- Dobry menedżer szpitala to podstawa sukcesu. Wprowadzenie obowiązku przeprowadzania rzetelnych konkursów na stanowiska ich dyrektorów może być gwarancją, że trafią na nie kompetentne osoby. Od ich decyzji może bowiem zależeć być albo nie być szpitala przekształconego w spółkę - pisze Dominika Sikora
O tym, że konkursy w szpitalach to fikcja, wiadomo od dawna. Najczęściej posadę dyrektora zdobywała albo osoba z tzw. układu, albo taka, której z powodu zasiedzenia fotel taki się po prostu należał. Tyle że często osoby te w ogóle nie miały odpowiedniego doświadczenia w zarządzaniu. Bo to, że ktoś jest świetnym lekarzem, nie musi być jednoznaczne z tym, że poradzi sobie jako menedżer. Ustawa o działalności leczniczej, której głównym zadaniem ma być wzmocnienie nadzoru w placówkach medycznych, wprowadza obowiązek przeprowadzania konkursów na stanowiska ich dyrektorów. To dobre rozwiązanie. Szczególnie że część szpitali albo już się przekształca, albo o tym poważnie myśli. Jeżeli kierownik spółki nie będzie się znał na finansach i szpital zadłuży, to musi liczyć się z tym, że ten może zostać zlikwidowany, a jemu samemu grozi odpowiedzialność finansowa. Perspektywa zajęcia fotela dyrektorskiego jest zatem kusząca, ale tylko dla prawdziwych menadżerów.
Likwidacja fikcji konkursów w szpitalach to jednak tylko szczyt góry lodowej. Tym bardziej szkoda, że nie udało się przy okazji uchwalania ustaw z tzw. pakietu zdrowotnego uregulować kwestii łączenia przez te same osoby funkcji ordynatora i szefa kliniki. Resort zdrowia z wprowadzenia zakazu się wycofał. Tę bitwę wygrało więc lobby profesorskie.