Rozmawiamy z MAGDALENĄ ARCZEWSKĄ z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego - Rząd chce kolejny raz zamrozić progi dochodowe uprawniające do świadczeń rodzinnych. A Polska powinna wzorować się na krajach UE, gdzie świadczenia są wypłacane wszystkim rodzinom bez względu na dochód.
● Co spowoduje zamrożenie progów dochodowych uprawniających do świadczeń rodzinnych?
– Coraz więcej rodzin niespełniających kryterium nie będzie otrzymywać wsparcia. Między innymi to dowodzi, że w Polsce nie ma pomysłu na politykę rodzinną. Zarówno jeżeli chodzi o świadczenia finansowe typu zasiłki, jak i usługi skierowane do rodzin, np. przedszkola czy żłobki. Wypłacamy świadczenia wyłącznie wybranym rodzinom. Jedynym rozwiązaniem, które jest skierowane do wszystkich, jest becikowe.
● Co złego jest w świadczeniach kierowanych do wybranych grup?
– Są zawsze w jakiś sposób stygmatyzujące. Na pewno nie można kreować polityki rodzinnej przez stygmatyzowanie, bo rodzicielstwo nie jest wyborem podejmowanym tylko przez najbiedniejszych. Dlaczego mamy wspierać tylko najbiedniejszych? Dobrze, że w końcu wprowadzono podatkową ulgę rodzinną, co powoduje, że osoby mające więcej dzieci mają większą ulgę. Ale to nie wystarcza. Na przykład w Wielkiej Brytanii każda rodzina, w momencie kiedy rodzi jej się dziecko, otrzymuje zasiłek. Jest to jakiś gest ze strony państwa, który pokazuje, że wspiera rodziców w ich decyzji o wychowywaniu dzieci. Krajem którym moglibyśmy się kierować jest Francja.
● Co jest tam warte naśladowania?
– To pierwszy kraj UE, który doprowadził do podwyższenia współczynnika dzietności do 2,01. U nas nie ma takich rozwiązań jak ochrona miejsca pracy w ciągu trzech lat od momentu kiedy kobieta idzie na urlop macierzyński, a tak jest we Francji. Brakuje nam rozwiązań gwarantujących opiekę dla małego dziecka. W Niemczech państwo zapewnia każdemu dziecku do 3 lat opiekę instytucjonalną. We Francji system opieki przedszkolnej zapewnia instytucjonalną opiekę do 6. roku życia w różnego typu placówkach.



● A u nas rząd zlikwidował Rezerwę Solidarności Społecznej, z której miały być finansowane świadczenia dla najuboższych.
– Rezerwa powstała, aby służyć finansowaniu wydatków społecznych w związku z kryzysem. Miała chronić najuboższych przed jego skutkami. Nie jest to pierwszy raz, kiedy kolejny rząd obiecuje wsparcie, aby pozyskać poparcie społeczne, a potem wycofuje się z obietnic. Jest to też kolejny przykład braku polityki rodzinnej. Z drugiej strony rząd nie bardzo też wiedział, na co te pieniądze przeznaczyć.
● Rząd przyjął w końcu założenia do ustawy o pieczy zastępczej. Jak je pani ocenia?
– Te założenia mają podobny charakter jak europejskie reformy systemu opieki zastępczej nad dzieckiem. Przez wiele lat istniał pogląd, że dziecko trzeba jak najszybciej odizolować od rodziny, aby z dala od patologicznych wzorców doszło do równowagi emocjonalnej. Teraz zakłada się, że należy jak najwcześniej pracować z rodziną, żeby odłączenie dziecka od rodziny trwało jak najkrócej i żeby opieka zastępcza miała charakter okresowy.
● Jednak w Polsce obecna praktyka jest taka, że dzieci w rodzinach zastępczych przebywają bardzo długo.
– Tak. Nawet potocznie uważa się, że opieka zastępcza jest formą adopcji. I tak to w praktyce wygląda, bo do rodzin zastępczych trafiają dzieci, które będą tam przebywać do 18. roku życia. Rodzicielstwo zastępcze jest więc fikcją, bo samo sformułowanie opieka zastępcza oznacza, że dziecko ma tylko czasowo przebywać poza biologiczną rodziną.
● Dlaczego tak się dzieje?
– Instytucje odpowiedzialne za kreowanie opieki zastępczej ze sobą nie współpracują. Bo to nie są tylko instytucje pomocy społecznej na poziomie gmin i powiatów. Jest jeszcze szkoła, policja, prokuratura, ośrodki zdrowia, sądy i kuratorzy rodzinni. Ich działania rozmijają się, mimo że prawo, np. kodeks rodzinny i opiekuńczy czy ustawa o pomocy społecznej, nakazuje im współpracę. Ta współpraca odbywa się tylko w dokumentach. Bardzo często jest tak, że kierownik PCPR i sędzia bezpośrednio się nie kontaktują.
● A co z likwidacją dużych domów dziecka?
– Wszyscy na to czekają. Jesteśmy jednym z ostatnich krajów UE, gdzie istnieją duże domy dziecka. Jesteśmy w tym względzie opóźnieni np. w stosunku do Wielkiej Brytanii o 20 lat. Istnieją wprawdzie już obecnie określone standardy funkcjonowania takich domów, ale nie są one przestrzegane. Pokazuje to np. kontrola NIK sprzed dwóch lat. Resort pracy uznał, że nie są one miarodajne, bo kontrola objęła tylko 30 spośród ponad 300 placówek. Ale jej wyniki były zatrważające. Standardy mówią, że np. w sypialni może spać 5 dzieci, a było ich 18. Były też nieprawidłowości, jeżeli chodzi o spełnianie norm bezpieczeństwa czy norm przeciwpożarowych.
MAGDALENA ARCZEWSKA
doktor socjologii, prawnik, adiunkt w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, członek Międzynarodowego Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych i Nieletnich z siedzibą w Genewie
Rezerwa Solidarności Społecznej / DGP
Liczba dzieci, które korzystały ze świadczeń rodzinnych / DGP