Zarówno skład rządu, jak i expose premiera niejednego mogły zaskoczyć. Rząd jest wyjątkowo polityczny, w kilku przypadkach nie pozostaje nic innego, jak tylko postawić wielki znak zapytania.
Szczególnie wrażliwe są resorty gospodarcze, które przy braku doświadczenia i odpowiedniej wiedzy łatwo mogą zostać przejęte przez urzędników. Kiedy na wysokie stanowisko państwowe przychodzi polityk z dobrymi chęciami, ale bez głębszej znajomości tematu, pierwszym źródłem informacji stają się dla niego urzędnicy pracujący w danym resorcie. Na dzień dobry dysponują serią argumentów, dlaczego się nie da, dlaczego obecne rozwiązania są jedyne możliwe w zastosowaniu, dlaczego proponowana zmiana jest groźna systemowo. Oni już niejednego ministra przeżyli. To są profesjonaliści. Doświadczenia ostatnich lat wskazują na to, że kryzys gospodarczy, z którym mamy obecnie do czynienia, jest w części zawiniony przez tych, którzy w okresie przedkryzysowym byli odpowiedzialni za globalną gospodarkę. Wielu z nich nie rozumiało zachodzących w niej procesów. Ta zasada nie dotyczy wyłącznie ekonomii, jest aktualna w większości dziedzin życia. Zauważmy, ministrami, którzy pozostali na kolejną kadencję, byli ci, którzy obejmowali swe stanowiska cztery lata temu jako eksperci: Elżbieta Bieńkowska, Jacek Rostowski, Barbara Kudrycka i Michał Boni.
Dobrze, że padła zapowiedź wydłużenia wieku emerytalnego i reformy KRUS. Zabrakło wątku przystąpienia Polski do strefy euro
Pozytywnie natomiast zaskoczyło expose. W sumie premier wymienił w nim najważniejsze reformy strukturalne, które stoją przed Polską. Kluczową propozycją jest podwyższenie i zrównanie wieku emerytalnego. Zarówno wiek docelowy (67 lat), jak i sposób dochodzenia jest właściwy. Nie wiem tylko, dlaczego nie można było zaproponować szybszego tempa: nie o trzy miesiące co rok, ale o np. pięć miesięcy. Reakcja społeczna i tak byłaby podobna. Jak się można było spodziewać, od razu pojawiły się sugestie, że podwyższanie wieku emerytalnego utrudni jeszcze bardziej sytuację na rynku pracy młodych, a także pokolenia 50 plus. Nic bardziej błędnego. Badania wykazują, że odchodzący na emeryturę zwalniają miejsca pracy dla osób pięć lat młodszych od siebie. To nie są już czasy, gdzie rzesze pracowników pracowały przy taśmie, a praca nie wymagała większych umiejętności. Dzisiaj doświadczony pracownik jest więcej wart niż nowo startujący, ma też zupełnie inne zdolności. Nie ma więc związku pomiędzy długością pracy a bezrobociem wśród młodych. Kolejnym mitem jest obawa, że osoby po „50” będą miały jeszcze większe niż dotychczas problemy ze znalezieniem pracy. Ci, którzy biją na alarm, powinni przeanalizować, co jest przyczyną tego zjawiska. Okazuje się, że jednym z ważniejszych powodów jest przedemerytalny okres ochronny, który zniechęca do zatrudniania. Niestety dość często z polityką rynku pracy jest tak, że dobre chęci i intuicja nieoparta na wiedzy prowadzą na manowce.
Drugą fundamentalną reformą zaproponowaną w expose przez premiera Tuska jest reforma KRUS i cały pakiet okołorolniczy. Pozytywnie należy ocenić zarówno wprowadzenie składek zdrowotnych, normalnych zasad rachunkowości, jak i docelowe objęcie podatkiem dochodów rolnych. W XXI wieku rolnictwo powinno być traktowane jak jedna z gałęzi gospodarki. Ale w expose mało było konkretów na temat reformy KRUS. O ile wszystkim się wydaje, że mówimy o tym samym, to przecież diabeł tkwi w szczegółach. Nie wiadomo, od kiedy i kogo miałyby obowiązywać nowe rozwiązania. Uważam, że jak najszybciej należałoby odciąć nowo wchodzących na rynek pracy rolników od KRUS-u. Jeśli ktoś chce rozpocząć pracę na roli, reguły prowadzenia tego biznesu będą takie same jak w pozostałych dziedzinach gospodarki. Im szybciej tego typu zasada zostanie wprowadzona, tym prędzej KRUS stanie się systemem samowygaszającym. Kolejny etap to wprowadzenie składek w normalnej wysokości dla części rolników (tej zamożniejszej). Wprowadzenie rachunkowości i opodatkowania będzie dobrą podstawą, aby tę grupę określić. Pytanie tylko, który z resortów miałby tego typu zmiany przygotować: rolnictwa czy pracy? Nie przypadkiem PSL tak mocno upierało się przy obsadzie ministerstwa pracy. W tym obszarze nie będzie łatwo wprowadzać zmiany.
Na koniec kilka słów o tym, czego zabrakło. Premier co prawda mówił, że Polska musi być w centrum Europy, ale ani razu nie użył słowa „euro”. Pomimo głębokiego kryzysu w strefie euro Polska powinna wspierać ściślejszą koordynację fiskalną w ramach siedemnastki, po to aby do tej wzmocnionej strefy wejść. Nie jest to dzisiaj pogląd popularny, być może dlatego euro nie pojawiło się wprost w expose. Lepiej byłoby jednak powiedzieć o naszym strategicznym kierunku. Innym obszarem, który wymaga głębokich zmian, jest ochrona zdrowia. I tu potrzebne są same niepopularne reformy, takie jak wprowadzenie częściowego współpłacenia za usługi medyczne, określenie negatywnego koszyka świadczeń niefinansowanych przez państwo oraz wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Jakość i dostępność usług zdrowotnych w Polsce dalece odbiega od standardów światowych. Jesteśmy biednym krajem, ale to nie musi oznaczać złej organizacji. Pytanie tylko, czy nowy minister, który deklarował jeszcze niedawno, że ma serce po lewej stronie, będzie w stanie zerwać z tego typu myśleniem i dokonać paru niepopularnych reform. Takiej determinacji mu życzę.