Rozmawiamy z MARIĄ ORŁOWSKĄ - Dzięki unijnym środkom wzrosła liczba studentów kierunków technicznych, matematycznych i przyrodniczych. Do 2013 roku na rynek pracy wejdzie 20 tys. inżynierów i innych specjalistów nauk ścisłych.
ROZMOWA
BEATA LISOWSKA
Uczelnie, które w tym roku chcą przystąpić do programu kierunków zamawianych, do 8 marca mogą zgłaszać swoje projekty. Jakie są dotychczasowe efekty programu?
MARIA ORŁOWSKA
Dzięki tak zaplanowanemu programowi i funduszom unijnym możemy stymulować bardzo korzystne zmiany w strukturze kształcenia. Przede wszystkim politechniki weszły na pierwsze miejsca wśród najchętniej wybieranych uczelni w Polsce. Politechnika Warszawska ma powyżej 8 kandydatów na jedno miejsce. W ramach pilotażu programu na 14 kierunków technicznych, matematycznych i przyrodniczych, które są objęte programem, zostało przyjętych dodatkowo ponad dwa tysiące studentów, a połowa najlepszych otrzymuje specjalne stypendium. Monitorujemy ich progres i efekty pilotażu. Obserwujemy tylko pojedyncze przypadki studentów, którzy nie mogą się na tych studiach utrzymać. Wielu jednak pomogły zajęcia wyrównawcze przewidziane w tym programie. W drugim naborze wygląda to jeszcze bardziej obiecująco. W roku akademickim 2009/2010 mamy 18 tys. studentów kierunków zamawianych, a ponad 4.5 tys. z nich otrzymuje wysokie motywacyjne stypendia.
O ile zwiększyła się rekrutacja wskutek zamawiania kierunków?
Od roku bazowego 2007/2008 liczba osób przyjętych na kierunki zamawiane wzrosła o ponad 5 tys. studentów. To dosyć pokaźny przyrost, który nastąpił nie tylko z powodu tego programu. Zmienia się percepcja studiów, ponieważ mamy dużo absolwentów kierunków humanistycznych, którzy nie znajdują zatrudnienia. Wzrosło też zaangażowanie samych uczelni w podnoszenie atrakcyjności kształcenia i promocję tych kierunków.
Jak powstała lista kierunków zamawianych?
Na zlecenie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego zostało wykonane badanie zapotrzebowania przedsiębiorców i rynku pracy na absolwentów kierunków technicznych w okresie roku, dwóch i pięciu lat. Było przeprowadzone na próbie 300 przedsiębiorstw i pokazało, że za 5 lat będzie brakować nawet 75 tys. absolwentów tych kierunków. Lista 14 kierunków zamawianych powstała na podstawie tego badania oraz na bazie obowiązującego wykazu kierunków studiów. Odbywaliśmy także liczne konsultacje z ekspertami i organizacjami pracodawców. Przed I edycją przeprowadzone zostało także szerokie badanie w urzędach pracy.



Czy ich dobór zagwarantuje gospodarce dopływ specjalistów, którzy za kilka lat będą jej najbardziej potrzebni?
Jestem głęboko przekonana, że tak będzie. Absolwenci tych studiów są niezbędni gospodarce i rynkowi pracy. Pojawiały się zastrzeżenia co do biotechnologii, ale zapominano, że ci absolwenci wejdą na rynek pracy nie wcześniej niż za trzy lata. W tym czasie powstaną nowe firmy biotechnologiczne i zapotrzebowanie na absolwentów tego kierunku studiów będzie rosło. To właśnie znakomicie przygotowani absolwenci mogą także przyciągać kapitał inwestycyjny. W latach 70. również wyrażano zdziwienie, dlaczego kształcimy informatyków, skoro nie ma w Polsce na nich zapotrzebowania.
Czy badanie zostanie powtórzone, aby można było wychwycić zmiany zachodzące na rynku pracy?
