służby zdrowia. Natomiast ostateczna decyzja należy do sądu. Co więcej, rodzicom przysługuje zażalenie, które ma być rozpatrzone w trybie 24-godzinnym, a dziecko w pierwszej kolejności trafia do dalszej rodziny.
Czy członkowie zespołów interdyscyplinarnych będą zakładać teczki rodzicom?
To jest kolejne nieporozumienie, bo sprowadzanie roli zespołów specjalistów do osób zbierających haki na rodziców to wypaczanie ich idei. Jednym z najważniejszych celów, którym mają służyć zespoły, jest koordynacja pomocy dla rodziny, tak aby nie była ciągle odwiedzana przez przedstawicieli różnych służb pytających o to samo. Czy nie lepiej, że te pięć osób zbierze się i ustali, kto przeprowadzi wywiad, zapewni pomoc? Nie ma wtedy dublowania działań.
Czy ministerstwa pozytywnie reagują na pana wystąpienia?
Tak, wiele spotkało się z natychmiastowym odzewem. Na przykład Ministerstwo Zdrowia zgodziło się, aby wpisać pediatrię i stomatologię dziecięcą na listę preferencyjnych zawodów. Wpisało też na listę leków refundowanych specjalistyczne leki, np. na niskorosłość. Interweniowałem też, gdy lekarze nie chcieli przyjmować dzieci w sytuacji braku książeczki ubezpieczeniowej.
Ale nie udało się zachęcić resortu zdrowia do pomysłu zakładającego powrót do szkół gabinetów lekarskich.
To wielki błąd systemowy, że 20 lat temu zrezygnowano z medycyny szkolnej i gabinetów stomatologicznych. Jego skutki odczuwamy cały czas, o czym świadczy zbyt późna diagnostyka poważnych schorzeń u dzieci. Ten temat jest jednak ciągle aktualny i musimy wypracować porozumienie.
Czy będzie pan wspierał projekt Związku Nauczycielstwa Polskiego, który proponuje, aby każde dziecko miało zagwarantowane miejsce w przedszkolu i aby obowiązek jego zapewnienia przejął od gmin budżet państwa?
Już na początku tego roku wystąpiłem do premiera o rozważenie takiej propozycji. Myślę jednak, że trzeba spojrzeć na ten problem szerzej i wskazać, że mamy problem z przedszkolami, ich finansowaniem, rekrutacją do nich i brakiem placówek zwłaszcza na terenach wiejskich. Choć jak wskazują dane Ministerstwa Edukacji Narodowej, rośnie liczba dzieci objętych edukacją przedszkolną. Ważne, że udało się w tym roku rozwiązać problem z opłatami za zajęcia w przedszkolach oraz danymi zbieranymi od rodziców przy przyjęciach do placówek, np. ich oświadczeniami PIT.
Gminy bronią się, że muszą przyjmować dodatkowe kryteria weryfikacji, bo mają za mało miejsc.
Rozumiem to, ale niech taki przepis znajdzie się w ustawie, aby wszystkich rodziców obowiązywały te same kryteria. Zresztą tylko na podstawie wyraźnego wskazania w ustawie jakikolwiek podmiot, w tym gmina, ma prawo żądać podawania dodatkowych danych. Moją opinię w tej kwestii poparł też Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych.
Jakie działania podjął pan w sprawie problemów z funkcjonowaniem młodzieżowych ośrodków socjoterapii i młodzieżowych ośrodków wychowawczych?
To bardzo poważny problem, który dotyka kompetencji trzech resortów. W zeszłym roku spotkałem się z ich przedstawicielami, aby sprawdzić, jakie działania w tej kwestii były podejmowane. System wymaga naprawy, bo czas oczekiwania na miejsce w tych placówkach jest zbyt długi. Jeśli dziecko powinno trafić do MOS, to powinno to nastąpić natychmiast, inaczej następuje jego dalsza demoralizacja. Uważam też, że błędem jest umieszczanie w tych placówkach dzieci w przypadku niezmobilizowania do obowiązku szkolnego. Takiemu dziecku trzeba pomóc w jego naturalnym środowisku domowym.