ROZMOWA z Moniką Ulatowską, dyrektorem operacyjnym Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia - Firmy komercyjne pośredniczące w zatrudnianiu bezrobotnych chcą radykalnej zmiany zasad współpracy z powiatowymi urzędami pracy. Według nich płatność za usługę powinna następować po trzech miesiącach od chwili zatrudnienia bezrobotnego, a nie po roku, jak jest obecnie.
Ratyfikowana przez Polskę Konwencja nr 181 Międzynarodowej Organizacji Pracy, a także ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy nakazują państwu równe traktowanie prywatnych i publicznych służb zatrudnienia. Czy taki proces faktycznie nastąpił?
MONIKA ULATOWSKA
W ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy jest wiele zachęt do współpracy między agencjami i urzędami pracy. Artykuł 6 par. 8 mówi wprost o możliwości zlecania agencjom zatrudnienia niektórych zadań przez publiczne służby zatrudnienia, a zgodnie z art. 24 marszałek lub starosta w ramach środków określonych w budżecie danego samorządu mogą zlecić agencjom zatrudnienia realizację usług rynku pracy, w szczególności: pośrednictwa pracy, poradnictwa zawodowego i informacji zawodowej, pomocy w aktywnym poszukiwaniu pracy czy organizacji szkoleń.
Problem w tym, że ustawodawca nie do końca uwzględnił fakt, że agencje pośrednictwa pracy są jednostkami komercyjnymi.
Co konkretnie ma pani na myśli?
Nie może być tak, że urzędy pracy decydują, którego bezrobotnego ze swojej bazy danych oddelegować do pośrednika zewnętrznego, a którego zatrzymać dla siebie. Jeśli ma być zachowana zasada równości agencji i urzędów pracy, to agencje powinny mieć swobodny dostęp do informacji o bezrobotnych kandydatach z urzędów pracy. Niektóre urzędy rozumieją mechanizmy rynkowe, inne traktują agencje pośrednictwa pracy jako bezpośrednią konkurencję dla urzędu i zagrożenie miejsc pracy. Tymczasem ich usługi na rynku pracy mogą się świetnie uzupełniać.
Na zachowawczość urzędów w kwestii współpracy z agencjami wciąż wpływają niechlubne incydenty z przeszłości, które podważyły wiarygodność całej branży.



Czy tylko uprzedzenia wpływają na współpracę z urzędami?
Zasadniczą kwestią jest wynagradzanie firm. Największe koszty związane z procesem zatrudnienia generowane są na początku procesu. Agencje muszą na swój koszt przeprowadzić rozmowy rekrutacyjne, badania lekarskie, szkolenia BHP, a także wszelkie testy specjalistyczne wymagane przy wykonywaniu danych zawodów przez tę osobę. Tymczasem ustawa o promocji zatrudnienia przewiduje zapłatę przez urząd pracy za zatrudnienie takiej osoby w dwóch transzach. Pierwsza rata zwykle jest symboliczna i nie wystarcza na pokrycie poniesionych kosztów. Druga następuje dopiero po roku utrzymania przez bezrobotnego zatrudnienia, co w wielu przypadkach jest warunkiem trudnym do spełnienia. W przypadku pracowników tymczasowych średni czas zatrudnienia u jednego pracodawcy kończy się po trzech miesiącach. Agencje nie mogą zatem dać urzędom pracy gwarancji utrzymania przez daną osobę pracy przez rok, szczególnie kiedy w gospodarce jest widoczne spowolnienie. Agencje mogłyby się jednak zobowiązać do zatrudnienia kolejnej osoby bezrobotnej, w przypadku rezygnacji z pracy tej pierwszej, przed wskazanym czasem, np. trzech miesięcy. Rok to naprawdę długo i żadna agencja nie jest w stanie tego zagwarantować.
Jaki okres wypłaty drugiej transzy moglibyście zaakceptować?
W przypadku pośrednictwa pracy całość wynagrodzenia dla agencji powinna być wypłacona po maksymalnie trzech miesiącach. Wiele małych firm, pomijając kwestie gwarancji utrzymania przez daną osobę zatrudnienia, nie może czekać 12 miesięcy na zapłacenie faktury. Czasami od takiej wpłaty zależy płynność finansowa agencji i jej przyszłość.
Urzędy pracy rozważają zlecanie agencjom pośrednictwa pracy poszukiwanie zatrudnienia, ale jedynie długotrwale bezrobotnym.
To nie jest zadanie dla agencji pracy, ale doradców zawodowych oraz ewentualnie psychologów. W przypadku tych osób często trzeba wykonać poważną pracę socjalną, społeczną, zanim skutecznie podejmą zatrudnienia. Agencje mogą kontaktować takie osoby z pracodawcami, ale nie wykonają pracy za doradców zawodowych. Jeśli agencjom zlecane będą jedynie najtrudniejsze przypadki, szybko się zniechęcą do takiej współpracy.