Po zamieszkach w Dniu Niepodległości prezydent zwołał sztab specjalistów a minister sprawiedliwości zapowiedział pilną nowelizację ustawy o imprezach masowych. Takie doraźne działania i grożenie palcem jest ostatnio niezwykle popularne.
Mnożą się pomysły–balony próbne, wypuszczane tylko po to, by pozorować działania, których nikt nie zamierza wdrażać. Stąd też takie słowa jak megaurząd czy specustawa. Stąd też ostatni pomysł włączenia NFZ do ZUS. Wypuszczony krąży w środowisku, nie dotykając jednak sedna sprawy – zmian w systemie zarządzania składką zdrowotną. Przekazywanie jej między ZUS i NFZ jest kosztochłonne, nieefektywne i wymaga reformy. Zakład niby przesyła informacje o opłacających składki, tyle że fundusz nie może na bieżąco weryfikować, kto jaki ma tytuł do ubezpieczenia. Tracą pacjenci – to oni muszą udowadniać, że mają prawo do bezpłatnego leczenia.
Ale pomysł stworzenia kolejnego molocha nie rozwiąże problemu i wydaje się kolejnym tematem wydmuszką. Nie oznacza rozpoczęcia szerszej dyskusji – w jakim kierunku zmieniać system. To, że ochrona zdrowia przestała być dla premiera Tuska priorytetem, potwierdzają sygnały dotyczące wyboru nowego szefa resortu zdrowia. Sugerują, że pewniakiem jest ktoś, kto będzie kontynuować rozpoczęte prace bez głębszego wnikania w to, co się dzieje w ministerstwie. Jego główne zadanie ma polegać na przeprowadzeniu przez Sejm projektów ustaw, jakie w spadku zostawiła poprzedniczka. Bez przedstawiania własnych, autorskich.