Lekarz, którego wynagrodzenie zasadnicze jest niższe niż rezydenta, jest podwyższane dzięki premiom i dyżurom. Dlatego nie można mówić o dyskryminacji płacowej.
Wczoraj Rejonowy Sąd Pracy w Białymstoku rozpatrywał sprawy dwóch lekarek, które domagały się odszkodowania od szpitala (obie pracują w jednej placówce), bo ich płaca zasadnicza jest niższa niż tzw. rezydenta, czyli takiego, który dopiero uczy się specjalizacji.
Zdaniem lekarek niższa płaca zasadnicza specjalisty w porównaniu z lekarzem, który dopiero uczy się zawodu, to przejaw dyskryminacji płacowej.
Sąd nie zgodził się z taką argumentacją i w przypadku jednej z lekarek oddalił powództwo. Zdaniem sądu, biorąc pod uwagę składniki wynagrodzenia lekarki, w tym premie, dodatek służbowy, jak również dyżury, zarabia ona nieco więcej niż lekarz rezydent. Sąd uznał też, że nie może decydować o wysokości zarobków w szpitalu, który otrzymuje pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia. Orzeczenie nie jest jednak prawomocne i lekarka już zapowiedziała apelację.
W przypadku jej koleżanki sąd odroczył rozprawę i ma się nią zająć ponownie 5 marca. To wynik tego, że nie pełni ona dyżurów i tym samym nie ma możliwości zwiększenia swoich zarobków.
W sądach czeka jeszcze kilka innych pozwów lekarzy, którzy domagają się odszkodowania za płace, które, ich zdaniem, nie odpowiadają ich kwalifikacjom, doświadczeniu zawodowemu oraz odpowiedzialności, jakiej wymagają wykonywane przez nich świadczenia.
Sygnatura akt VI P 513/09