Rozmawiamy z BOŻENNĄ BALCERZAK-PARADOWSKĄ z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych - Świadczenia rodzinne powinny być wyższe, w szczególności dodatki do zasiłku rodzinnego związane z edukacją i wychowywaniem niepełnosprawnych dzieci.
● Posłowie proponują, aby emerytom i rencistom przyznawać jednorazowy dodatek. Czy to dobry pomysł?
- Można go rozważyć, jeżeli nie oznaczałoby to ograniczenia pomocy kierowanej do rodzin. Przeciętnie gospodarstwa domowe emerytów są w lepszej sytuacji niż rodzin z małymi dziećmi. Natomiast utrwalony jest pogląd o trudnej sytuacji osób starszych. Z tego wynika przekonanie, że pomoc powinna być adresowana do nich jako najbardziej zagrożonych ubóstwem.
● A czy dobrym pomysłem jest propozycja rządu, aby dopłacać do kredytów hipotecznych osobom tracącym pracę?
- Ten pomysł jest jeszcze gorszy. Ta pomoc nie ma charakteru socjalnego, ale ma na celu utrzymać na pewnym poziomie koniunkturę związaną z mieszkalnictwem i bankami. Dopłaty służyłyby ograniczeniu ekonomicznych skutków kryzysu w makroskali i nie widzę, ze społecznego punktu widzenia, potrzeby takiego rozwiązania.
● Rząd tworzy też tzw. rezerwę solidarności społecznej. Czy gromadzone w niej środki powinny być przeznaczone na ratowanie miejsc pracy?
- To nie jest dobry pomysł, choć uważam, że dążenie do utrzymania zatrudnienia jest działaniem niezbędnym. Nie wiem jednak dokładnie, na czym miałaby polegać taka pomoc. Lepiej jest wprowadzić takie rozwiązania dla przedsiębiorców, które ułatwiłyby im funkcjonowanie, np. w systemie podatkowym czy przez ograniczenie innych zobowiązań finansowych.
● W tym roku będzie weryfikacja progów dochodowych i wysokości świadczeń rodzinnych. Czy powinno wzrosnąć kryterium dochodowe, czy może lepiej podwyższyć zasiłki i dodatki?
- Obawiałabym się zostawić progi dochodowe na obecnym poziomie, bo zostanie ograniczony krąg osób mogących z nich korzystać. A przecież ceny rosną. Jestem zwolennikiem podniesienia progu choćby o wskaźnik inflacji, ale także podniesienia wysokości świadczeń. Jeżeli chcemy inwestować w młode pokolenie, to należy przede wszystkim podnosić dodatki związane z edukacją i dla rodzin wychowujących niepełnosprawne dzieci.



● Pomoc trafia obecnie do rodzin nieosiągających określonego dochodu. A może, wzorem wielu krajów UE, państwo powinno pomagać wszystkim rodzinom wychowującym dzieci?
- Kiedy w połowie lat 90. wprowadzono kryterium dochodowe w świadczeniach rodzinnych, tłumaczono to tym, że w trudnych czasach trzeba pomagać najbardziej potrzebującym. Potem był okres względnej koniunktury, a system pozostał bez zmian. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów UE, które tak silnie wiążą politykę rodzinną z kryterium dochodowym.
● Czy to błąd?
- Jestem zwolenniczką pomocy wszystkim rodzinom z dziećmi przez system świadczeń rodzinnych, ulgi podatkowe, tworzenie infrastruktury zapewniającej wszystkim dzieciom równy dostęp do usług społecznych. Zawsze będzie istniała grupa, której trzeba pomagać w większym stopniu. Powinna więc być dwukanałowość: z jednej strony pomoc adresowana do wszystkich rodzin z dziećmi, z drugiej do tych najuboższych. W tych krajach, które mają uniwersalny system świadczeń rodzinnych, wyższe świadczenia, uniwersalne ulgi podatkowe, a jednocześnie szeroki zakres rozwiązań pozwalający godzić rodzicom role zawodowe z wychowywaniem dzieci, ubóstwo wśród rodzin jest niższe. Ten system chroni je na tyle, że część rodzin nie wpada w sferę ubóstwa. Jest to oczywiście model kosztowny, ale powinien być dla nas docelowy i powinniśmy się do niego stopniowo zbliżać.
● Jak walczyć z marnotrawieniem świadczeń pobieranych przez osoby z pomocy społecznej?
- Trzeba zwiększyć udział świadczeń rzeczowych, bo forma pieniężna jest często niebezpieczna. Nie można z niej całkowicie rezygnować, bo rodzinom pieniądze są potrzebne, a często świadczenia z pomocy społecznej stanowią jedyne źródło dochodu rodziny. Świadczenia pieniężne powinny jednak wiązać się w większym stopniu z własną aktywnością świadczeniobiorców. Dobrym pomysłem jest kontrakt socjalny, ale z badań IPiSS wynika, że tylko 11 proc. świadczeniobiorców było objętych takim kontraktem.
● Z czego to wynika?
- Z jednej strony z postawy samych świadczeniobiorców. Często uważają, że pomoc im się po prostu należy. Z drugiej strony pracownicy pomocy społecznej uważają, że kontrakt powinien być podpisywany, gdy stworzy się faktyczne możliwości podjęcia pracy. Ale w lokalnych warunkach i nie tylko w czasie kryzysu może to być jeszcze trudniejsze Brakuje miejsc pracy, świadczeniobiorcy to często osoby długotrwale bezrobotne i bez wyższych kwalifikacji. Trzeba pomyśleć o pracach o charakterze służb społecznych, na rzecz lokalnego środowiska, np. udział w remontach szkół, budynków użyteczności publicznej. To wymaga jednak pracy organizacyjnej. Pracownicy pomocy społecznej bronią się przed tym, bo są obciążeni innymi zadaniami i nie mają możliwości, żeby systemowo tworzyć rozwiązania aktywizowania świadczeniobiorców.
● BOŻENA BALCERZAK-PARADOWSKA
Dr hab., pracownik naukowy Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych, specjalista w zakresie polityki rodzinnej
DGP
DGP