Rozmawiamy z ROMANEM WOJTALĄ - Przy obsadzaniu wyższych stanowisk menedżerskich fakt, że kandydat ukończył specjalistyczne studia z zarządzania, ma drugoplanowe znaczenie. Najważniejsze są referencje z dotychczasowej pracy.
● Czy w dobie spowolnienia gospodarczego studia z zarządzania wciąż cieszą się zainteresowaniem menedżerów?
– Zdecydowanie tak, ale już znacznie mniejszym niżeli 8-12 lat temu. Po pierwsze menedżerowie znają już różnicę między jakością i przydatnością w praktyce studiów z zarządzania. Doskonale wiedzą, że studia MBA są tylko zwykłymi studiami magisterskimi w zakresie zarządzania, które porządkują wiedzę teoretyczną, przydatną potem w biznesie. Są wskazane dla młodych absolwentów kierunków studiów innych niż ekonomiczne, np. technicznych, medycznych, humanistycznych, itp. Po drugie, menedżerowie z kilkuletnim doświadczeniem zawodowym na stanowisku menedżerskim oczekują od studiów menedżerskich konkretnej pomocy w rozwiązywaniu problemów, z jakimi spotykają się na co dzień w swojej pracy, w konkretnej branży czy wręcz w grupie produktowej. Są więc zainteresowani rozwiązywaniem studiów przypadku (case study), nawiązujących do ich sytuacji, bo tylko taka edukacja może się przekładać na efekty. Dlatego zdecydowanie preferują te programy, które są silnie ukierunkowane na praktykę. Pod tym kątem dobierają sobie uczelnię i program studiów.
● Jakie znaczenie ma dziś dla pracodawców ukończenie przez kandydata studiów podyplomowych?
– Jeśli ukończył on studia typu MBA, to dla pracodawcy większe jest prawdopodobieństwo, że poradzi sobie z zarządzaniem zespołem zadaniowym lub wydzieloną strukturą organizacyjną. Jest to szczególnie ważne w sytuacji, w której nie ma on jeszcze poważnego doświadczenia menedżerskiego. Jednak w dobie kryzysu gospodarczego brakuje czasu na naukę.



● Czy dziś pracodawcy są skłonni fundować swoim pracownikom dofinansowanie studiów podyplomowych?
– Teraz toczy się bitwa o przetrwanie na rynku. Każdy dzień może okazać się decydujący dla sukcesu lub klęski całej grupy produktowej danej firmy bądź dla niej samej w całości. Dlatego wszelkie tzw. złote kajdanki, czyli skierowanie pracownika na kosztowne studia podyplomowe, przy pokryciu przez firmę 50–80 proc. ich kosztów, pod warunkiem odpracowania w firmie trzech lat po ich ukończeniu, są odkładane na lepsze czasy. W okresie spowolnienia gospodarczego firmy zmieniają strukturę swoich kosztów. Cięcia dotykają przede wszystkim wydatków na cele mające drugoplanowe znaczenie dla podtrzymania kondycji firm, a cele szkoleniowe niestety do takich należą.
● Jakie kwalifikacje menedżerskie cieszą się dziś największym popytem ze strony pracodawców?
– Są nimi kwalifikacje wynikające z dotychczasowego doświadczenia zawodowego na wysokim stanowisku menedżerskim w branży nowoczesnych technologii. Ponadto powinny one być poparte bezspornymi sukcesami zawodowymi na trudnym rynku, w konkretnej grupie produktowej lub w konkretnej grupie inwestycyjno-projektowo-wdrożeniowej. Najlepiej zaś, gdy na takim stanowisku menedżer ponosił odpowiedzialność za decyzje całym swoim majątkiem prywatnym i w takich warunkach odnosił wymierne sukcesy. Wówczas jest pewne, że nie brak mu, tak potrzebnych na rynku, kwalifikacji do kierowania biznesem. Ukończenie dobrych studiów z zarządzania jest mile widzianym dodatkiem. Odpowiedni dyplom świadczy o tym, że menedżer potrafił już wcześniej korzystać ze specjalistycznej edukacji dla dobra zarządzanej przez siebie firmy lub dla konkretnej struktury funkcjonalnej, czy organizacyjnej w renomowanej korporacji. Przy wyższych stanowiskach menedżerskich nie ma obecnie specjalnego znaczenia, czy kandydat ukończył specjalistyczne studia, czy też nie. O wiele bardziej liczą się kwalifikacje zweryfikowane w praktyce.
● ROMAN WOJTALA
międzynarodowy konsultant executive search, prezes zarządu firmy headhunterskiej CBI Astroman