JACEK OLBRYCHT o ucywilnianiu armii - W resorcie obrony narodowej wciąż brakuje urzędników. Powstanie armii zawodowej i oszczędności w wojsku zamroziły możliwość zwiększania zatrudnienia. Zatrudnieni w tym roku nie mają co liczyć na podwyżki i nagrody.
ROZMOWA
ARTUR RADWAN
Minister obrony narodowej zapowiedział, że będzie więcej wojska w wojsku. Czy to oznacza, że żołnierze np. zajmujący stanowiska urzędnicze trafią do jednostek wojskowych?
JACEK OLBRYCHT
Tak, ale nie wszyscy. Najważniejsze jest zachowanie w armii odpowiednich proporcji i kierowanie żołnierzy na stanowiska, w których są potrzebni. Żołnierze po profilowanych studiach wojskowych wydają się bardziej przydatni w jednostkach, bo tam mogliby się w pełni realizować. Nie oznacza to jednak, że w resorcie obrony narodowej nie będzie żołnierzy pracujących za biurkiem.
Czy to oznacza, że w tym roku będzie kontynuowane ucywilnianie stanowisk?
Tak. Do końca roku zamierzamy osiągnąć poziom 60 proc. stanowisk cywilnych w urzędzie. W przypadku sztabu generalnego będzie to 20 proc. Będziemy dążyć do tego, by w specjalnościach takich jak zarządzanie kadrami, prawo, informatyka, finanse, administracja zaczęły przeważać cywilne stanowiska.
Pracownicy cywilni zajmujący takie samo stanowisko urzędnicze co żołnierze zarabiają od nich mniej. Czy można to zmienić?
Obawiam się, że to jest niemożliwe. Pracownicy cywilni, podejmując pracę w urzędzie, zdają sobie sprawę, że będą zarabiać mniej, mimo iż mają do wykonania podobne obowiązki co ich koledzy w mundurach.
To dlaczego wojsko nie szuka w ten sposób oszczędności i nie obsadza stanowisk mniej zarabiającymi cywilami?
Trudno jest tak jednoznacznie ocenić, bez rzetelnego audytu, które stanowisko powinno być obsadzanie cywilami, a które można zlikwidować.
Czy taki audyt będzie przeprowadzony?
Tak. Za jego przygotowanie i przeprowadzenie w urzędach odpowiedzialny jest resort finansów. Audyt ma pomóc w zapewnieniu bardziej efektywnej pracy urzędów. Oczekujemy, że uzyskamy odpowiedź, czy w urzędach jest za dużo (lub za mało) pracowników i jakie są dysproporcje płacowe między poszczególnymi resortami.



Czy w ostatnim roku były podwyżki lub nagrody dla pracowników?
Nie, poza nagrodą wynoszącą średnio około 1 tys. zł dla wszystkich urzędników i żołnierzy. Spowodowane to było oszczędnościami w administracji i tworzeniem zawodowej armii. W tym roku będzie podobnie.
Od tego roku może pan, dzięki zniesieniu limitów etatów, samodzielnie decydować o zatrudnianiu urzędników. Jak to wygląda w praktyce?
W tym roku na wynagrodzenia otrzymaliśmy tyle samo środków co w ubiegłym roku. Nie zdecydowałem się jednak na redukcję zatrudnienia. Wbrew powszechnej opinii liczba urzędników wcale nie jest za duża. W wielu departamentach brakuje rąk do pracy. Ponieważ czasy są trudne, ze względu na oszczędności nie będziemy jednak zwiększać zatrudnienia.
A może warto zastanowić się nad redukcją zatrudnienia i podwyższeniem pensji tym pracownikom, którzy efektywnie pracują?
Redukcja zatrudnienia doprowadziłaby do tego, że nawet ci najlepsi nie poradziliby sobie z nałożonymi na nich zadaniami.
Czyli praca w administracji wciąż daje stabilizację?
Tak. I dlatego zwłaszcza w kryzysie pracownicy nie odchodzą z urzędu ani też nie przenoszą się do innych. Zdecydowana większość, która rozpocznie karierę w urzędzie, pracuje w nim do emerytury.
Czy kryzys spowodował, że więcej osób chce pracować w administracji?
To zależy od stanowisk. Ostatnio poszukiwaliśmy asystentki w sekretariacie podsekretarza stanu. Zgłosiło się blisko 200 chętnych. W większości naborów nie dostrzegamy jednak szczególnej lawiny kandydatów. Głównym powodem wydaje się jednak niekonkurencyjna oferta płacowa. Wśród innych ministerstw, resort obrony narodowej wciąż zajmuje trzecie miejsce od końca.
Jacek Olbrycht
od lipca 2007 r. dyrektor generalny MON. Absolwent Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Pracował m.in. jako Senior Project Manager w firmie doradczej Hay Group w Polsce