Po pilotażu i po pierwszej edycji przeprowadziliśmy ewaluację efektów. Na bieżąco także monitorujemy realizację programu i wyciągamy wnioski. One także znalazły odzwierciedlenie w kolejnej edycji, która ostatnio została ogłoszona. Gdy spłyną wnioski uczelni z kolejnych etapów realizacji programu, przyjrzymy się im, posłuchamy opinii rektorów, przeprowadzimy kolejne badanie i nie wykluczam, że lista kierunków zamawianych zostanie zmodyfikowana lub poszerzona w kolejnych edycjach, tak jak zostało to uczynione obecnie. Na razie jest za wcześnie, żeby o tym mówić.
Eksperci ostrzegają, że na uczelnie mogła trafić grupa osób przypadkowych, zachęconych do studiów stypendium motywacyjnym, ale nie posiadających dostatecznej wiedzy z przedmiotów ścisłych. Czy w efekcie na rynek pracy nie trafi więcej inżynierów, ale o niższych kwalifikacjach?
Nie ma takiej obawy. Ogromna część środków w programie kierunków zamawianych jest przewidziana na kursy wyrównawcze z pogranicza szkoły średniej, które pozwolą szybko nadrobić braki z przedmiotów ścisłych,. Jestem też przekonana, że uczelnie niezmiennie będą dbać o jakość kształcenia i własną markę, na którą tak ciężko pracują w ostatnich latach. Program pozwala na dodatkowe uatrakcyjnienie kształcenia, bardzo ważne są wszelkie formy współpracy z gospodarką, takie jak staże zawodowe.



Dlaczego jeszcze nie wszystkie uczelnie wypłaciły stypendia najlepszym studentom kierunków zamawianych? Dotąd nie zrobił tego np. Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy w Kielcach.
W przypadku kilku uczelni mieliśmy pewne opóźnienie spowodowane negocjacjami. Bywało też tak, że uczelnie nawet dwa miesiące zwlekały z odesłaniem poprawionych umów. Były jednak uczelnie, które mając promesę finansowania, a jeszcze przed podpisaniem umów, wypłacały stypendia ze środków własnych. Dodatkowo od stycznia weszła w życie nowa ustawa o finansach publicznych i trzeba było zmodyfikować nieco umowy. Podpisywanie umów zostało zakończone w styczniu i uczelnie powinny były już wypłacić zaległe stypendia. Zauważyliśmy przy tej okazji, że nie wszystkie szkoły potrafią zarządzać tymi pieniędzmi. Wnioski o płatność są dla nich dużym obciążeniem. Dokładnie przyglądamy, jak te wnioski o płatność są realizowane. Monitorujemy to co tydzień. Jeżeli widzimy, że uczelnia podpisała umowę, a nie zwraca się do nas o środki, to jest to dla nas sygnał alarmowy. Mam nadzieję, że tego typu problemy nie będą już mieć miejsca, bo studenci oczekują stypendiów i powinni je dostać na czas.
Zdaniem Konfederacji Pracodawców Polskich program kierunków zamawianych wymaga uzupełnienia. KPP postuluje wydłużenie praktyk studenckich do pół roku. Czy to jest możliwe?
Trzeba pamiętać, że projekty, które otrzymały dofinansowanie nie zmieniają w żaden sposób obecnego programu kierunków studiów, ich celem nadrzędnym jest zwiększenie liczby absolwentów kierunków uznanych za ważne dla gospodarki. Jeżeli w ramach obecnego programu studiów istnieje praktyka, to na kierunku zamawianym jest ona realizowana w tym samym wymiarze. Oczywiście w ramach projektu uczelnia mogła przewidzieć dodatkową ilość praktyk, co podnosi atrakcyjność wniosku. Postulat KPP, nie dotyczy tylko studiów zamawianych, ale tego czy na studiach technicznych studenci mają dostateczna ilość praktyk?
A mają?
