Wolty rządu w sprawie OFE podważają i tak niewielkie zaufanie obywateli do państwa. Jak można ufać politykom, którzy w ciągu zaledwie kilku miesięcy mówią różne i przeczące sobie rzeczy. I to nie w sprawie swojego upodobania do pór roku, ale kluczowej reformy.
Rok temu minister Michał Boni od czci i wiary odsądził minister Jolantę Fedak, która z ministrem Jackiem Rostowskim zaproponowała cięcie składki do OFE. Pod koniec wakacji koncepcję Boniego zaakceptował premier, aby tuż przed sylwestrem zmienić zdanie. Później Jacek Rostowski nazwał II filar rakiem. O OFE zaczął też inaczej mówić minister Boni. Niczym Bogusław Grabowski z Rady Gospodarczej, który twierdzi, że doznał iluminacji i to OFE odpowiada za całe zło finansów.
I rzecz pewnie by się tak skończyła, gdyby nie to, że z rządu dalej dochodzą sprzeczne sygnały. Michał Boni chce – ma o to walczyć na dzisiejszym posiedzeniu rządu – aby do OFE trafiało po 2017 roku więcej niż 3,5 proc. pensji. A jak to pogodzić z rakiem i iluminacją? Rząd zapowiadał też, że już w tym roku zyskamy ulgę w PIT za dodatkowe oszczędzanie. Teraz się z tego wycofuje.
Sprawne i wiarygodne państwo to towar w Polsce niezwykle deficytowy. Po ponad 200 latach obcych rządów nie mamy zaufania do władzy. I tracimy na tym. Na przykład gdy tylko pojawia się okazja, korzystamy ze świadczeń socjalnych, uciekamy w szarą strefę, nie ma w nas poczucia małych ojczyzn czy obywatelskiego, a nawet sąsiedzkiego zapału do zmiany na lepsze. Taki przykład dają nam niestety elity. Rządzący powinni więc z większa refleksją podchodzić do własnych słów i zamierzeń.