Uczelnie mają jeszcze tu wiele do nadrobienia. Każdy z kierunków technicznych ma przypisaną praktykę w różnym wymiarze. Jeżeli pracodawcy uznają, że nie jest to wystarczający wymiar, trzeba to zmienić w ramach modyfikowania programów studiów. Problem polega na tym, że podczas studiów licencjackich w tej samej sali wykładowej uczymy tych, którzy mają natychmiast być użyteczni w przemyśle oraz tych, którzy mają rozumieć podstawy i kontynuować studia na poziomie magisterskim. To jest dylemat, który ma cały świat.



Czy uczelnie, aby zrealizować przyjęte wskaźniki dotyczące liczby absolwentów kierunków zamawianych, nie będą obniżać poziom nauczania?
Nie ma powodu do pesymizmu. Osoby przyjęte na studia w pierwszej edycji ukończyły dopiero jeden semestr. Ciekawe będzie, ilu z nich się utrzyma po trzech latach studiów. Po zakończeniu całego programu kierunki zamawiane powinno ukończyć dodatkowo około20 tys. osób. Dopiero wtedy będziemy mieć miernik, jakie efekty przyniosło to specjalne finansowanie. Ostatnia rekrutacja na studia daje istotne powody do optymizmu.
Za kształcenie specjalistów mają brać się praktycy związani z przemysłem, ale czy politechniki się przed nimi nie zamkną. Uczelnie zapisały np. w projektach, że zajęcia mają prowadzić co najmniej adiunkci, a praktycy są najczęściej magistrami?
Na ile praktycy będą angażowani w kształcenie, zostawiamy to do decyzji uczelni. Zależy nam na jakości kształcenia i zwracamy uwagę, żeby przy budowie programu studiów brały udział podmioty gospodarcze i wypowiadały się, czego im brakuje w kształceniu przyszłych inżynierów. Takie zapisy znajdą się w nowej ustawie o szkolnictwie wyższym, nad którą pracujemy. Wprowadzamy wiele nowych możliwości lepszej współpracy uczelni z sektorem gospodarczym.
Czy przy okazji tego, że dajemy uczelniom duże pieniądze, żeby zwiększyć liczbę absolwentów, nie możemy poprawić jakości oferty dydaktycznej dla nich?
Kierunki zamawiane są po to, żeby przyciągnąć na uczelnie techniczne najlepszych kandydatów, ale do kryteriów wyboru projektów włączyliśmy także oceny jakości dydaktyki. Ponadto już wkrótce, prawdopodobnie jeszcze w marcu, ogłosimy konkursy na wzmocnienie potencjału dydaktycznego uczelni, na poprawę jakości i atrakcyjności kształcenia na 400 mln zł i drugi, na 250 mln zł – na przybliżenie uczelni do gospodarki i poprawę jakości kształcenia pod kątem rynku pracy.
Czy w obecnym konkursie na kierunki zamawiane będą jakieś nowe kryteria?
Chcemy, żeby pieniądze trafiały tam, gdzie jest największy potencjał naukowy i najwyższa jakość dydaktyki. Przyznając wsparcie będziemy brać pod uwagę, czy uczelnia uczestniczyła w VII Programie Ramowym, czy prowadzi ocenę dydaktyki, czy w budowaniu jej programów brali udział przedsiębiorcy, czy ma wyróżniającą ocenę jakości kształcenia wydaną przez Państwową Komisję Akredytacyjną. Mamy nadzieję, że te kryteria pozwolą nam wybrać najlepszych.

Prof. Dr hab. Maria Elżbieta Orłowska, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, specjalista w dziedzinie informatyki, w zakresie baz danych oraz biznesowych systemów informatycznych, absolwentka Wydziału Matematyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego, doktor nauk technicznych na Politechnice Warszawskiej, doktor habilitowany nauk technicznych w Instytucie Podstaw Informatyki Polskiej Akademii Nauk, w 1990 roku uzyskała nominację na stanowisko profesora na Wydziale Informatyki Uniwersytetu w Queensland. W roku 2007 powróciła do kraju i objęła stanowisko profesora w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych, a w 2009 roku otrzymała tytuł profesora zwyczajnego.